Leon Madsen, Rune Holta i ostatnio także Matej Zagar, to pewniacy w talii trenera Lecha Kędziory. Ponadto dobrze jadą juniorzy. Oskar Polis i Michał Gruchalski nie są najsłabszymi młodzieżowcami w PGE Ekstralidze, co wielu ekspertów prognozowało przed sezonem. Zawodzą za to ci, którzy uzupełniają pary. Największą zagadką dla Włókniarza jest Andreas Jonsson.
Szwed kapitalnie zaczął rywalizację z zielonogórskim Falubazem. W 3. biegu dnia słabo wystartował, ale był bardzo szybki na dystansie. Przedarł się przed Patryka Dudka i Jasona Doyle'a, wyprzedził też Mateja Zagara i miał oczy dookoła głowy, aby Słoweńcowi goście nie zrobili krzywdy. - Andreas w pierwszym wyścigu pojechał fantastycznie. Był bardzo szybki i nawet musiał czekać na Mateja - komentował trener Włókniarza, Lech Kędziora.
W dalszej fazie meczu wróciły jednak stare koszmary. Jonsson kompletnie zgasł i pokonał tylko Sebastiana Niedźwiedzia. - Później, cóż, tradycyjnie to samo. Ta nasza druga linia nie jest zadowalająca, ale najważniejsze jest to, że tę lukę uzupełnia młodzież oraz nasi liderzy - stwierdził szkoleniowiec Lwów.
Dla częstochowian najgorsze jest to, że trudno powiedzieć, co się stało, że Szwed przeszedł taką niekorzystną metamorfozę. W kuluarach mówi się, że zmaga się z problemami, które ciągną się za nim od dłuższego czasu. Jonsson ma mieć dużo silników, którymi żongluje i nie potrafi się zdecydować. We Włókniarzu szat nie rozdzierają, bo wszystko wskazuje na to, że częstochowianie zrealizują przedsezonowy cel, czyli utrzymają się w PGE Ekstralidze. Postawa Jonssona czy ostatnio Karola Barana na pewno nie jest jednak budująca. Niewykluczone, że któryś z nich straci miejsce w składzie na rzecz Sebastiana Ułamka.
ZOBACZ WIDEO Filmik promujący finał Lotos MPPK w Ostrowie Wlkp. (WIDEO)