W tym tygodniu działacze King's Lynn Stars dokonali sporej rewolucji w drużynie. Z ekipą Gwiazd pożegnali się Chris Holder oraz Troy Batchelor. Australijczycy byli kreowani na liderów zespołu, ale podpadli działaczom w trakcie jednego ze spotkań przeciwko Poole Pirates. Krytykowali wtedy stan toru i odmawiali wyjazdu do wyścigów.
- Moja przyszłość jest niepewna. Jeśli nie będę miał miejsca w którymś z zespołów, być może będę musiał wrócić do domu. W mojej opinii, to nieuczciwe. Naprawdę nie widzę powodu, dla którego miałbym zostać wyrzuconym z ekipy. Nie powiedziałem nic złego o klubie. W większości meczów byłem najlepiej punktującym zawodnikiem. Z numeru czwartego awansowałem na pierwszą pozycję i poradziłem z tym sobie - przekonuje Batchelor.
Holder i Batchelor zostali wyrzuceni z King's Lynn w momencie, gdy na Wyspach zamknęło się okienko transferowe. Oznacza to, że w najbliższych tygodniach nie znajdą oni nowego pracodawcy. - Jestem bardzo zdenerwowany. Gdyby promotor wezwał mnie w czwartek i powiedział "wylatujesz", to powiedziałbym "w porządku". Wziąłbym wtedy za słuchawkę telefonu i poszukał innej opcji. Niektóre kluby desperacko poszukują zawodników, jak chociażby Poole. Jest sporo miejsc, gdzie mógłbym wylądować. Sposób, w jaki zakończono współpracę, jest nieprofesjonalny - ocenia australijski żużlowiec.
29-latek jest zawiedziony zachowaniem promotorów Gwiazd. Tym bardziej, że czuje sentyment do tego klubu. - Jeździłem w King's Lynn w sezonach 2005-2006 i przed rokiem. Gdzie jest lojalność? Nie mówiłem nic złego. Trzymałem język za zębami, gdy promotor mówił pewne rzeczy. Moje rozczarowanie wynika z tego, że pozbawiono mnie szansy na znalezienie innego klubu. To może mnie też pozbawić wizy na Wyspy Brytyjskie. Mamy jeszcze sporo czasu, ale wychodzi na to, że mój sezon został skrócony - dodaje Batchelor.
ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2017 (WIDEO)
Batchelor odniósł się też do wydarzeń z meczu przeciwko Poole Pirates. W nim australijski żużlowiec zanotował upadek, po którym wycofał się z dalszej rywalizacji. Jednak już następnego dnia wystartował gościnnie w barwach Swindon Robins.
- Doszło do tego w szóstym wyścigu. Prowadziliśmy 5:1 z Thomasem Jorgensenem. Wiedzieliśmy, że warunki na torze nie są idealne. Machałem do niego, by zwolnił. Byłem na zewnątrz, on bliżej krawężnika. Na drugim łuku trzeciego okrążenia wyprzedził mnie, a po chwili zrobił to też Paul Starke. Obaj się rozbili w kolejnym wirażu i nie miałem ich jak ominąć. Uderzyłem w bandę, mocno w tym zdarzeniu ucierpiał nadgarstek. Osoby z obsługi medycznej podejrzewały, że może być złamany i zaleciły mi wycofanie z meczu. Ból był spory, nie mogłem utrzymać kierownicy. Potem okazało się, że nie ma złamania, uszkodzeniu uległy tylko więzadła - podsumowuje zawodnik z Antypodów.