47-latek przed Grand Prix Wielkiej Brytanii przewrócił się na schodach i wypadł mu bark. Greg Hancock co prawda wystartował w turnieju na Principality w Cardiff, jednak już po przejechaniu kilkudziesięciu metrów swojego pierwszego wyścigu wycofał się z zawodów.
Z powodu kontuzji, Amerykanina zabrakło w składzie Get Well Toruń w niedzielnym meczu w Lesznie. Nie jest wykluczone, że Hancock nie wystąpi także w najbliższym spotkaniu Aniołów, gdy ich rywalem będzie Włókniarz Vitroszlif CrossFit Częstochowa. - Bark nie jest w najlepszej formie. Badanie rezonansem magnetycznym wykazały, że w ramieniu jest wiele uszkodzeń i potrzebuję operacji. Lekarz zalecił, bym jeszcze przed tydzień odpoczywał i pozwolił zregenerować się mięśniom i więzadłom - przyznał Hancock w rozmowie ze speedwaygp.com.
Pod znakiem zapytania stoi także występ czterokrotnego mistrza świata w kolejnej rundzie Grand Prix, która 12 sierpnia zostanie rozegrana w szwedzkiej Malilli. - Decyzję podejmę w ostatniej chwili. Jak najwięcej czasu wykorzystam na odpoczynek. Dopiero po tym tygodniu widoczny będzie jakiś postęp - zdradził.
Hancock robi wszystko co w jego mocy, by uniknąć konieczności operacji podczas tego sezonu. Jeżeli zabieg doszedłby do skutku, Amerykanin potrzebowałby kilka miesięcy przerwy od sportu. - Rozpocząłem już rehabilitację. Pracuję nad mięśniami i staram się wzmocnić staw. Mam nadzieję, że uda mi się doprowadzić ciało do takiego stanu, bym poddał się operacji dopiero po sezonie. Czas dochodzenia do siebie po operacji to od trzech do sześciu miesięcy, w zależności od wielkości uszkodzeń. Lekarz powiedział, że lepiej wyleczyć się szybciej niż później, by uniknąć kolejnych kłopotów w przyszłości - powiedział Greg Hancock.
ZOBACZ WIDEO Ekspert ESPN: Jestem Anglikiem, ale wolę Kubicę od Palmera