Po dziesięciu wyścigach MRGARDEN GKM Grudziądz przegrywał we Wrocławiu 25:35. Trener Robert Kempiński nie miał już wtedy na co czekać i zdecydował się na manewry taktyczne. W biegu jedenastym pojechał Artiom Łaguta, który zmienił Kaia Huckenbecka. W tym przypadku szkoleniowiec grudziądzan miał nosa, bo Rosjanin dowiózł do mety trzy punkty. Goście strat jednak nie odrobili, bo zawiódł Krzysztof Buczkowski, który był wolny i minął linię mety jako ostatni.
Chwilę później trener GKM-u wykonał ruch, który wielu obserwatorom wydał się dziwny. Wspomniany Buczkowski pojechał również w kolejnym wyścigu. W ramach rezerwy taktycznej zastąpił Antonio Lindbaecka. Ze zmiany nic nie wyszło, bo grudziądzanie przegrali podwójnie. Kto wie, czy nie byłoby inaczej, gdyby Kempiński dał szansę Rafałowi Okoniewskiemu, który wygrał bieg dziewiąty i od tego czasu spisywał się bardzo solidnie.
W Grudziądzu nie mają jednak pretensji do swojego trenera. - Naszym zdaniem nie popełnił żadnego błędu - przekonuje Arkadiusz Tuszkowski. - Drużyna została ustawiona w sposób właściwy. Tak samo były przeprowadzane rezerwy taktyczne. Teraz każdy jest mądry, ale gdyby trenerowi wyszło, to reakcje byłyby zupełnie inne. Robert był bliżej zespołu i wiedział lepiej. Przed biegiem wybór trenera wydawał nam się w każdym razie naturalny - podsumowuje prezes GKM-u.
Fakty są jednak takie, że po wygranym podwójnie wyścigu dwunastym Sparta prowadziła już różnicą czternastu punktów i miała zwycięstwo na wyciągnięcie ręki. Trudno wprawdzie przypuszczać, że puszczenie Okoniewskiego diametralnie zmieniłoby obraz meczu, ale grudziądzanie mogą żałować, że najlepiej dysponowany obok Artioma Łaguty żużlowiec nie pojechał w piątek dodatkowego biegu.
ZOBACZ WIDEO Filmik promujący finał Lotos MPPK w
Ostrowie Wlkp. (WIDEO)