W piątek, 14. marca, Martin Vaculik odbywał trening na torze w Miszkolcu. Były to pierwsze próbne jazdy wspólnie z zawodnikami Marmy Polskie Folie Rzeszów. Nie były to jednak szczęśliwe jazdy dla Słowaka. - Podczas treningu dobrałem niewłaściwe przełożenie i miałem problem z wejściem w łuk. W momencie, kiedy udało mi się złamać motocykl, było już za późno, aby zapanować nad maszyną. Przeleciałem przez kierownicę i upadłem na obojczyk, uderzając jeszcze w bandę - opisał pechowe zdarzenie Martin. - Z początku nic nie wskazywało na to, że mam złamany obojczyk, bo mogłem swobodnie ruszać ręką. Dopiero prześwietlenie wykazało złamanie. Lekarz powiedział, że mam szczęście, gdyż nie ma żadnych przemieszczeń - dodał junior Marmy Polskie Folie Rzeszów.
- W poniedziałek lub wtorek jadę do Rzeszowa, gdzie mam umówionego lekarza, który przy pomocy lasera będzie zespalał mi obojczyk. Gdyby jednak były wymagane bardziej specjalistyczne działania, to udam się do Ipswich, gdzie doktor Simpson zaopiekuje się mną - powiedział Martin, którego szybkie leczenie możliwe jest dzięki interwencji prezes sekcji żużlowej w Rzeszowie - Marcie Półtorak. - Chciałbym bardzo podziękować prezes Marcie Półtorak, która załatwiła mi wizytę u lekarza w Rzeszowie i w razie potrzeby wyjazd do Anglii - dodał Vaculik.
Młody Słowak pali się do jazdy i planuje szybki powrót na tor. - Liczę, że szybko wrócę do zdrowia i wystartuję jeszcze w sparingach przeciwko RKM Rybnik (29. marca) i Unii Tarnów (30. marca) - powiedział junior Marmy. - Dziękuję za dowody sympatii od kibiców i serdecznie pozdrawiam - dodał na koniec Martin Vaculik, który, mimo że nie odjechał jeszcze ani jednego meczu w barwach rzeszowskiego klubu, już zaskarbił sobie sympatię wielu fanów żużla.