Menedżer Get Well Toruń do Rybnika ściągnął wszystkich zawodników, z kontuzjowanymi Gregiem Hancockiem i Adrianem Miedzińskim włącznie. Jacek Frątczak nie ukrywa, że wsparcie doświadczonych żużlowców w wyjazdowym meczu z ROW-em było niezwykle cenne.
- Nie miałem okazji z Gregiem ani jednego meczu pojechać w tym sezonie. Miło było go zobaczyć, to człowiek niezwykle doświadczony, to była bardzo cenna obecność w sferze mentalnej i technologicznej. Greg ma wkład w bonus, podobnie zresztą jak Adrian. On z kolei koncentrował się na Igorze, to świetnie zadziałało, na jego silniku pojechał także Chris Holder. Miałem prawdziwy zespół, choć nie wszyscy mogli wyjechać na tor. Gdybyśmy mieli jednego zawodnika więcej, to rozstrzygnęlibyśmy sprawę utrzymania już w Rybniku - powiedział w rozmowie z Gazetą Pomorską Jacek Frątczak.
Kto wie, jak potoczyłyby się losy niedzielnego spotkania w Rybniku, gdyby nie upadek Pawła Przedpełskiego. W piątym wyścigu, po ostrym ataku Fredrika Lindgrena, wychowanek toruńskiego klubu wylądował na torze, a po wypadku nie był zdolny do kontynuowania zawodów. - Nie mamy gwiazd, staramy się budować jak się da. Nikt specjalnie nie zawodzi. Problem polega na tym, że przy takim deficycie nie mamy rezerw, nie ma kto zastąpić słabszego kolegę w razie potrzeby. ROW Rybnik wykorzystał wszystkie rezerwy taktyczne, nam zabrakło jednej karty pod tytułem "Paweł Przedpełski" - skomentował Frątczak.
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca kierownika startu (WIDEO)