Ostatni czas nie jest udany dla Grega Hancocka. Amerykanin poślizgnął się na schodach w domu przed Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff pod koniec lipca. Wskutek tego zdarzenia aktualny mistrz świata doznał kontuzji ramienia i musiał wycofać się z ostatniego turnieju SGP w Malilli. Były to dopiero drugie zawody w historii elitarnego cyklu, w których zabrakło 47-latka.
- W tej chwili potrzebuję nieco czasu, aby nadal popracować nad ramieniem. Ono jest coraz mocniejsze, ale nie zmienia to faktu, że potrzebuję operacji na koniec roku. Staram się je jednak wzmocnić na tyle, by móc ukończyć sezon - powiedział Hancock w rozmowie z oficjalnym serwisem SGP.
Kolejny turniej Grand Prix odbędzie się 26 sierpnia na torze Gorzowie. Nie wiadomo czy zobaczymy w nim Hancocka. - W tej chwili nie wiem co robić. Potrzebuję tygodnia, aby mieć pewność. W perspektywie mamy turniej Grand Prix w Gorzowie, spotkania ligowe w Polsce i Szwecji. Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy wrócę na tor. Po prostu muszę wpierw podjąć próbę i mieć pewność, że jestem gotowy do jazdy - dodał amerykański żużlowiec.
Kontuzja doświadczonego zawodnika jest sporym osłabieniem dla Get Well Toruń i Piraterny Motala. Obie drużyny walczą o utrzymanie i absencja Hancocka nie ułatwia im zadania. - Moje kluby w Polsce i Szwecji walczą o przetrwanie. Sytuacja nie jest łatwa. Dam z siebie wszystko, ale na tym etapie to nie wystarczy - stwierdził Amerykanin.
Hancock nie ukrywa, że może zmienić zdanie w sprawie operacji. Kluczowy w tej kwestii będzie występ w Grand Prix Polski w Gorzowie. Jeśli okaże się on niemożliwy, 47-latek przejdzie zabieg w najbliższym czasie. - Zdecydowałem, że operację przejdę po zakończeniu sezonu. Jeśli jednak nie będę w stanie wrócić na tor w ciągu kilku tygodni, to mogę ją przyspieszyć. Teraz koncentruję się jednak na tym, aby odzyskać siłę i móc startować - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca kierownika startu (WIDEO)