Rozmawiamy po twoim pierwszym meczu w barwach KMO w tym sezonie. Jesteś zadowolony z tego występu?
Daniel King: Przede wszystkim jestem zadowolony z faktu, że otrzymałem powołanie na ten mecz. Wiem, jak ciężko załapać się do składu mojej polskiej drużyny. Rywalizacja jest ogromna i trzeba naprawdę jechać na maksa, żeby zyskać uznanie trenera i działaczy. Mam nadzieję, że nie zawiodłem. Jechałem z rezerwy i nie było łatwo, ale starałem się w każdym biegu zdobywać jakieś punkty.
No właśnie, jesteś zawodnikiem trochę z cienia. Odpowiada ci taka rola?
- Cóż, jedni są liderami zespołów, inni muszą być uzupełnieniem składu. Nie jeżdżę zazwyczaj jako prowadzący parę, startuję więc z zewnętrznych pól startowych. Nie jest tajemnicą, że lepiej sobie radę jadąc przy krawężniku. A wracając do pytania. Staram się wypełniać taką rolę, jaką powierza mi trener. Bez względu na to, czy jeżdżę w Polsce czy w Anglii. Czasami przywożę do mety dwucyfrową zdobycz punktową, czasami jest gorzej. Od tego sezonu w polskiej lidze zmieniono regulamin i pojawił się rezerwowy senior. Liczę się z tym, że mogę być powoływany właśnie jako uzupełnienie składu i postaram się sprostać wyzwaniu, choć startowanie z pozycji rezerwowego wcale nie jest łatwe.
To już Twój trzeci sezon w Ostrowie. W każdym robiłeś postęp. Co chciałbyś osiągnąć w 2009 roku?
- Tak jak powiedziałeś, w każdym z ostatnich sezonów było lepiej. Miałem lepszą średnią biegową, startowałem coraz częściej w Klubie Motorowym. W tym roku chciałbym być też coraz skuteczniejszy, a przede wszystkim systematycznie startować w lidze polskiej.
W Ostrowie stanowicie wraz z Chrisem Harrisem i Simonem Steadem silną Brytyjską kolonię. Łatwiej dla ciebie jest startować u boku bardziej doświadczonych rodaków?
- Na pewno. Jesteśmy kolegami. Wymieniamy się poglądami, co do warunków torowych, ustawień motocykli na dany obiekt. Słucham rad starszych kolegów, szczególnie Chrisa Harrisa i staram się wyciągać wnioski z moich występów. Cieszę się, że nie jestem jedynym Brytyjczykiem w barwach KMO. W dwójkę lub trójkę zawsze raźniej.
Nie osiągnąłeś wielkich sukcesów jako junior, ale nie jest to przecież przeszkodą do dobrych wyników w gronie seniorów. Myślisz o tym, by awansować w przyszłości do cyklu Grand Prix?
- Oczywiście, że chciałbym kiedyś się tam znaleźć. Marzyć jednak może każdy, a nie wszystkim przecież jest dane awansować do cyklu. Mój sportowy plan na najbliższe kilka sezonów zakłada powalczenie o Grand Prix. Co z tego wyjdzie, zobaczymy.
Co się dzieje z ligą brytyjską, którą opuszczają czołowi żużlowcy świata?
- Nie wiem, co powiedzieć. Trudno mi naprawdę to oceniać. Wiadomo, że w lidze angielskiej są mniejsze pieniądze niż w Polsce i w Szwecji. Może to jest odpowiedzieć na pytanie, dlaczego czołówka światowa ucieka z Anglii. Mimo wszystko, angielski speedway i chociażby polska liga to zupełnie inne światy. Wiadomo, że tory w Anglii są techniczne, krótsze, a co za tym idzie, inaczej trzeba operować manetką gazu.
Czy to prawda, że ciężko jest Ci się przestawić z torów angielskich na polskie "lotniska"?
- Na początku był problem. W trakcie sezonu już jest łatwiej. Kiedy jednak przyjechałem na pierwszy turniej do Ostrowa w sezonie 2009 musiałem przypomnieć sobie, jak się pokonuje łuki na torach w Polsce.
Zgodzisz się z opinią, że zespół w Ostrowie jest z każdym rokiem silniejszy?
- Myślę, że tak. W tym sezonie działacze zbudowali naprawdę silną ekipę. W poprzednich też byliśmy silni, ale nie opuszczał nas pech. Praktycznie każdy z zawodników miał kontuzje. Jeśli w tym roku dopisze nas szczęście, powinniśmy być groźni dla najlepszych.
Jak myślisz, czego zabrakło ostrowskiej drużynie do awansu do ekstraligi w poprzednich sezonach?
- W 2007 roku startowałem w Ostrowie bardzo mało, więc trudno mi mówić o przyczynach. W poprzednim roku startowaliśmy z ujemnymi punktami, a poza tym – jak wspomniałem wcześniej – brakowało nam szczęścia. Jeśli miałbym podać jakąkolwiek przyczynę braku awansu, to właśnie wymieniłbym ogromny pech. Nic innego do głowy mi nie przychodzi. W tym sezonie jesteśmy bardzo skoncentrowani. Mamy silną ekipę, ale jeśli szczęście nam nie dopisze, wszystko może zostać zniweczone.
W Elite League zmieniłeś w tym sezonie barwy klubowe. Na co liczysz z drużyną Ipswich?
- Chciałbym awansować do wielkiego finału. Mam nadzieję, że będę silnym punktem tej drużyny. Indywidualnie natomiast marzy mi się medal w mistrzostwach Wielkiej Brytanii.