W ostatnich tygodniach dobra postawa żużlowców Betard Sparty Wrocław mogła imponować. Wprawdzie na początku roku żużlowcy z Dolnego Śląska przegrali na własnym torze z Cash Broker Stalą Gorzów, ale później byli nieuchwytni dla rywali, szczególnie w spotkaniach rozgrywanych na Stadionie Olimpijskim.
Wrocławianie do niedzielnego starcia z Ekantor.pl Falubazem Zielona Góra przystępowali jako lider rozgrywek. Zespół prowadzony przez menedżera Rafała Dobruckiego musiał jednak wygrać, aby utrzymać pierwszą pozycję w tabeli. To się nie udało i ostatecznie to zielonogórzanie okazali się najlepszą ekipą fazy zasadniczej PGE Ekstraligi. - Bardzo dobry moment na gong. Chcielibyśmy wygrać, bo jednak jechaliśmy przed własną publicznością, na własnym torze. Nie przegrywaliśmy u siebie, ale teraz się to zdarzyło. W konsekwencji może to zadziałać jednak motywująco - mówił po spotkaniu Dobrucki.
Podobnego zdania byli zawodnicy. - Ja się podpisuję pod tymi słowami menedżera - skomentował Szymon Woźniak, który do niedzielnego pojedynku z Falubazem przystąpił z kontuzją kolana.
Niedzielne spotkanie pokazało, że Betard Sparta ma nad czym pracować w kwestii dopasowania się do nawierzchni toru na Stadionie Olimpijskim. - To był ostatni dzwonek, żeby przegrać mecz. Mamy parę rzeczy, które musimy poprawić. To na pewno było widać w tym meczu z Falubazem. Czeka nas ciężka praca przed play-offami. Na całe szczęście, że ten gorszy występ drużyny przytrafił się teraz, a nie w play-offach - dodał Maciej Janowski.
Rywalem wrocławian w fazie play-off będzie Cash Broker Stal Gorzów. Pierwsze spotkanie odbędzie się 3 września w stolicy Dolnego Śląska.
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca komisarza toru