Janusz Ślączka: Edward Mazur oszukał mnie i kibiców

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Janusz Ślączka
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Janusz Ślączka

Trener Orła Łódź miał podczas niedzielnego meczu przeciwko Grupie Azoty Unii Tarnów nie lada zagwozdkę. Chodziło o pierwszy z biegów nominowanych. Janusz Ślączka zastanawiał się kogo do niego desygnować - Edwarda Mazura czy Aleksandra Łoktajewa.

Przed wyścigami nominowanymi gospodarze prowadzili 40:38 i w czternastym Ślączka chciał postawić kropkę nad "i". Wiedział, że w piętnastym ma nieuchwytnego dla rywali Rohana Tungate'a, który nawet przy niepowodzeniu Roberta Miśkowiaka powinien zwyciężyć i utrzymać minimalną przewagę swojego zespołu. Dlatego tak ważne było odpowiednie ułożenie wcześniejszej gonitwy. Pozycja Hansa Andersena była niezagrożona, a dywagacje dotyczyły tylko do parowego dla Duńczyka.

Wybór padł na Mazura, co nie okazało się dobrym strzałem. Wychowanek tarnowskiego klubu reprezentujący obecnie łódzką drużynę przyjechał ostatni i znów zawiódł swoich przełożonych. - Szkoda tego czternastego biegu, bo jeżeli ktoś mówi, że jest szybki i czuje się mocny to ja staram się mu wierzyć. Takie właśnie zapewnienie usłyszałem z ust Edka Mazura. Dlatego też pozbawiłem występu w biegach nominowanych "Saszkę" Łoktajewa. Stąd uważam, że Edek powinien ten jeden punkt dowieźć. A tak niestety oszukał mnie i kibiców - grzmiał szkoleniowiec Orła Janusz Ślączka.

Ale wyglądało to trochę tak jakby doświadczony trener, nazywany przez prezesa Witolda Skrzydlewskiego jednym z najlepszych w Polsce w swoim fachu nie wyciągał na dłuższą metę wniosków. Nie ma wątpliwości, że w Mazurze drzemie olbrzymi potencjał, ale to był występ jakich w tym sezonie ten żużlowiec ma wiele. Dwa razy bezbarwnie. Rezerwa taktyczna na nim. Przerwa. I zwycięstwo. Totalny rollercoaster. Potrafi wygrać z najlepszymi, by później przyjechać na końcu stawki w słabiej obsadzonej odsłonie. I odwrotnie. A że był to decydujący moment meczu i goście doprowadzili wtedy do remisu wszystkie złe emocje skupiły się na Edku. Oprócz trenera gorzkich słów nie szczędził mu także prezes Skrzydlewski, co zarejestrowały kamery telewizyjne

Dlatego też zasadnym wydawało się danie szansy Łoktajewowi, który wizualnie prezentował się korzystniej. Najpierw co prawda upadł na prowadzeniu, ale słynący z ułańskiej fantazji Ukrainiec nie wziął chyba poprawki na to, że drugi łuk po opadach deszczu i późniejszej kosmetyce jest dosyć zdradliwy. Ten bieg go zdeprymował, bo minęła chwila zanim wrócił na swój odpowiedni poziom.

Krajowy żużlowiec podburzył swojego trenera pierwszy raz jeszcze przed meczem. Według Ślączki Edward Mazur nie zastosował się do jego zaleceń. - Na próbę toru wystawiłem dwóch doświadczonych zawodników ponieważ innym podopiecznym powiedziałem, że te ustawienia zapłonów i zębatek, które dawały najlepszy efekt na treningach, będą również odpowiednie na ten tor, nawet po opadach. Ta nawierzchnia tylko z pozoru wydawał się przyczepna. Tymczasem tuż przed spotkaniem Edek zmienił motocykl, na którym trenował. Kompletnie niezrozumiała decyzja. Później przeskoczył na ten z treningów i wygrał wyścig - zdradził Ślączka.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: rybnicki #SmakŻużla

Źródło artykułu: