Licencja - przepustka do kariery

Przed nami pierwszy w tym roku egzamin na licencję Ż. Każdy kto marzy o żużlowej karierze, owacjach tłumów musi pozytywnie przejść ów egzamin. Niegdyś, odbywały się one nawet dwa razy w miesiącu, dziś - z powodu braku chętnych niejednokrotnie są odwoływane.

W tym artykule dowiesz się o:

W pionierskich czasach czarnego sportu, kiedy ligi jeszcze się nie uformowały, a regulaminy kształtowały nikt nie myślał o nadawaniu jakichkolwiek licencji. Jazda miała dawać przyjemność - jeżdżącym i kibicom. Dlatego też nikt nie posiadał profesjonalnego sprzętu, a o licencjach nawet nie myślano.

Sytuacja zaczęła odmieniać się kiedy postanowiono powołać ligi żużlowe w 1947 roku. Eliminacje do nich odbyły się w 1948 roku. Składały się z trzech tur, kolejno: Łódź (25 kwietnia), Puck (02 maja), Grudziądz (23 maja). Wszystkie eliminacje cieszyły się oszałamiającym zainteresowaniem.

Trzy dni po ostatnich zawodach eliminacyjnych Komisja Żużlowa PZM wydała pierwsze w Polsce licencje, których posiadanie stało się koniecznym warunkiem startu w oficjalnych zawodach.

Jako ciekawostkę można podać fakt, że licencję numer 1 wręczono Stanisławowi Brunowi z PKM Warszawa. Potem zaczęto określać regulaminy egzaminów, wedle których osoba może ubiegać się o upragnione uprawnienie. W późniejszych czasach licencję zdawano przed meczami ligowym w obecności tłumów na stadionie, co na pewno było dla młodego człowieka dużym doświadczeniem.

Z regulaminów

Obecnie certyfikat Ż może otrzymać osoba, która ukończyła 15 lat i ma nie więcej niż 35 lat. Do szkółki przyjęta może być osoba, która ma ukończone 14 lat oraz posiada nie więcej niż 35 lat.

Zapis do szkółki jest często powodem sprzeczek w rodzinie. Wielu przyszłych znakomitych zawodników fałszowało podpis rodziców wymagany, gdy zapisujący się do szkółki nie osiągnął pełnoletności.

Regulamin PZM wyraźnie określa w jaki sposób należy przygotować adepta do egzaminu sportu żużlowego:

- szkolenie teoretyczne, a więc znajomość regulaminów PZM i FIM oraz budowy motocykla żużlowego,

- poznanie przepisów teorii jazdy, teorii medycznej,

- trening sprawnościowy,

- zajęcia specjalistyczne kształtujące prawidłową sylwetkę na motocyklu oraz prawidłowy start, taktykę jazdy, wyprzedzanie, padanie na tor,

- prowadzący szkolenie powinien wprowadzać stopniowo starty w dwójkach, trójkach i czwórkach rozpoczynając oczywiście od jazd pojedynczych adepta,

- minimalny okres szkoleniowy dla adeptów dorosłego żużla to 6 miesięcy, przy częstotliwości dwóch treningów tygodniowo, gwarantujących adeptowi przejechanie minimum 500 okrążeń toru.

Sam egzamin, nadzorowany przez trzyosobową komisję, składa się z części praktycznej i części teoretycznej. Część praktyczna obejmuje jazdę indywidualną adepta wzdłuż wyznaczonych linii oraz jazdę zespołową przy starcie 4 adeptów. W tej części adept musi zmieścić się w określonym limicie czasowym, nie może spowodować wypadku. Komisja ocenia jego sylwetkę na motocyklu i zachowanie podczas zaistniałych na torze sytuacji.

Jeśli przystępujący do egzaminu przyszły żużlowiec pozytywnie ukończy część praktyczną przystępuje do części teoretycznej.

Egzamin - potrzebny, czy nie?

Czy Hans Nielsen zdawał licencję? Nie. A Jason Crump? Też nie. To może chociaż Scott Nicholls? Nie. Egzamin na licencję Ż zdają jedynie polscy zawodnicy. W pozostałych krajach licencje te po prostu się wykupuje. Jeżeli zawodnik jest gotowy wystartować w oficjalnych zawodach, trener desygnuje go do nich. Nikt nie puści przecież pod taśmę człowieka, który ma problemy ze złożeniem się w łuk.

W Polsce panuje pasja na wszelkie egzaminy. Począwszy od egzaminów w szkołach - nawet podstawowych, aż po właśnie egzamin na certyfikat umożliwiający starty żużlowcom. Szczyt absurdu stanowią dla wielu kibiców licencje NŻ, a więc dla amatorów, których pasją i miłością jest żużel. Podobnie sytuacja wygląda na mini-żużlu. Dzieciaki są zmuszone do stresującego dla nich testu umiejętności. Zapomina się, że mini-żużel to ma być zabawa. To tak jakby przed przyjęciem czterolatka do przedszkola egzaminowało się go z umiejętności czytania i pisania.

Zdania na temat licencji są podzielone. Niektórzy uważają, że egzaminy na jej uzyskanie są konieczne, inni, że niepotrzebne. Konsensusu nie osiągnie się prawdopodobnie nigdy, więc wszystkim sceptycznie nastawionym do owych egzaminów pozostaje się z tym stanem rzeczy pogodzić. W końcu każdy ma swoje racje.

W ubiegłym roku licencje uzyskało 31 zawodników. Ilu adeptów pomyślnie przebrnie przez egzaminy licencyjne w tym roku? Życzymy powodzenia!

Bartłomiej Jejda

Komentarze (0)