Trzeba przyznać, że ostra niczym osa była podczas niedzielnej transmisji z Wrocławia Daria Kabała-Malarz. Zasiadający u jej boku Sławomir Kryjom w pewnym momencie musiał odtrącać ręką tego owada. - Zapewniam cię jednak, że to nie ja, to akurat prawdziwa osa - śmiała się Kabała-Malarz.
W każdym razie to właśnie do niej należy najbardziej kąśliwy komentarz tego popołudnia. W studiu długo dyskutowano o ostrym ataku Bartosza Zmarzlika. - Nóżka, jak widzimy na powtórkach, wyraźnie mu uciekła - mówił o całym zajściu Kryjom. - A może nóżka dostała jakiś sygnał - wbiła szpileczkę Kabała-Malarz.
Bartka Zmarzlika potraktowano mimo wszystko dosyć łagodnie. Komentatorzy nie mieli natomiast żadnych litości dla wrocławian. A w zasadzie dla przygotowanego przez nich toru. Ten - jak mogliśmy się już przyzwyczaić - nie zapewnił wielkiego widowiska. Co gorsza, w czasie meczu trzeba było nad nim dużo więcej niż zwykle pracować i zarządzać dodatkowe przerwy na równanie.
- Niby pracowano nad nawierzchnią, a znowu jest to samo - zaczął na początku transmisji komentujący mecz Michał Łopaciński. W czasie zawodów niepokój wkradł się też do głosu Pawła Ruszkiewicza. - Jest źle, jest źle. Tor się rozsypuje i zaczyna się robić niebezpieczne - zauważał. Bez ogródek skwitował wszystko Sławomir Kryjom, dodając: - Jakaś kara finansowa do Wrocławia pewnie popłynie.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Zengota zachęca do ratowania życia
Chyba nikt w czasie meczu nie zbulwersował się natomiast tak bardzo jak Szymon Woźniak. Wrocławski zawodnik na początku zawodów sczepił się motocyklem z Linusem Sundstroemem i nie dojechał do mety. - Zupełnie pogiął mi tył ramy i ten motocykl nie nadaje się teraz do jazdy. Nic po tym jego wejściu nie mogłem zrobić - narzekał Woźniak. Komentatorzy go jednak chwalili, a gdy w kolejnym biegu, na innym sprzęcie, przywiózł dwa punkty, Łopaciński wołał do mikrofonu, że Woźniak odrodził się niczym feniks z popiołów.
To samo powiedzieć można zresztą o krytykowanej przed play-offami za mało przekonującą formę Fogo Unii Leszno. Słowa uznania należą się zwłaszcza menedżerowi gospodarzy, Piotrowi Baronowi, który znów przygotował tor, który zaskoczył zielonogórzan. Łatwe to jednak nie było. - Jest siedem opinii i trzeba to jakoś wypośrodkować, żeby przygotować dobry tor - tłumaczył przed meczem Baron. Mówił też o tym, ile zajmuje to czasu. - Trzeba dziesięciu godzin, by przygotować dobrze nawierzchnię do jednego treningu. To masa pracy - zdradził.
Chyba nikt nie był zdziwiony torem tak bardzo jak junior gości z Zielonej Góry, Mateusz Tonder. - Ja nigdy na takim przyczepnym nie jeździłem - stwierdził z rozbrajającą szczerością. To zresztą młodzież wypowiadała się tego wieczoru najciekawiej. Z emocji roznosiło aż zawodnika gospodarzy, Dominika Kuberę, który pokonał na torze Jarosława Hampela. - To był zawsze mój idol, a teraz byłem na mecie przed nim! To super uczucie, trudno to opisać - mówił rozemocjonowany junior.
Błyskotliwy i gadatliwy był zresztą jak zawsze współkomentator - Wojciech Dankiewicz. Grzegorza Zengotę nazwał po jednym ze startów atomem. Chwalił też Patryka Dudka, mówiąc po jego wygranej, że wypompował rywala. Wszyscy, od komentatorów, a skończywszy na widzach, zamarliśmy natomiast w piętnastej gonitwie, gdy na tor upadał Piotr Pawlicki. - Boję się, co by się mogło stać, gdyby nie szybka reakcja Jarka Hampela. O siedem centymetrów minął głowę Piotrka Pawlickiego - analizował ze znaną sobie precyzją Tomasz Dryła.
Na koniec warto wspomnieć o Marku Cieślaku, którego na krok nie odstępowała podczas tego meczu kamera. Dobrze, że szkoleniowiec ją dostrzegł, gdy przemawiał w czasie narady do zawodników. - Tak więc panowie, teraz zapierniczamy - powiedział, choć możemy się domyślać, że bez obecności kamery, paść mogłyby bardziej niecenzuralne słowa. Takie, po porażce różnicą dziesięciu punktów, pewnie by się teraz przydały.