- W ogóle nie było sensu tego jechać. Od piątku prognozy były znane, więc niepotrzebnie narażaliśmy na koszty klub i kibiców - rozkładał ręce zdegustowany Jakub Jamróg. O tym, że w Tarnowie niedziela będzie deszczowa, prognozy mówiły już od piątku. Miejscowi działacze chcieli w związku z tym wcześniej odwołać spotkanie, aby nie generować niepotrzebnych kosztów. Na to nie zgodzili się przedstawiciele Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Nieoficjalnie mówiło się, że przyjezdni liczyli na to, że po opadach deszczu atut toru stracą tarnowianie i o utrzymanie ośmiopunktowej przewagi z pierwszego meczu będzie znacznie łatwiej.
Od wczesnych godzin porannych deszcz w Tarnowie rzeczywiście padał, ale przed południem pojawiła iskierka nadziei, bo opady ustały. Gospodarzom udało się doprowadzić tor do dobrego stanu, ale deszcz znów pojawił się nad stadionem, równo z rozpoczęciem próby toru. Sędzia Piotr Lis popędzał jednak zawodników i zawody ostatecznie ruszyły. Najpierw dwa upadki, później uszkodzona banda i to by było na tyle. Znowu zaczęło padać. - Chcieliśmy odjechać ten mecz. Początek zawodów pechowo się ułożył, bo najpierw upadek i przerwa. Potem znowu powtórka, dodatkowo jeszcze zepsuła się banda. To wszystko się dłużyło. Przed meczem jeszcze pan, który malował linię przy krawężniku długo to przeciągał. Prognozy też były różne. U nas w Gdańsku też były one niekorzystne, ale ostatecznie udało się rozegrać zawody - mówił Kacper Gomólski.
Skoro ostatecznie podjęto się próby rozegrania meczu, dziwić może decyzja jury zawodów, które po wyścigu drugim zarządziło półgodzinną przerwę spowodowaną opadami, a po jej zakończeniu odwołało mecz. Trudno wytłumaczyć takie działanie, bo deszcz ustał, a tor wcale nie był w złym stanie. - Szkoda, że mecz został odwołany tak szybko, bo można było jechać dalej. Tor by się przesuszał i dojechalibyśmy zawody do końca. Ale jeśli przerywa się spotkanie po dwóch biegach i patrzy w prognozy, to tak się nie da - ocenił Artur Mroczka.
Dodajmy, że opinia Mroczki nie była odosobniona. W czasie przerwy w parku maszyn bezradnie rozkładał ręce Mikkel Bech, który dziwił się temu, że na torze nie odbywają się żadne prace, mimo że praktycznie już nie padało. - Tor wyglądał fajnie i warunki były dużo lepsze, niż tydzień temu w Gdańsku. Ja byłem gotowy do jazdy - napisał na Twitterze Duńczyk.
ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego
Najmocniej na wszystkim ucierpiał klub, który stracił finansowo oraz kibice, którzy swoje zażenowanie decyzjami sędziego i komisarza, głośno wyrażali na trybunach. Trudno było im zrozumieć sytuację, w której najpierw próbowano na siłę rozegrać tak ważne zawody, a później tak łatwo podjęto decyzję o ich przerwaniu.
Powtórka, miejmy nadzieję bez podobnych obrazków, odbędzie się w niedzielę 24 września o godz. 13.00.