Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Przez cały sezon nie było większych wpadek sędziowskich, a w finale mamy ogromną kontrowersję i wypaczenie wyników. Sędzia Ryszard Bryła podjął decyzję, która może zaważyć na losach złotego medalu.
Wojciech Stępniewski, prezes Ekstraligi Żużlowej: Nie obracajmy się w sferze spekulacji. Na razie to Unia Leszno już prawie ma złote medale na szyi. Sędzia tego spotkania ma bardzo duże doświadczenie, ale w mojej ocenie faktycznie popełnił błąd w ostatnim biegu. Vaclav Milik powinien być wykluczony za to, że pojechał prosto, zamiast skręcić w lewo. Takie jest moje zdanie. Być może sędzia zasugerował się faktem, że Piotr Pawlicki zaczął się delikatnie kłaść na Milika, będąc z tyłu. Zresztą poczekajmy na to, co powie Główna Komisja Sportu Żużlowego, bo to ona jest od oceny sędziów.
Leszek Demski, szef sędziów, zwrócił też uwagę na sytuację, w której Szymon Woźniak i Tai Woffinden, na pierwszym łuku, wzięli w kleszcze Janusza Kołodzieja. Demski twierdzi, że ten bieg też powinien być powtórzony. Może nawet bez udziału Woźniaka.
Skoro zawodnik został wzięty w kleszcze, to znaczy, że był wolniejszy. Tutaj uważam akurat, że sędzia podjął dobrą decyzję.
Co się dzieje z sędziami w finale? Nie wytrzymują ciśnienia? Rok temu też była wpadka.
Rok temu nie było błędów w ocenie sytuacji. Wówczas sędzia nie dopilnował toru. W Lesznie tor był bardzo dobry, choć na osiem godzin przed meczem nie został odebrany. Unia będzie miała z tego powodu postępowanie w Komisji Orzekającej Ligi. Zostaną wzięte pod uwagę przede wszystkim efekty finalne prac, a nie tylko stan toru na osiem godzin przed spotkaniem. Tor w Lesznie w czasie meczu był bardzo dobry. A wracając do sędziego, nie może prezes Leszna Piotr Rusiecki, którego notabene szanuję, usprawiedliwiać awantur w parku maszyn błędem arbitra. Gdybyśmy tak podchodzili, to Anglia, po golu ręką Maradony na mistrzostwach świata w 1986 roku, powinna najechać Argentynę całą swoją flotą.
A co pan prezes myśli o zachowaniu Milika po ostatnim biegu?
To, co zobaczyliśmy, było bezdyskusyjnie, prowokacją zawodnika. Powinien mieć świadomość tego, że nie powinien był się tak zachować w stosunku do publiczności. Robienie wielu okrążeń i ostentacyjne machanie, w kontekście tego, co stało się wcześniej, było zwykłym podburzaniem publiczności. Dodam, że mam też trochę pretensji do ochrony z Leszna o to, że mimo napiętej sytuacji puściła zawodników Sparty do kibiców. Trzeba było poczekać, aż miejscowi kibice opuszczą stadion.
ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego
Po finale w Lesznie doszło też do zadymy w parku maszyn. Część mediów donosi, że doszło do rękoczynów z udziałem najważniejszych działaczy obu klubów.
Zobaczymy, kto kogo prowokował i czy faktycznie doszło do rękoczynów. Musimy jednak przejrzeć zapis z monitoringu. Jeśli informacje się potwierdzą, to będzie wniosek do Komisji Ligi o zawieszenie panów, którzy byli w parku maszyn i robili rzeczy, o których donoszą media. Będziemy też bacznie obserwować wydarzenia we Wrocławiu. Jeśli w drugim finale dojdzie do naruszenia regulaminu, będziemy bezwzględni. Jednocześnie chciałbym zaapelować do wszystkich uczestników finału PGE Ekstraligi o schowanie złych emocji do kieszeni, bo to drogą donikąd.