Chodzi o sytuację z wyścigu ósmego, gdy po starcie Tai Woffinden i Szymon Woźniak wzięli w kleszcze Janusza Kołodzieja. Ten został wytrącony z równowagi i spadł na koniec stawki. Pojawiają się głosy, że sędzia Ryszard Bryła powinien przerwać i powtórzyć ten bieg.
- Ja się ratowałem w tamtej sytuacji od upadku i spodziewałem się, że pan sędzia weźmie to pod uwagę, przerywając wyścig. Szymon przedłużył wtedy prostą, a Tai się nakładał. Potem jeszcze Woźniak uderzył w Woffindena i tak naprawdę sami się wywozili - mówił po zawodach Kołodziej.
- Myślałem więc, że gdy zostałem wytrącony z rytmu, sędzia zauważy, że coś jest nie tak. Tym bardziej że nawet jak nie ma upadku, można przerywać biegi. Niestety tak się nie stało i mój wyścig skończył się wtedy na pierwszym łuku. Szkoda, bo przegraliśmy 1:5. - dodał.
Dyskusyjnych decyzji arbitra było zresztą więcej, a zawodnicy narzekali także na wydarzenia z gonitwy 15., gdy nie wykluczono Vaclava Milika. - Może gdyby decyzje pana sędziego były trochę bardziej przychylne, większą przewagę przed rewanżem udałoby nam się uzyskać. Ale co zrobić. Nie ma co narzekać. Pojedziemy walczyć do Wrocławia, by bronić zaliczki i zostać mistrzami Polski - stwierdził zawodnik Fogo Unii Leszno.
Kołodziej wspomógł w tym meczu drużynę, dokładając do jej dorobku dziewięć punktów. Nie był jednak do końca zadowolony. - Robiłem co mogłem i próbowałem wygrywać wyścigi, ale nie zawsze to wychodziło. Tak naprawdę byłem zadowolony dopiero ze swojego ostatniego biegu, gdy zmieniłem motocykl i poszedłem w zupełnie inną stronę z ustawieniami. O dziwo to zdało egzamin i był to mój najlepszy wyścig w całym spotkaniu - skwitował Kołodziej.
ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego
A to go pyknal lokciem a to pojechałem nie ta ścieżką co myślałem ze bedzie jechal
Skończcie juz pisac takie bzdety
W niedziele finał