Bartłomiej Ruta. Szprycą w twarz: Hampel nie jest "złotówą" (felieton)

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Jason Doyle i Jarosław Hampel uzgodnili warunki kontraktu z nowymi klubami, ale umów nie podpisali.
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Jason Doyle i Jarosław Hampel uzgodnili warunki kontraktu z nowymi klubami, ale umów nie podpisali.

Hampel opuszcza Zieloną Górę i zapewne wróci do Leszna. Fani Fogo Unii są jednak podzieleni co do tego zawodnika. Nadal mają mu za złe, że odszedł do Falubazu w poszukiwaniu większych pieniędzy. Jestem jednak pewny, że zrobiliby podobnie.

Cykl "Szprycą w twarz" to felietony Bartłomieja Ruty, redaktora WP SportoweFakty.

***

Żużel tak naprawdę nie jest niczym innym, jak pracą. Pracą, za którą należy się płaca. Zawodnicy otrzymują ją w zależności od tego, jak bardzo przydatni są do zespołu i jakie mają umiejętności. To, że Jarosław Hampel w ostatnich dziesięciu latach był topowym polskim żużlowcem, nie ulega wątpliwościom. Dzięki temu jego stawki wywindowały do niebotycznych sum dla zwykłego zjadacza chleba. Trzeba jednak pamiętać, że zagrożenie zdrowia i życia w żużlu nie jest proporcjonalne do pracy na kasie w dyskoncie. Sam zainteresowany przekonał się o tym boleśnie w ostatnich latach.

Hampel odchodził z Leszna w atmosferze skandalu. Poważna kontuzja, tarcia z ówczesnym prezesem Józefem Dworakowskim i wysokie stawki gwarantowane, których zawodnik miał żądać, mimo że nie jechał z powodu kontuzji. Wszystkie te czynniki spowodowały, że fani w Lesznie mocno się podzielili co do jego osoby. Z Boga stał się natychmiast persona non grata. Teraz wszystko wskazuje na to, że Hampel wróci do Leszna, ale nikt nie ma zamiaru kłaść przed nim czerwonego dywanu. Kibice prześcigają się w wyzwiskach, ale dominuje stwierdzenie, że reprezentant Polski jest łasy na pieniądze.

Trzeba jednak przywołać fakty, które przytoczyłem w pierwszym akapicie. Żużel to praca jak każda inna. Z tą różnicą, że bardziej niebezpieczna. Owszem Hampel w Zielonej Górze dostał więcej pieniędzy aniżeli miał sześć sezonów temu w Lesznie, ale należy pamiętać, że jeśli to była jakaś kosmiczna gaża jak na tamte lata, to ktoś musiał ją wypłacić. Skoro ktoś ją wypłacił, to znaczy, że było go na to stać. Ekantor.pl Falubaz nadal funkcjonuje, więc domniemana zachłanność Hampela nie spowodowała upadku klubu z Zielonej Góry. Przywoływanej winy żużlowca więc w takiej sytuacji nie ma.

Drugim aspektem jest fakt, że tak naprawdę będąc w sytuacji zawodnika, każdy człowiek zachowałby się podobnie. Pracujemy po to, aby zarabiać. Wystarczy się postawić w sytuacji Hampela, ale przenieść ją na życiowe realia. Pracując na wspomnianej wcześniej kasie w dyskoncie, zarabiamy 2500 brutto. Pod marketem pewnego dnia pojawia się menedżer konkurencyjnej sieci. Po pierwsze proponuje nam tę samą pracę - na kasie. Po drugie obiecuje nam 3500 brutto i pakiet świadczeń socjalnych. Po trzecie ten sam czas pracy. Kto z was się nie zdecyduje na przejście? Oczywiście każdy logicznie myślący człowiek przyjmie tę propozycję i pożegna byłego pracodawcę bez żalu.

Nikt nie ma wątpliwości, że pieniądz rządzi światem. Każdy z nas chce zarabiać więcej, bo jesteśmy pokoleniem konsumenckim. Wszyscy z nas chcą zapewnić lepszy standard życia swojej rodzinie i dostarczyć wszystkie dobra naszym dzieciom. Takie same pobudki kierują żużlowcami i nie można im tego wypominać. Ich kariera nie jest wieczna, a w dodatku cholernie niebezpieczna. Dlatego, zanim osądzimy i wskażemy, że jeden czy drugi jest zachłanny, postawmy się w ich sytuacji i odrzućmy na chwilę sympatie klubowe.

Bartłomiej Ruta

ZOBACZ WIDEO Nowe pomysły na walkę z dopingiem w sporcie żużlowym

Źródło artykułu: