Bardzo długo czekał Paco Castagna na debiut w polskiej lidze. W tym roku trafił do Trans MF Landshut Devils i dla obu stron był to strzał w dziesiątkę. Włoch nie ukrywa, że czuł spore obawy przed nowymi wyzwaniami, o czym opowiedział w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".
- Nie wiedziałem, jak przebiegną spotkania, jaka będzie koordynacja, by poruszać się wokół drużyny. Wszystko poszło dobrze, pokonałem zawodników, którzy są silniejsi i od wielu lat jeżdżą w polskiej lidze, a to wymagało dużo wysiłku. To było wspaniałe uczucie, ale oczywiście są też rzeczy, które wymagają poprawy i już nad tym pracujemy - przyznał Włoch.
Doświadczony senior w dwunastu wyścigach wywalczył 21 punktów. W bawarskiej ekipie nikt nie wyobrażał sobie tego, by pozwolić mu odejść. W efekcie wypracowano porozumienie na kolejny rok, a zima u 30-latka z Arzignano będzie pracowita.
ZOBACZ WIDEO: Czy jazda w Motorze służy rozwojowi Przyjemskiego? "Nie dziwię się trenerowi"
- Praca poza sezonem już się zaczęła, ale nie wiem, czy pojadę do Argentyny, czy zostanę w domu i będę pracował na pełny etat, aby mieć lepszy budżet na kolejny rok. Bycie Włochem w żużlu nie jest łatwe, bo nie mamy tak dużej ekspozycji jak polscy zawodnicy i znalezienie sponsora też proste - skomentował.
Włoch przyznał, że w porównaniu z rozgrywkami w Wielkiej Brytanii, w Polsce jest znacznie większa presja i przerwy między różnymi zdarzeniami, a najmniejsze detale mogą spowodować, że na zawodnika zostaną nałożone kary.
Jedenastokrotny medalista mistrzostw Włoch nie otrzymał żadnych ofert z polskich klubów, ale nie czuł potrzeby oczekiwania na to, aż takowe nadejdą. Wobec pierwszego pełnego roku startów w kraju nad Wisłą nie stawia sobie konkretnych oczekiwań.