Grzegorz Dzikowski: Chylę czoła przed Pedersenem

W niedzielnym meczu we Wrocławiu tamtejszy Atlas podejmie Włókniarza Częstochowa. Lwy przystąpią do tego meczu z pełnym składzie, z mistrzem świata Nickim Pedersenem i Anglikiem Lewisem Bridgerem.

Dużo zamieszania było w ostatnim czasie za sprawą Nickiego Pedersena. Początkowo Duńczyk nie zgodził się na obniżkę płac w częstochowskim Włókniarzu i tym samym zaczął on szukać nowego klubu. Największe zainteresowanie wyraziła rzeszowska Marma Hadykówka, a jej prezes Marta Półtorak otwarcie przyznała, że ma dla kibiców miłą niespodziankę. Jak się jednak okazało, mistrz świata podpisał nową, niższą umowę z Włókniarzem i to właśnie ten klub będzie on reprezentować w bieżącym sezonie.

Pewne jest już, że Duńczyk wystąpi w niedzielnym spotkaniu we Wrocławiu, gdzie miejscowy Atlas podejmie częstochowskiego Włókniarza. Jak powiedział nam jednak trener biało-zielonych, Grzegorz Dzikowski cele dla jego drużyny wcale się nie zmieniły. Dodał także w dość żartobliwy sposób, że raczej nikt nie zauważy obecności popularnego "Powera" na torze. - Obecność Pedersena niewiele zmieni. Nadal będziemy jechać do przodu i w lewo (śmiech). Cele naszej drużyny nie zmieniły się, cały czas walczymy o pierwszą szóstkę. Ja już na początku powiedziałem, że nawet z 6. miejsca można wywalczyć tytuł mistrzowski, dlatego walczymy o awans do fazy play-off - powiedział trener Włókniarza.

Były szkoleniowiec m.in. gdańskiego Wybrzeża stwierdził, że powrót do drużyny Pedersena to główna zasługa prezesa Włókniarza, Mariana Maślanki. -To, że pojedziemy wreszcie w pełnym składzie jest zasługą prezesa Mariana Maślanki, który cały czas szukał optymalnych rozwiązań i sponsorów, którzy mogliby pokryć kontrakt Pedersena. Dobrze się jednak stało, że wrócił on do drużyny, bo chyba każdy trener chciałby mieć mistrza świata w drużynie. Chciałbym w tym miejscu powiedzieć, że chylę czoła Nickiemu, ponieważ w tym przypadku zaważył aspekt sportowy a nie finansowy. Duńczyk wybrał gorszą ofertę finansową w Częstochowie, jednak będzie mógł się ścigać z najlepszymi - dodał Dzikowski.

Na koniec szkoleniowiec Lwów powiedział, że ciągle nie wie, kogo w niedzielę zastąpi Nicki Pedersen. Zapewnił jednak, że w miejsce Taia Woffindena wystąpi Lewis Bridger. - Jeszcze trzeba troszeczkę poczekać. Na razie nie wiem, kogo zastąpi Pedersen we Wrocławiu, dowiemy się tego najpewniej w niedzielę. Pewne jest jednak to, że nikt w naszej drużynie nie może być pewny miejsca w składzie. Jeśli chodzi natomiast o Lewisa Bridgera, to tak, zastąpi on z numerem 7. Taia Woffindena. Lewis był ostatnio w Częstochowie, sprawdzał nowe silniki i teraz mogę powiedzieć, że nadaje się on na polskie tory - zakończył Grzegorz Dzikowski.

Źródło artykułu: