W tym roku przekonaliśmy się, jak skuteczna potrafi być plandeka chroniąca tor przed deszczem. Betard Sparta Wrocław, której Ekstraliga Żużlowa dała produkt kupiony za 300 tysięcy złotych do testów, rozłożyła posiadającą 48 modułów folię dwa dni przed finałem PGE Ekstraligi i uratowała najważniejsze spotkanie sezonu. Logiczne wydawałoby się, że pozostali powinni szybko pójść w ślady Sparty.
Za rok wchodzi regulaminowy zapis o konieczności posiadania systemu ochronnego przed deszczem. Kluby mają jednak 3 lata na przygotowanie się do zastosowania punktu w praktyce. Dlaczego aż tyle? O ile bowiem samo zamówienie i wyprodukowanie plandeki nie jest czasochłonne, o tyle na stadionach nie ma prawidłowego systemu odwodnienia. Na większości obiektów nie zastosowano odpowiedniego kąta nachylenia toru, co uniemożliwiałoby spływanie wody z plandeki do kratki ściekowej. Drugi problem jest taki, że kratki są zwyczajnie zapchane. 3 lata mają wystarczyć na zmianę tego stanu rzeczy.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że sukces Sparty z plandekę nie byłby możliwy bez właściwego nachylenia i dobrego odwodnienia. Przed finałem lało cały dzień, ale cała woda swobodnie spływała do kratki. W miejscach, w których z jakichś względów tworzyły się kałuże, wysyłano ludzi z miotełkami, którzy zmiatali nadmiar wody. Dzięki temu, po zdjęciu plandeki, na torze nie było miejsc mocniej nasączonych wodą.
Plandeka, której pomysłodawcą jest Ole Olsen, były duński żużlowiec, składa się z 48 modułów. Jej rozłożenie trochę trwa, ale złożyć można ją w 30-45 minut. Produkt jest wyposażony w specjalne rynienki odprowadzające wodę, które są na zgięciach. Rozkładając plandekę, trzeba pamiętać o jej obciążeniu. Wystarczą worki z piaskiem.
ZOBACZ WIDEO Na czym polega praca komisarza technicznego?
[color=#000000]
[/color]