Szczęśliwy Jason Doyle. "To jest coś niewiarygodnego. Nie mogę jeszcze w to uwierzyć"

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jason Doyle
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jason Doyle

Jason Doyle w dziesiątym wyścigu Grand Prix Australii w Melbourne zapewnił sobie tytuł indywidualnego mistrza świata. Dokonał zatem tego, co przed rokiem zabrał mu okrutny los w Toruniu. Australijczyk tym bardziej nie krył radości i wzruszenia.

W tym artykule dowiesz się o:

- Nie mogę w to uwierzyć. Jestem bardzo szczęśliwy. Trzy tygodnie, które dzieliły mnie od ostatniego turnieju do zawodów w Melbourne były bardzo trudnym czasem. Źle sypiałem. Nie kalkulowałem, ile punktów mi potrzeba. Wiedziałem, że mam dużą przewagę, ale musiałem być do końca skupiony. Pamiętałem, co stało się przed rokiem, kiedy kontuzja stanęła mi na drodze do sukcesu -  mówił uśmiechnięty, ale i wyraźnie wzruszony Jason Doyle.

Historia Australijczyka jest materiałem na ciekawą książkę, a może nawet scenariusz filmowy. - Marzenia się spełniają. Ciężką pracą doszedłem do tego sukcesu. Jestem mistrzem świata, a zdobycie tytułu w ojczyźnie smakuje wyjątkowo. Przecież jeszcze kilka lat temu chyba nikt by nie uwierzył, że zostanę mistrzem świata. Sam bym chyba w to nie uwierzył, gdybym to wtedy usłyszał. Ostatnie cztery, pięć lat były niesamowite - dodał w rozmowie na antenie Canal+ Doyle.

Ostatnie miesiące były niezwykle udane zarówno w życiu prywatnym, jak i sportowym dla Jasona Doyle'a. W marcu ożenił się, a małżonka jako jedna z pierwszych gratulowała mu na Etihad Stadium tytułu najlepszego żużlowca świata. - Dziękuję swoim najbliższym. Przede wszystkim mojej żonie, a także całemu mojemu teamowi. To jest niewiarygodne. Nie dociera to jeszcze do mnie. Wielu ludzi mi pomogło. Naprawdę, w moim otoczeniu znalazły się osoby, bez których nie doszedłbym na szczyt - podkreślał nowokreowany mistrz świata.

ZOBACZ WIDEO To był jego sezon. Nie potrafi zliczyć wszystkich medali

Źródło artykułu: