Radosław Gerlach, WP SportoweFakty: Jak pani odbiera doniesienia medialne o przejęciu Stali Rzeszów przez Ireneusza Nawrockiego?
Marta Półtorak, prezes Stali Rzeszów w latach 2004-2013: Wspaniale, że ktoś chce przejąć Stal i wyprowadzić ją na prostą. Póki co odnoszę jednak wrażenie, że o Ireneuszu Nawrockim za dużo się mówi i pisze. Jeśli ten pan zrealizowałby 1 procent z tego co obiecał, to byłoby to bardzo dużo.
Czyli jak na razie podchodzi pani do tematu sceptycznie?
No chyba jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś nie wydał ani złotówki, a było o nim tak głośno. To główny powód. Natomiast nie chciałabym nikogo dyskredytować, bo być może pan Nawrocki zrealizuje swoje obietnice. Ale na tę chwilę to Nikodem Dyzma mógłby się od niego uczyć.
ZOBACZ WIDEO Sparta Wrocław nie szkoli? Andrzej Rusko zaprzecza tej teorii
Stal miała zostać przejęta już na początku października. Tymczasem ten miesiąc dobiegł końca.
Ja całej tej sytuacji nie rozumiem. Przejęcie klubu odbywa się na zasadzie wyłożenia pieniędzy i skonstruowania nowej umowy. Nikt nie mówi w międzyczasie, że temu zawodnikowi zapłaci, a temu nie. Żaden sponsor nie mówi wówczas do publicznej wiadomości, że ściągnie Grega Hancocka. Ostatnio przewinęło się też coś o Jasonie Crumpie. Może ten kierunek również jest rozważany? Nie chciałabym za dużo powiedzieć, ale pewne sytuacje przestały mnie bawić. To co obecnie dzieje się w Stali Rzeszów przypomina mi legendę o kocie w butach. Tu 2 miliony, tam 5 milionów, tu Wisła Kraków, tam Stal Rzeszów. Powoli sama zaczynam się gubić w tym wszystkim. Ta bajka o kocie idealnie wpisuje się w teraźniejszość.
W klubie próbują się tłumaczyć, że jest problem z przepisaniem kredytów na pana Nawrockiego.
Ale jaki to jest problem? Po jaką cholerę ktoś chce przepisać kredyt na inną osobę? Jeśli jest problem z przepisaniem kredytu to oznacza że ktoś musi być niewiarygodny finansowo. Nie spotkałem się jeszcze z sytuacją, aby nowy inwestor miał formalny problem z przepisaniem czy refinansowaniem zadłużenia. Pod warunkiem że jest wiarygodny. Słyszał pan kiedyś o jakimś sponsorze, który przychodzi do klubu i ma problem z przepisaniem długu? Albo żeby ktoś mówił o płaceniu zawodnikom w sztabkach złota? Ale jak się ogląda za dużo filmów, to wtedy ta wyobraźnia tak właśnie buzuje.
Zakładając że Ireneusz Nawrocki w końcu zostanie właścicielem Stali, to jaką pierwszą poradę usłyszy od pani, jako wieloletniej prezes klubu?
Więcej działać i mniej mówić. To podstawa. Trzeba zabrać się do roboty i nie opowiadać o tym co będzie się robić, a czego nie. Odnoszę wrażenie, że w obecnej sytuacji takie opowieści bardziej szkodzą klubowi niż pomagają.
A co z obecnymi działaczami? Zapowiada się na nowe otwarcie ze starymi twarzami. Może trzeba sięgnąć po kogoś z zewnątrz?
W Rzeszowie jest dużo osób, które mają pojęcie na temat sportu żużlowego i trzeba je tylko odpowiednio wyłowić. Nie wiem czy szukanie kogoś z Polski miałoby sens. Byłabym daleka od pochopnego rozliczania poszczególnych działaczy, bo sama nie znam sytuacji wewnątrz klubu. Przede wszystkim, ja bym poczekała na jakiekolwiek konkrety. Póki co wygląda to tak jakby Genowefa Pigwa stwierdziła, że da 10 milionów złotych, ściągnie zawodników z Ekstraligi, a na końcu okaże się że porozdawała wszystkie karty. Naprawdę ciężko mi się wypowiadać w tym temacie. Przez chwilę całe to zamieszanie było nawet śmieszne, ale teraz nie jest to już nawet nudne. Nie chcę nikogo urazić, ale najpierw poczekajmy na konkretne działania.
Raczej ciężko wyobrazić sobie Grega Hancocka startującego w trzeciej klasie rozgrywkowej.
Biorąc pod uwagę własne doświadczenie, to najważniejszym argumentem w negocjacjach zawsze będą finanse. Tyle że zawodnik klasy światowej z mistrzowskimi ambicjami nigdy nie zdecyduje się zejść tak nisko. Chyba że będą to wyłącznie wakacje, dobrze opłacane. Być może jest to jakieś szczęście początkującego, który nie wie o czym mówi, ale w końcu uda mu się dokonać takiego transferu. Mój sposób myślenia zupełnie odbiega od tego, o czym teraz mówimy. Powtarzam jeszcze raz: sponsor najpierw powinien przyjść do klubu, wyłożyć pieniądze, dokonać transakcji i dopiero wtedy o tym mówić. A tutaj mamy sytuację zupełnie odwrotną. Wszystko dzieje się w drugą stronę. To nowość w biznesie.
A jaki cel postawi pani przed nowymi władzami?
Aby udało się odbudować płynność finansową, którą klub miał za moich czasów. Wtedy spojrzę na to wszystko zupełnie innym okiem. Póki co odbieram obecną sytuację w kategorii żartu i to niezbyt dobrego.