Mateusz Jach: Hans "Profesor" Nielsen

Serca wszystkich kibiców zgromadzonych podczas ostatniego meczu w Pile zabiły mocniej, gdy z parkingu na tor w plastronie Polonii wyjechała żywa legenda tego klubu i całego żużla - Hans Nielsen. Przed oczami najzagorzalszych kibiców stanęło prawie ćwierć wieku pięknej kariery, dwadzieścia dwa wywalczone medale mistrzostw świata i niezapomniane wyścigi w polskiej lidze w barwach Lublina i ukochanej Piły.

O sobie mówił, że jest chłopakiem, który od trzynastego roku musiał ciężko pracować na swoje motory. Bo tak było w rzeczywistości, Hans Nielsen urodził się w drugi dzień świat Bożego Narodzenia 1959 roku w niewielkim Brovst, na północy Półwyspu Jutlandzkiego w wielodzietnej duńskiej rodzinie. Mając szóstkę rodzeństwa marzył o wielkiej karierze motocyklowej, dlatego już jako bardzo młody chłopak pracował i odkładał duńskie korony na upragnioną maszynę żużlową. Po wojażach wokół domu i startach na mini torze mając szesnaście lat zadebiutował w najniższej duńskiej lidze zdobywając dziesięć punktów.

Rok później był już młodzieżowym mistrzem Danii i śladem największych żużlowych sław zdecydował się na starty w ówcześnie najsilniejszej lidze świata – rozgrywkach brytyjskich. To tutaj startując w barwach "Gepardów" z Oxfordu, które reprezentował przez dziewięć lat zyskał przydomek "Profesor". Właśnie wtedy bowiem zdominował wszelkie rozgrywki w jakich startował. Przez siedem lat nie schodził z podium IMŚ trzy razy je wygrywając, wraz z Erikiem Gundersenem, Janem Oswaldem Pedersenem i Tommy Knudsenem stworzył najsilniejszą drużynę narodową świata, wygrywał niezliczoną ilość turniejów indywidualnych (np. Mistrzostwa Ligi Brytyjskiej, Indywidualne Mistrzostwa Danii czy nasz polski Memoriał im. Edwarda Jancarza). To Nielsen zapoczątkował napływ obcokrajowców do naszej ligi. Podpisanie kontraktu w 1990 roku na starty w klubie z Lublina i jego pierwszy niezapomniany mecz w barwach "Koziołków" były wielkimi wydarzeniami sportowymi odnotowanymi w całym kraju. Wspólnie z m.in. Markiem Kępą, Dariuszem Stenką, Dariuszem Śledziem, Jerzym Mordelem, Leigh Adamsem, Antoniem Kasperem oraz Jerzym Głogowskim wkrótce zdobywa wicemistrzostwo DMP, które do dzisiaj jest największym żużlowym sukcesem nad Bystrzycą.

Hans Nielsen podczas niedzielnej wizyty w Pile, na zdjęciu z prezesem klubu Markiem Wieczorkiem

Kłopoty finansowe i słaba postawa Motoru sprawiają, że Hans Nielsen przechodzi do pilskiej Polonii, której wierny będzie do końca kariery. Doskonała postawa Duńczyka sprawia, że na żużlowej mapie Polski pojawia się bardzo mocny ośrodek, który po dwudziestu czterech latach przerwy, reaktywowany ma nawiązać do tradycji z lat sześćdziesiątych. Rzeczywistość szybko przerasta marzenia, a młody, ale profesjonalnie prowadzony klub przez cztery sezony nie schodzi z podium DMP. W ostatnim sezonie Hansa Piła zdobywa upragnione drużynowe złoto pięknie koronując starty Duńczyka na polskich torach. Pod jego skrzydłami kształtują się m.in. Jarosław Hampel, Rafał Dobrucki, Tomasz Gapiński czy Rafał Okoniewski. To właśnie w Pile Hans Nielsen organizuje swój turniej pożegnalny, do którego wyjeżdża jak gwiazda Hollywood na motocyklu umieszczonym na wielkiej platformie. "Profesor z Oxfordu" kończy karierę w wielkim stylu, będąc na topie, jako drugi wicemistrz świata. Swoją dyspozycję potwierdza w swoich zawodach pożegnalnych, w których jeździ jak za najlepszych lat. Ich zwycięzca Chris Louis jest kreowany na jego następcę, przyszłego lidera Polonii. Syn Johna Louisa, w przeszłości wicemistrz świata i mistrz świata juniorów z Lwowa nie zbliża się jednak do legendy Duńczyka.

Hans był wielki nie tylko na torze, ale i poza nim. Nie był showmanem jak Gary Havelock czy Micheal Lee, ale potrafił na przykład nie zgadzając się z decyzja sędziego wykluczającą go z powtórki wyścigu w proteście położyć się na torze i nie schodzić z niego nawet, gdy było to już niebezpieczne. Wprowadzał nowinki techniczne. Jako jeden z pierwszych testował i zaczął jeździć na silnikach zamontowanych do ramy poziomo, wprowadził modę na zakładanie osłon na obie felgi. Nielsen choć spokojny w parkingu, był charakterny. Wyłamał się z "gangu Olsena", nie pałał sympatią do jego twórcy (ze wzajemnością), a na podium zawodów potrafił odwrócić się od kolegi z drużyny narodowej Tommy Knudsena i w ogóle na niego nie zwracać uwagi.

Gdy w 1994 roku podczas ostatniego jednodniowego finału IMŚ w kameralnym Vojens na "swoim" torze Hans przegrywał tytuł w wyścigu barażowym po niezapomnianym ataku Tony Rickardssona ścinającego spod bandy do krawężnika pojawiły się opinie, że właśnie wtedy skończyła się era romantycznego speedway’a. Nielsen podniósł się jednak po tej porażce i w cuglach wygrał pierwszy cykl Grand Prix rok później. Podczas kariery zawodniczej myślał o przyszłości, inwestował zarobione na torze pieniądze. Związał się z Suzanne, z którą potrafił przyjechać na mecz do Gorzowa w samochodzie osobowym z przyczepką z motocyklami. Już wtedy był bardzo rodzinny, z drugiej strony będąc nawet z rodziną na meczu nigdy nikomu nie odmówił autografu, zdjęcia. Interesował się klubem, pomagał juniorom. Waldemar Walczak tak mocno naśladował swojego mistrza, że odkupił od niego kewlar i często zdzierał plastikowe osłony kosza sprzęgłowego, bo tak bardzo chciał wypracować niską sylwetkę na motocyklu na wzór wielkiego Hansa.

"Profesor" nadal śledzi żużlowe wyniki, choć na stadionach nie pojawia się zbyt często. Po latach zgiełku i życia na walizkach prowadzi firmę, a odpoczywa grając w golfa lub jeżdżąc konno. Jak prawdziwy mistrz nie pozostał jednak głuchy na zaproszenie odradzającego się pilskiego klubu na mecz z Łodzią. Wyprowadził zawodników do prezentacji, wyjechał na motocyklu do rundy honorowej, przyjął wszelkie upominki i tytuły, ale podczas meczu wolał być w parkingu niż na trybunie honorowej. Bo mistrz Nielsen zawsze był i jest naturalny, dlatego zdecydowanie bliżej mu do maleńkiego Brovst niż do głównej i reprezentacyjnej arterii Vesterbro w Kopenhadze.

Komentarze (0)