Arkadiusz Potoniec w barwach Orła Łódź jeździł już w minionym sezonie. Do drużyny Janusza Ślączki trafił na zasadzie wypożyczenia z Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra. Tak samo miało być i tym razem. Łodzianie ustalili warunki współpracy z młodzieżowcem. Brakowało tylko podpisu pod kontraktem. Młody żużlowiec postanowił, że ostatecznie go nie złoży.
- Szkoda, że tak długo przedłużał. Myśleliśmy, że jest dżentelmenem. Nasz klub postępował wobec niego fair, a on zachował się jak się zachował. Jego wybór - komentuje całą sprawę Witold Skrzydlewski.
Potoniec wybrał ostatecznie ofertę Stali Rzeszów. Orzeł nie zamierzał uczestniczyć w licytacji o zawodnika. - Kiedy do nas przyjechał i rzucił warunki, jakie otrzymał w klubie z Rzeszowa, to wypadało, żeby pojechał tam podpisać kontrakt. Dla nas to nie jest jeszcze ekstraligowy zawodnik, żeby płacić takie pieniądze. Trzeba się jednak cieszyć, że są sponsorzy, którzy mogą tyle zapłacić. Mnie na taki wydatek nie stać - wyjaśnia Skrzydlewski.
Młodzieżowiec postawił Orła w trudnej sytuacji, bo łodzianie brali pod uwagę również innych juniorów. Gdyby Potoniec dał im znać wcześniej, to do Łodzi mógł trafić Patryk Fajfer, który wylądował ostatecznie w Pile. - Wystarczyło, że wiedzielibyśmy dwie godziny wcześniej - zdradza Skrzydlewski.
W tej chwili łodzianie mają w kadrze dwóch juniorów - Jakuba Miśkowiaka i Mateusza Błażykowskiego. Czy można zatem spodziewać się jeszcze jakiegoś transferu? - To jest temat dla trenera - ucina temat prezes i główny sponsor Orła.
ZOBACZ WIDEO To był jego sezon. Nie potrafi zliczyć wszystkich medali