Fatalny wypadek miał miejsce 1 czerwca 2009 roku, podczas półfinału Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w Abensbergu. W 5. wyścigu motocykle Sönke Petersena i Josha Grajczonka sczepiły się, a 20-letni wówczas Niemiec uderzył w drewnianą bandę. Został przetransportowany helikopterem do szpitala, ale lekarze nie byli w stanie pomóc mu na tyle, żeby odzyskał czucie w nogach. Złamał pierwszy kręg lędźwiowy, a rdzeń kręgowy został przerwany. Dziś walczy o powrót do zdrowia i wierzy, że stanie kiedyś na własnych nogach.
- Sönke balansuje pomiędzy radością jeżdżenia na motocyklu żużlowym, a smutkiem jaki dostał w postaci wózka inwalidzkiego. Niegdyś balansował na granicy życia i śmierci, teraz balansuje na granicy mocy i niemocy, odnajdując siebie pomiędzy szczęściem i nieszczęściem. Utrzymanie życiowej równowagi ma inną granicę u każdego z nas - mówi Angelika Nowak, autorka książki "Balans", ukazującej historię niemieckiego żużlowca.
Pokazuje ona problem niepełnosprawności, nie tylko ten architektoniczny, ale i ten, który każdy z nas ma w głowie. Sönke Petersen chce pokazać poprzez swoje życie, że jest taki jak my, tylko ma niesprawne nogi.
- Pomijając pijanych ludzi na imprezie, więcej jest jednak tych, którzy nie pytają, nie podchodzą, jeśli nie mają w sobie wlanych promili, gdyż krępuje ich moja obecność. Wielu ludzi nie wie, co powiedzieć, jak powiedzieć, jak dobrać słowa, żeby nie urazić. Ja te wpadki lubię, bawią mnie takie w stylu: "No dalej, wstajemy i idziemy" czy "bujaj się". Ja jestem jak każdy inny, tylko kończyny dolne odmówiły mi posłuszeństwa. Wiesz, czasami mam łatwiej, bo do samolotu pomagają mi wsiąść, nie muszę lecieć, aby zająć miejsca w tanich liniach lotniczych. Z jedną tylko różnicą, to są udogodnienia VIP-a. A ja chcę ginąć w tłumie - opowiada Sönke w książce.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob: Nikt nie będzie musiał mi robić zdjęć z ukrycia
Zakończona kariera nie spowodowała, że odsunął się od żużla. Ciągle funkcjonuje w tym sporcie. Był menedżerem MSC Brokstedt, podczas Speedway Best Pairs opiekował się City Teamem, cały czas sprawuje pieczę nad młodzieżową reprezentacją Niemiec. Petersen założył też firmę P-fly, która produkuje sprzęgła.
Gdy jeździł, na wszystkich zawodach towarzyszył mu ojciec, nagrywając wyścigi z jego udziałem. - Jednego wieczora usiedliśmy i oglądaliśmy zawody. Faktycznie było tego mnóstwo. Otworzyliśmy z Sönke piwo i pokazywał mi wszystkie nagrania, łącznie z tym z jego wypadku. Przez moment bałam się, że z mojej winy będzie do tego niepotrzebnie wracał. Na tych filmikach biegał, chodził, pchał motocykl - mówi Angelika Nowak. - Wiesz, mam to wszystko, niby fajna pamiątka, ale w ogóle tego nie oglądam. Stoi tylko na półce i po porostu jest - wyjaśnia Petersen.
Wypadek sprawił, że jego świat początkowo się zawalił. Wszystkiego musiał się uczyć na nowo. - Powiedziałem, że daję sobie 10 lat. Jeśli przez dziesięć lat nie wstanę, to popełnię samobójstwo. Dokładniej, że się powieszę. Podejście psychologiczne jest bardzo istotnym elementem całej terapii. Jeśli nikt nie spodziewał się parę lat temu, że będę jeździł na wózku, teraz mają prawo nie spodziewać się, że będę chodził. Oczywiście wiele by mi to ułatwiło w życiu, ale teraz nie jest wcale tak źle. Udaje mi się być silnym, bo znalazłem powód, dla którego to się stało. Nie rozpamiętuję jednak tego i staram się już nie pytać: "dlaczego?" Nie chciałem tego i mimo wszystko mój los był w przeznaczeniu zapisany. Teraz świadomie swój los oddaję w ręce przeznaczenia, bo już się go nie boję. To on doświadczył mnie wystarczająco mocno. Nie dość, że odebrał mi sprawność życia codziennego, to zabronił tym samym robić to, co kocham. Dlatego ja nauczyłem się kochać inne rzeczy. Do wszystkiego w życiu jesteśmy w stanie się przyzwyczaić, lecz nie wszystko jesteśmy w stanie zaakceptować. Musimy się z tym, czego nie rozumiemy i z tym, co się wydarzyło, po prostu pogodzić - wyjaśnia.
Po wypadku Sönke miał wiele problemów z rodziną. Ojciec nie chciał mu oddać feralnego motocykla, więc postanowił wykraść go z garażu i obecnie tworzy on część umeblowania salonu. Na początku izolował się, ale w pewnym momencie musiał podtrzymywać na duchu rodzinę bardziej niż siebie. Cała uwaga skupiała się na nim, przez co siostra czuła się tak pominięta, że popadła w anoreksję.
- Musisz nauczyć się być samemu i mieć czysty umysł. Najważniejsze, abyś polubił siebie i umiał spędzać czas sam ze sobą. To podobnie, kiedy jesteś w związku z partnerem czy też partnerką i nagle wasze drogi się rozchodzą. Jest ci źle, smutno, wracasz do wspomnień i zamęczasz się milionem pytań. Wcześniej miałeś do kogo się odezwać, a tu samotność. Musisz nauczyć się spędzać czas ze sobą na nowo. To samo przyniósł wypadek. Często mówiłem: "Odejdźcie, chcę być sam". Ja jednak chciałem być sam, żeby się nad sobą użalać. Chyba wolałem litość nad samym sobą niż litość innych nade mną - opowiada.
Rehabilitacja jest bardzo kosztowna. Jak to często bywa, zaraz po wypadku pomoc płynęła z wielu stron, w tym z Polski, gdzie Sönke miał ważny kontrakt z Wybrzeżem Gdańsk. Zdarzało się jednak też tak, że wsiadał w samochód i sam jeździł zdobywać skierowania i pieniądze na rehabilitację. Stworzył sobie nawet mapę lekarzy specjalistów. To ciężka praca. Miesiąc rehabilitacji w ośrodku kosztuje aż 26 tysięcy euro. W skali roku łatwo policzyć jaki to koszt. Z dofinansowania do recept otrzymuje miesięcznie około 20 tysięcy euro, więc 6 tysięcy musi każdego miesiąca dokładać z własnej kieszeni.
- Zdobywając tytuł mistrza świata, ma się prawo czuć najlepszym, lecz nie doskonałym. Gdyby z dążenia do sprawności zrobić dyscyplinę sportową, zapewne Sönke by przodował. Jeśli dać medal za siłę woli, miałby już półkę z medalami. Gdyby grać hymn za pozytywne myślenie, Sönke znałby tylko jedną melodię. On walkę o mistrzostwo świata na żużlu przerzucił na walkę o sprawność. Codziennie mierzy się z wyzwaniem. Pozwala mu na to z pewnością charakter wypracowany w zawodzie sportowca. Jeśli przyjdzie ci do głowy oceniać innych włącznie przez pryzmat tego, co widzisz, dwa razy się zastanów. Niech wygórowane ambicje nie zaprowadzą cię tam, gdzie sam lucyfer nawraca… - to jeden z fragmentów książki.
"Balans" ocieka pozytywem. Pokazuje ciężką drogę po sprawność. - Sönke zasłużył na pokazanie jego historii z wielu powodów. Najważniejszym jest ten, że jest wspaniałą osobą, która nauczyła mnie pokory do życia, a skoro mnie tak wiele nauczył, to może jego historia dotrze też do innych. Chciałabym, aby ludzie przypomnieli sobie o Sönke, bo on nie zdołał pokazać wszystkiego co potrafi na torze, ale nie zmienia to faktu, że może realizować się poza nim. Tak ja oceniam jego osobę i taki jego prawdziwy obraz chciałam przedstawić w książce - wyjaśnia Angelika Nowak.
- Nigdy nie zwątpiłem w moją podróż po sprawność. Wiem, że przeznaczenie odebrało mi zdrowie i wierzę, że gdzieś tam w gwiazdach, zapisany jest dzień, kiedy wstanę. Nie wiem jak długo będę na to czekał, ale się doczekam. Nie wiem, czy po śmierci ludzie mają nogi, czy też nie, ale nawet jeśli tam miałbym biegać, to ja sobie poczekam. Oczywiście wolałbym stąpać tu po ziemi - mówi Sönke Petersen.