- Mogę się przysiąść? - zapytał - Nigdzie nie ma miejsca...
- Proszę - odpowiedział mężczyzna siedzący przy stoliku i przesunął się kawałek. Drewniana ława dawała wygodne oparcie. Barman podał piwo. Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Przybyły mężczyzna zauważył zwinięty w kłębek magazyn żużlowy.
- Pan na Grand Prix? - zagadnął
- Owszem. Pan również?
- Tak. G. - przedstawił się
- P. - odpowiedział mężczyzna i podali sobie dłonie.
G. dopiero teraz zauważył, że P., jest siwym, łysiejącym nieco człowiekiem. Jeśli łysieje się od przodu to znaczy, że powodem łysienia, jest myślenie. Od tyłu - erotyzm, zatem mężczyzna ten musiał łysieć od myślenia o erotyzmie.
- To na kogo pan stawia? - zapytał G.
- Dzisiaj? Czy ogólnie? - przeszył towarzysza wzrokiem P.
- Hmm. Ogólnie.
P. milczał przez chwilę. Uniósł kufel z piwem, zamoczył wargi i rzekł:
- Wierzę w naszego Tomka.
- Nadal? - zdziwił się G. - Myślę, że najlepsze lata ma już za sobą. Co najwyżej pojedyncze turnieje.
- Proszę pana, dopóki Jarek nie wejdzie do Grand Prix, to jest wciąż nasza jedyna nadzieja. Trzymam za niego kciuki.
- Ja też, ale to już melodia przeszłości według mnie. Ja tam myślę, że wreszcie zaskoczą wiecznie młodzi: Andersen i Jonsson.
- Albo będą musieli poczekać na odejście starych wyg. Chociaż wtedy może być już dla nich za późno.
- A przy okazji starych wyg. Co z Adamsem? Ponoć miał kończyć z Grand Prix? - spojrzał na towarzysza rozmowy badawczo G.
- Rozmyślił się - to była dla niego duża rozterka. Wciąż marzy o pierwszym tytule - jak nasz Tomek. Wprost niewiarygodne, że tak wybitni jeźdźcy nie mają na swoim koncie tytułu mistrzowskiego.
- Skostniały ten cały cykl - pokręcił głową G.
- Nie ma co przesadzać. W Grand Prix powinni jeździć najlepsi. Poza tym trzeba już mieć trochę doświadczenia, aby przez 11 turniejów utrzymać poziom. Wspomniany przez pana Adams w walce o najwyższe trofea zaczął się liczyć dopiero w okolicach trzydziestki. W tym roku i tak jest dużo młodej krwi.
- Sajfutdinov? - zerknął badawczo G.
- Chociażby. Jest nieobliczalny. Pamięta pan jak w 2005 roku przeszedł do finału Mistrzostw Europy Juniorów i go zdyskwalifikowali?
- Jak to? - G. wybałuszył oczy
- Ano, bo nie miał skończonych 16 lat.
- Niesamowite... Skoczę po jakieś paluszki - zaproponował G. i zniknął przy barze.
Po chwili wrócił.
- Obawiam się nieco o naszych "Orłów" - P. poczęstował się paluszkiem
- Holtę?
- To nie orzeł. Myślę, że w tym roku się raczej nie utrzyma.
- Ja wierzę w jego ofensywny styl, chociaż początek sezonu ma słaby, ale cykl jest długi. Tor zweryfikuje wszelkie gdybania - zawyrokował G.
- Jestem ciekaw jak Walasek z Ułamkiem sobie poradzą. Grand Prix to dla nich nie nowość. O ile Ułamek nigdy nie zachwycał, o tyle interesująco zapowiadają się starty zielonogórzanina. Ciekawi mnie ten fenomen, że jako debiutant spisywał się całkiem dobrze, a w roku następnym dochodziła presja chyba, bo już dużo gorzej było...
- Jak to z Polakami z reguły. Szkoda, że Cegła skończył jak skończył. Szkoda mi chłopaka. Zawsze jak słyszę jego głos w trakcie spotkań żużlowych, łza mi się kręci w oku. Eh. Wierzę mimo wszystko, że biało - czerwoni namieszają w cyklu. Tak jak Bjerre. Jeździ odważnie.
- A pamięta pan Drymla? Też jeździł odważnie, a dzisiaj?
- Jak to kontuzje potrafią zniszczyć karierę. Tych najlepszych i tych o których nikt nie słyszał - zamyślił się G. - Okrutny sport.
- Tak jak z Louisem było.
- A propos Brytyjczyków. Mają jakiegoś reprezentanta? Chyba żaden się w tamtym roku nie utrzymał?
- Dostali dwie dzikie karty - beznamiętnie odrzekł P.
- Pewnie Nicholls. W tym roku dla Grand Prix nawet z rodzimej ligi zrezygnował. Zależy mu. Chyba czuje, że to dla niego ostatni dzwonek na spektakularny sukces. A ten drugi?
- Harris.
- Harris?! - wykrzyknął G. - Niemożliwe! Zamiast niego bardziej chociażby nasz Hampel zasłużył na dzikusa!
- Oficjalnie naszych jest już czterech. To naprawdę dużo...
- Dobrze, dobrze, ale czemu w takim razie nie Chris Holder?
- Nie dojdziesz pan prawdy - machnął dłonią P. - Wyspiarze, za czasy przeszłe chyba, mają urzędowo dwa miejsca w cyklu.
Nasi rozmówcy zauważyli, że w Pradze, na słynnym stadionie Marketa, na którym zwyciężył w 1999 Tomasz Gollob, na którym dwa razy Jarosław Hampel był drugi, a Polacy zawsze czuli się nieźle - trwała prezentacja. Wypełnione po brzegi trybuny kipiały życiem. Wszyscy zgromadzeni stanowili jedną rodzinę, chociaż co piętnasty miał innego faworyta.
Kolorowy tłum owacjami witał kolejno prezentowanych kandydatów do mistrzowskiego tronu, z których każdy jeszcze przez najbliższe kilka minut będzie miał teoretycznie równe szanse na tytuł.
- Kim jest ten blondyn którego teraz pokazują? - wskazał palcem na ekran G.
- Lindgren.
- Ale w tamtym sezonie to chyba średnio jeździł?
- Puka nieśmiało do czołówki, ale wątpię, aby się w tym roku już w niej uplasował. Co prawda, ma przebłyski dobrej jazdy - jak bodajże w Goeteborgu w minionym sezonie, ale jeszcze brakuje mu do najlepszych. Jest młody. Ma czas.
- Polscy mechanicy brylują w boksach podobno.
- A tak, tak. Złote rączki - uśmiechnął się P.
- Wie pan. Tak sobie myślę, że przydałoby się poza Europą organizować również te turnieje.
- Nie ma się co spieszyć. Ja bym dał jeszcze czas tym z IMG - BSI. I tak zrobili już kawał dobrej roboty jeśli chodzi o medialność. Problemem jest geografia żużla. Ostatnim wielkim Amerykaninem jest Hancock. Niedługo zakończy karierę i zostanie pustka, bo zanim młodzi Amerykanie dojdą do głosu, może minąć sporo czasu.
- Ten problem raczej nie spotka Australijczyków.
- Przy okazji. Który z wielkich faworytów? Crump, czy Pedersen?
- Jeśli zamieszanie z Pedersenem nie wpłynie destabilizująco na jego automatyzm, to jedynie Crump jest w stanie mu przeszkodzić. I bardziej jemu kibicuję niż Pedersenowi. Duńczyk nigdy nie będzie miał estymy jaką darzono choćby jego rodaka Hansa Nielsena czy Tony’ego Rickardssona. Nie ta klasa.
- Prawda. A co do rywalizacji to ja trzymam kciuki, żeby rywalizacja o koronę była pełna niespodzianek.
- O, wyjeżdżają do pierwszego biegu.
Silniki pracujące na najwyższych obrotach uciszyły zgromadzonych w klubie kibiców. Barman zastygł w bezruchu z kuflem w dłoni i ściereczką na ściance.
- Niech zwycięży najlepszy!
- Niech zwycięży sport!
Bartłomiej Jejda