31 sierpnia 2013 roku to dzień, który z pewnością śni(ł) się po nocach rosyjskiemu żużlowcowi. W ówczesnym sezonie wszystko szło po myśli Sajfutdinowa. Po raz pierwszy w karierze zmienił barwy klubowe - przeszedł z bydgoskiej Polonii do Włókniarza Częstochowa. Być może to właśnie ta zmiana wyzwoliła u "baszkirskiej torpedy" nowe pokłady energii, bowiem nie tylko był liderem zespołu z województwa śląskiego, ale przede wszystkim jeździł niesamowicie skutecznie w cyklu Grand Prix. Dość nieoczekiwanie to właśnie on i Tai Woffinden mieli ze sobą stoczyć walkę o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata na żużlu. Mieli, bo Sajfutdinow swoje marzenia o tytule musiał odłożyć na później z powodu poważnej kontuzji.
Tego dnia Unibax Toruń mierzył się na własnym torze z Włókniarzem w pierwszej półfinałowej odsłonie Ekstraligi. Sajfutdinow miał być tym, który wprowadzi częstochowian do dwumeczu decydującego o złotym medalu rozgrywek. - Na pewno Emil był w tamtym okresie jednym z czołowych zawodników polskiej ligi, świetnie przygotowanym kondycyjnie i sprzętowo. Stanowił o sile naszej drużyny - wspomina ówczesny trener Włókniarza Grzegorz Dzikowski. Od samego początku spotkanie obfitowało w wielkie emocje. W feralnym siódmym wyścigu pod taśmą stanęli: Adrian Miedziński i Kamil Brzozowski ze strony gospodarzy oraz Artur Czaja i Emil Sajfutdinow, reprezentujący przyjezdnych.
Rosjanin nieźle wyszedł ze startu, wykorzystał atut pierwszego pola i wypchnął Miedzińskiego, robiąc tym samym miejsce dla Artura Czai. Młodzieżowcowi z Częstochowy zabrakło jednak prędkości, przez co już na przeciwległej prostej pierwszego okrążenia z łatwością wyprzedził go duet torunian. Następnie Miedziński wszedł pod Emila i bardzo mocno poszerzył tor jazdy, w związku z czym zabrakło miejsca dla rywala z Częstochowy, który zahaczył o bandę i upadł na wysokości wieżyczki sędziowskiej. Co gorsza, na leżącego na torze Sajfutdinowa wpadł Kamil Brzozowski i bardzo mocno go pokiereszował! Również jadący z tyłu Czaja nie zdołał go ominąć i on również trącił klubowego kolegę swoim motocyklem.
Żużlowiec został odwieziony do toruńskiego szpitala, gdzie stwierdzono złamanie ręki w łokciu. Jakiś czas później poinformował fanów, że kontuzja eliminuje go ze startów do końca sezonu. Tym samym Sajfutdinow stracił szansę na tytuł mistrza świata, a Włókniarz nie zdołał awansować do finału Ekstraligi. - Pomimo braku Emila osiągnęliśmy dobry wynik. Nie pomagały nam kontrowersyjne decyzje sędziego. Szkoda, że nie wystartowaliśmy w finale, bo byliśmy w tamtym sezonie bardzo mocni. Gdybyśmy awansowali do najważniejszego dwumeczu, mógłby to być jeden z piękniejszych finałów od lat. Brak Sajfutdinowa okazał się kluczowy, bo zabrakło nam naprawdę niewiele - przyznał szkoleniowiec częstochowian.
Dość nieoczekiwanie sędzia zawodów, Wojciech Grodzki, wykluczył Rosjanina z powtórki. Na szczęście zdołał on wrócić do zdrowia w kolejnym sezonie, by reprezentować... Unibax Toruń. Zdarzało się nawet, że startował w parze z Adrianem Miedzińskim. Sajfutdinow zrezygnował jednak z występów w cyklu Grand Prix. Wrócił do niego dopiero w minionym sezonie, ale nie zdołał włączyć się do walki o medale. - Ten wypadek w znacznym stopniu wpłynął na dalszą karierę Emila. To była bardzo poważna kontuzja, która zahamowała nieco Rosjanina. Myślę jednak, że Sajfutdinowa stać nawet na zdobycie medalu mistrzostw świata. Jest bardzo ambitnym i profesjonalnym zawodnikiem, jeżdżącym zawsze fair. Współpraca z nim, to była czysta przyjemność, dlatego życzę mu wszystkiego najlepszego! - dodał na zakończenie Dzikowski.
ZOBACZ WIDEO Finał PGE Ekstraligi to był majstersztyk w wykonaniu Fogo Unii!
Szczęście, że Emil wyszedł z tego bez szwanku i aktualnie zalicza się do bardzo dobrych żużlowców.
Czy to zahamowało Jego karierę?
Hmm Czytaj całość
I tak będzie się zawsze działo jak sędziowie nie będą ponosili Czytaj całość