Urodzony w 1940 roku żużlowiec, jeżdżący na brytyjskich torach w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy pozwalały na to przepisy startował z flagą szkocką na piersi. Wspólnie z Jimem McMillanem byli blisko medalu Mistrzostw Świata Par.
Konrad Mazur, WP SportoweFakty: Jak to się stało, że został pan żużlowcem?
Bert Harkins: Gdy byłem małym chłopcem, mieszkałem niedaleko stadionu, na którym jeździło Glasgow Tigers. Chodząc na mecze i będąc fanem drużyny, zrodziła się we mnie ambicja aby zostać żużlowcem, kiedy dorosnę. Imponowali mi zawodnicy tego klubu, a także Ken McKinlay.
Startował pan w lidze brytyjskiej w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Najlepszych wówczas dla żużla na Wyspach Brytyjskich. Jak pan wspomina swoje starty? Co panu najbardziej się podobało w jeździe, a co przykładowo przeszkadzało?
Prawdopodobnie najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała, było podpisanie kontraktu z drużyną Wembley Lions w 1970 roku. Zespół, który miał wspaniały stadion oraz świetną atmosferę. Dość frustrujące było z kolei dojeżdżać kilkadziesiąt kilometrów do Edynburga, ponieważ brakowało tam infrastruktury dla nowicjuszy, czy też początkujących. Tam dopiero można było spróbować przejechać kilka próbnych okrążeń po meczach ligowych. Spędziłem w ten sposób kilka lat, zanim dostałem się do zespołu.
Myślę, że wiele osób w pana otoczeniu przywołuje finał Mistrzostw Świata Par z 1970 roku. W Malmö, pan oraz Jim McMillan byliście bliscy sprawienia niespodzianki. Zajęliście wówczas czwarte miejsce przegrywając z parą Nowej Zelandii i Szwecji. Straciliście punkt do Anglii, którą reprezentowali wówczas Eric i Nigel Boocock.
Tak, byliśmy naprawdę blisko zdobycia tego medalu, ale mimo wszystko uważam, że zaskoczyliśmy ludzi już podczas półfinału na torze w Belle Vue, gdzie pokonaliśmy angielską parę i tym samym zakwalifikowaliśmy się do finału w Malmö.
Medal dla Szkocji byłby czymś wspaniałym. Patrząc na historię startów szkockich żużlowców, to była jedna z największych szans. Szkoda, że się nie udało.
Medal byłby czymś wspaniałym, to mogło dać dużo dobrego szkockiemu żużlowi. Niestety później przez decyzję FIM nie startowaliśmy już jako Szkocja w MŚP oraz w Drużynowych Mistrzostwach Świata.
Freddie Williams dwukrotnie wygrał Indywidualne Mistrzostwa Świata startując pod walijską flagą. Niestety ani pan, ani Jim McMillan, George Hunter, a nawet Ken McKinlay nie sięgnęliście po medal. Dzisiaj nie ma możliwości aby zdobyć medalu dla Szkocji, ponieważ zawodnicy z Wysp startują pod szyldem Wielkiej Brytanii.
Ken był najbliżej ze wszystkich Szkotów, aby wygrać IMŚ (dwa razy piąte miejsce dop. red.). Przez kilka lat mieliśmy kilku Szkotów, którzy byli wystarczająco dobrzy, aby ścigać się w reprezentacji Wielkiej Brytanii. Jim McMillan, George Hunter czy ja byliśmy uczestnikami tournee po Australii, jeżdżąc dla Lwów. Niestety dzisiaj nie mamy silnego żużlowca ze Szkocji. Naszą nadzieją są juniorzy.
Z perspektywy czasu czy potrafi pan powiedzieć, że kariera była udana?
Tak, myślę, że cieszyłem się jazdą na żużlu w trakcie mojej kariery. Co prawda miałem wiele kontuzji, które nie pomagały w skutecznej rywalizacji, ale jestem zadowolony z tego co doświadczyłem. I to trwa nawet do teraz, kiedy podróżuję na Grand Prix i oglądam najlepszych żużlowców na świecie.
Na przedmeczowych prezentacjach pojawiał się pan ubrany w czapkę w szkocką kratkę oraz kilt. Mając je na sobie pokazywał pan, że jest pan mocno związany z miejscem, z którego pan pochodzi. To wyróżniało pana spośród innych żużlowców.
Czapka i kilt dawały mi to dodatkowe wsparcie, szczególnie zagranicą. Pomagało mi to wyróżniać się z tłumu i być silniejszym. Szkocja nie jest wielkim krajem. Wielu moich rodaków jest bardzo patriotycznych i nieważne w jakiej dyscyplinie sportu rywalizują, chcą pokazywać swoją przynależność i skąd pochodzą.
Na torach brytyjskich spotykał się pan także z polskimi żużlowcami. Kto utkwił w pańskiej pamięci najbardziej?
Ścigałem się z Zenonem Plechem oraz Edwardem Jancarzem podczas ich pierwszej zamorskiej wyprawy, którą organizowali Ivan Mauger i Barry Briggs. Ścigaliśmy się wspólnie w Australii, Nowej Zelandii czy USA. Ja i "Eddy" jeździliśmy także dla wspólnego klubu z Wimbledon. Mimo iż minęło wiele lat, staram się utrzymywać kontakt z Zenonem.
Czym zajmuje się pan po zakończeniu kariery? Jak dużo czasu jest jeszcze na żużel w pana życiu?
W trakcie mojej kariery byłem sponsorowany przez Scott USA goggles. Kiedy zakończyłem karierę, wspólnie z żoną założyliśmy firmę, która zajmowała się akcesoriami do uprawiania sportów motocyklowych (Bert Harkins Racing). W ten sposób zostałem importerem towaru na Wielką Brytanię. Później dodaliśmy kilka produktów jak Acerbris z Włoch czy Premier Helmets.
Obecnie liga brytyjska jest dużo słabsza niż kiedyś.
Liga brytyjska była w tamtych czasach dużo silniejsza, a wszyscy wówczas najlepsi żużlowcy startowali w Wielkiej Brytanii. Jazda tutaj pozwalała zdobyć doświadczenie, aby wygrać mistrzostwo świata. Teraz, gdy najlepszym krajem do uprawiania żużla jest Polska, czołowi zawodnicy nie potrzebują dłużej ścigać się na Wyspach, gdy poziom jest dużo wyższy w Polsce. Także podróżowanie i logistyka jest łatwiejsza, jeśli bazują na kontynencie i nie muszą latać na wyspy oraz z nich wracać. Zawodnicy z GP pomagają podnosić poziom ścigania, ale nasz limit punktowy sprawia pewne kłopoty.
Od kilku lat czołowi zawodnicy uciekają z ligi. Inni jeśli zostają, często nie mogą zadomowić się w jednym miejscu, bo przy nowych przepisach ich wysoki KSM zmusza ich do zmiany klubu. Jeśli miałby pan jakiś pomysł na przywrócenie siły bądź naprawienie ligi brytyjskiej, to co to by było?
Na pewno potrzebny jest powrót zawodników z GP, ale to może być zbyt drogie dla wielu zespołów. Chciałbym także widzieć, w składzie każdego zespołu po dwóch rodowitych Brytyjczyków. Mamy kilku dobrze zapowiadających się zawodników, ale kilka klubów woli kontraktować młodego zawodnika z innego kraju, zamiast brytyjskiego. Potrzebujemy czołowych żużlowców, ścigających się w tej lidze. Oni są główną atrakcją dla fanów, szczególnie Jason Doyle, nowy mistrz świata. Mam nadzieję, że znajdziemy sposób, aby przywrócić ich do Premiership.
Jest pan Szkotem, a więc wie pan jak wygląda sytuacja w dwóch głównych ośrodkach żużla w Edynburgu i Glasgow. Szczególnie dużo dobrego mówi się o tym drugim mieście.
Glasgow ma się bardzo dobrze. Nowi promotorzy wykonali dużo dobrej pracy, doprowadzając m.in. do ulepszenia stadionu oraz toru. Jeśli chodzi o drugi tor w Szkocji, Edynburg także ma się w dobrym stanie. Mając nadzieję, że szkocki żużel będzie się rozwijał, może doczekamy się ponownie nowego, utalentowanego zawodnika z tego kraju w tym sporcie.
Przed rokiem do Premiership dołączyły zespoły Somerset Reberls i Rye House Rockets. Czy widzi pan możliwość, aby któraś ze szkockich drużyn znalazła się w najwyższej klasie rozgrywkowej?
Glasgow i Edynburg robią postępy i wyglądają na dobrze zorganizowane drużyny. Może któraś z nich wygra Championship. Sezon jest długi i wiele może się wydarzyć. Obu życzę jak najlepiej.
Nie ma dzisiaj żużlowej reprezentacji Szkocji, ale z pewnością wspiera pan Wielką Brytanię. Poza kadrą jest Tai Woffinden, ale są Robert Lambert czy Steve Worrall. Jak wygląda przyszłość brytyjskich żużlowców?
Wszyscy są klasowymi zawodnikami. Tai jest w ciągłym biegu za kolejnym tytułem IMŚ. Robert to przyszły, potencjalny mistrz świata, natomiast Steve może nie sięgnął jeszcze korony żużlowego drzewa, jakim jest GP, ale to wciąż bardzo dobry zawodnik wychowany na brytyjskich torach i następny sezon powinien mieć dobry.
ZOBACZ WIDEO Finał PGE Ekstraligi to był majstersztyk w wykonaniu Fogo Unii
Tai Woffinden posiada dwa tytuły mistrza świata, srebrny medal i jeden brąz. Jego celem na nowy rok będzie zdobycie trzeciego złota, a jednocześnie zostanie pod tym względem najlepszym Brytyjczykiem w historii, przebijając Petera Cravena i Freddiego Williamsa.
Tai jest bardzo utalentowanym i mądrym zawodnikiem, który posiada duży potencjał do wygrywania kolejnych tytułów mistrza świata. Jest wciąż wystarczająco młody aby dodać kolejne złota do dwóch, które już ma. Oczywiście Peter Craven i Freddie Williams wygrali swoje tytuły, gdy jeździło się jednodniowy finał, Tai jeździ w innej erze, ale i tak jest bez wątpienia najlepszym żużlowcem z Wielkiej Brytanii odkąd jest Grand Prix.
Craig Cook w przyszłym sezonie zadebiutuje w cyklu Grand Prix. Na pewno nie będzie faworytem do znalezienia się w czołówce. Gdyby miał mu pan dać jakieś rady, wskazówki, co to by było?
Nie sądzę aby Craig potrzebował specjalnych rad. Wszystko to, czego dokonał w żużlu w tak krótkim czasie, jest bardzo dobre. Ściganie w GP jest inne od pozostałych zawodów żużlowych, ale Craig jest dobrze zorganizowany i jeśli jazda zacznie mu wychodzić i będzie cieszył się swoim ściganiem, to kto wie, jak dobry będzie na koniec 2018 roku.