Jarosław Galewski: W sobotę zdobyłeś sześć punktów w dwóch startach, więc chyba nie masz powodów do narzekań...
Daniel Pytel: Jestem zadowolony ze swojej zdobyczy punktowej. Na pewno jednak nie cieszę się z liczby startów i otrzymanych szans. Tak zadecydował jednak trener i nie zamierzam podważać jego decyzji. Na treningu wszystko funkcjonowało bardzo dobrze i wiedziałem, że w sobotę uda się osiągnąć dobry rezultat, jeśli tylko dostanę szansę. Nasz szkoleniowiec uważał jednak trochę inaczej i nie mam z tego powodu absolutnie żalu. Najwyraźniej nie zawalczyłem odpowiednio o miejsce w składzie meczem w Ostrowie i być może dlatego tak to wyglądało. Przypomnę jednak tylko, że w poprzednim meczu otrzymałem tylko jedną szansę i jako młody zawodnik miałem prawo się pomylić. Taki jest jednak sport. Jeżeli jest się słabym, to można zostać odsuniętym od składu. W sobotę jednak pokazałem, że warto mnie do tego składu przywrócić. Na pewno będę robił wszystko, żeby czynić systematyczne postępy i mieć pewne miejsce w drużynie.
Czy po dwóch słabych meczach to spotkanie może być dla ciebie przełomowym momentem w tym sezonie?
- Myślę, że tak. Po pierwsze do tej pory byłem trochę oszołomiony wiekiem seniora, który jest tak strasznie przez wszystkich opisywany. Na pewno jest w tym trochę prawdy, ale z drugiej strony sam musiałem się nieco wjeździć i dopasować motocykle. Teraz jestem pewny swojego sprzętu i jeżeli tylko będę dostawał szanse, to z pewnością zrobię wszystko, żeby je wykorzystywać. Mam nadzieję, że efekty będą tak dobre jak w sobotę.
Do tej pory startowałeś niewiele. Czy w związku z tym brakowało ci jazdy, żeby złapać odpowiedni rytm?
- W dwóch spotkaniach odjechałem dokładnie cztery biegi. To na pewno nie jest duża dawka jazdy. W dodatku pierwszy z naszych rywali okazał się bardzo silny i trudno było coś więcej zwojować. Cała drużyna z Tarnowa była od nas o klasę lepsza. W Ostrowie natomiast wiadomo, że po przegranym starcie jest ciężko. Nie udało mi się dojechać w kontakcie z przeciwnikami i zostałem przekreślony aż do sobotniego meczu z Lokomotivem. Takie decyzję podjął trener i to on z nich będzie rozliczany. Jak już powiedziałem, doskonale rozumiem szkoleniowca , który odsuwa słabych zawodników od składu. Mam nadzieję, że teraz na dobre powrócę do drużyny i już nikt nie będzie pamiętał o moich wpadkach.
Wspomniałeś, że ten sezon jest dla ciebie pierwszym w seniorskim gronie. Czu w związku z tym przygotowywałeś się do niego w jakiś szczególny sposób?
- Powiem szczerze, że nie. Każdego roku przygotowuję się solidnie. Do tej pory moje przygotowania wyglądały bardzo poprawnie i nic w tej kwestii nie zmieniałem. Podszedłem do rywalizacji w tegorocznych rozgrywkach bardzo skupiony. Całą zimę pracowałem ciężko i sumiennie. Jeżeli coś było do tej pory nie tak, to na pewno nie ze względu na jakieś braki kondycyjne. Muszę się wjeździć i myślę, że to jest kluczem do sukcesu. Jeśli poczuję bluesa, tak jak w sobotę, to będzie naprawdę bardzo dobrze.
W meczu z Lokomotivem wygraliście dość wysoko. Można więc powiedzieć, że macie realną szansę, by myśleć o punkcie bonusowym w dwumeczu...
- Szczerze mówiąc, byłem przekonany, że uda się wygrać jeszcze wyżej. Łotysze jeszcze nigdy nie wyszli tutaj z trzydziestki. Myślę jednak, że dał znać o sobie tor, który był dużo twardszy, a jak wiadomo na takiej nawierzchni potrafią jechać wszyscy. Do tej pory zawsze było bardzo przyczepnie i był to nasz wielki atut. Musimy zmienić kilka rzeczy i dostosować się do warunków, które obecnie panują w Poznaniu. Nie ma sensu narzekać, ponieważ tor jest równy dla wszystkich. Szukanie wymówek to głupota.
Pierwsza liga jest w tym roku bardzo wyrównana. Czy myślisz, że PSŻ Poznań będzie w stanie walczyć o miejsce w czubie tabeli? A może skupiacie się tylko na utrzymaniu w lidze?
- Jako sportowcy nie dopuszczamy do siebie myśli, że będziemy walczyć tylko i wyłącznie o utrzymanie i obijać się gdzieś w dolnej części tabeli. Do każdego meczu podchodzimy z wolą odniesienia zwycięstwa i walczymy o każdy punkt, który jest do zdobycia. Co z tego wychodzi, wszyscy widzimy. Jak na razie nie było wesoło, ale mieliśmy dwa trudne spotkania. Myślę, że teraz będzie już z górki. Nie możemy jednak nikogo lekceważyć.
Czy będziecie w stanie walczyć o punkty również na wyjazdach?
- Oczywiście, że tak. Wszystko zależy od tego, czy każdy poczuje wspomnianego wcześniej bluesa. Jeżeli ja, Rafał, Norbi, Jankes i Suchy pojedziemy na swoim poziomie, to wszystko jest w zasięgu ręki. Każdy wynik na każdym torze jest możliwy.
Rozmawialiśmy o lidze polskiej. A jakie masz plany w związku ze startami za granicą?
- Mam podpisane kontrakty w czterech ligach zagranicznych. Będę startował w Czechach, Szwecji, Niemczech i Danii. Obecnie z moich usług korzystają Duńczycy, Szwedzi i Niemcy. Zostałem również zaproszony na turniej w Czechach. Można więc powiedzieć, że mam pole do popisu w różnych częściach żużlowego światka.