Zawodnicy Stali skarżą się, że Nawrocki im nie płaci. Właściciel zaprzecza i wyjaśnia

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Polonia Bydgoszcz - Stal Rzeszów. Żużlowcy Stali oglądają plecy rywala. Ireneusz Nawrocki ma to zmienić.
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Polonia Bydgoszcz - Stal Rzeszów. Żużlowcy Stali oglądają plecy rywala. Ireneusz Nawrocki ma to zmienić.

W Stali Rzeszów po zmianie władz i kupieniu żużlowej spółki przez Ireneusza Nawrockiego miało być Eldorado. Do GKSŻ dzwonią jednak zawodnicy i twierdzą, że klub im nie płaci. - To nieprawda - mówi właściciel.

Ireneusz Nawrocki, przejmując Stal Rzeszów, wyłożył 900 tysięcy złotych na spłatę zadłużenia. Kupił też 1,5 miliona złotych długu od firmy Betad Leasing, która w sezonie 2017 była tytularnym sponsorem żużlowej spółki. Wydawało się, że dalej będzie już z górki. Jednak GKSŻ ma wątpliwości w sprawie ujemnego kapitału spółki (dług Betad Leasing wykupiła firma Nawrockiego i teraz Stal jest jej dłużnikiem). W żużlowej centrali dowiadujemy się też o zgłoszeniach zawodników, którzy skarżą się, że klub nie płaci im pieniędzy.

- Jeśli idzie o bieżące raty kontraktowe, to tylko jeden zawodnik nie dostał swoich pieniędzy - tłumaczy nam Nawrocki. - Kazałem wstrzymać wypłatę, bo żużlowiec zaczął nami rządzić. Nie słuchał poleceń trenera, wręcz zaczął nas szantażować. Jest więc problem wychowawczy, który jakoś musimy rozwiązać. Jednak mówimy o jednym zawodniku. Pozostali dostali pierwszą ratę kontraktową, a w ostatnich dniach wysyłaliśmy drugą transzę. Nie mamy żadnych zaległości.

W Stali, gdy usłyszeli, że do GKSŻ zgłaszają się ich wierzyciele, mocno się zdziwili. Przyznali jednak, że może też chodzić o sprawę Davey'a Watta. W trakcie październikowego audytu klub przelał pieniądze na jego konto, ale kilka dni później kasa wróciła. Okazało się, że żużlowiec podał zły numer konta. - Ten temat jest wyjaśniany - stwierdza Nawrocki.

Właściciel Stali w sprawach finansowych stał się bardzo ostrożny. - To bierze się, stąd, że co rusz ktoś się do nas zgłasza i twierdzi, że spółka jest mu winna pieniądze. Tu 40 tysięcy, tam 25. Nawet jakiś fotograf przyszedł, mówiąc, że poprzedni prezes obiecał mu kasę za zdjęcia. Musimy naprawdę uważać, bo mam wrażenie, że odkąd doszło do zmiany władz, to pojawia się coraz więcej sępów. Niektórzy próbują nas naciągać - kwituje właściciel Stali.

ZOBACZ WIDEO Kim Jason Doyle będzie za 20 lat? Prawdopodobnie najgrubszym facetem jakiego widzieliście

Źródło artykułu: