Kliba prowadzi swój gabinet w Rzeszowie, a cała historia z "usługami" dla żużlowców zaczęła się w 2015 roku. - Pojawił się u mnie Łukasz Sówka, który uskarżał się na ból pleców - opowiada Michał Kliba. - To był mój pierwszy żużlowy pacjent, choć nie bardzo już teraz pamiętam, jak do mnie trafił, ale chyba po prostu ktoś znajomy mu o mnie powiedział i zdecydował się zadzwonić - dodaje.
Potem żużlowa machina zaczęła się powoli rozkręcać w gabinecie "MK MED", ale wszystko działo się stopniowo. - Nigdy nie spodziewałem się, że to jakoś specjalnie ruszy w tym kierunku - przyznaje fizjoterapeuta. - W roku 2015, a więc wtedy gdy po raz pierwszy miałem styczność w swojej pracy z żużlowcem, pojawiło się u mnie jeszcze dwóch zawodników, którymi byli Karol Baran i Peter Kildemand - mówi.
Co ciekawe, Michał Kliba odkąd zaczął pomagać żużlowcom wcale nie reklamuje się jakoś specjalnie w tym środowisku. - Najczęściej jest tak, że dowiadują się, iż jest taki Michał w Rzeszowie, który może im pomóc - wszystko więc idzie "pocztą pantoflową" - opowiada. - Tak właśnie było z Peterem Kildemandem. Rehabilitowałem złamaną stopę znajomego i podczas luźnej rozmowy mówię, że pomógłbym Peterowi z miłą chęcią. To, co stało się dalej, było już dla mnie totalnym zaskoczeniem - za dwa dni zadzwonił Krzysztof Nenes dogadywać szczegóły i plan rehabilitacji - śmieje się.
Można więc powiedzieć, że pierwszego zawodnika światowej czołówki Michał Kliba przyjął już w 2015, ale w kolejnym sezonie właściwie wielkiego wzrostu żużlowych przypadków nie miał. - W sezonie 2016 pamiętam, że pomagałem rzeszowskim juniorom i nadal Karolowi Baranowi - przyznaje. Wszystko jednak zmieniło się w minionym roku.
- Rzeczywiście sezon 2017 przyniósł mi wielu żużlowych pacjentów - mówi Kliba. - Mój gabinet odwiedzili Nicklas Porsing, Patryk Wojdyło, Mateusz Rząsa, Wiktor Lampart, Josh Grajczonek czy Rohan Tungate - wylicza. Często mówi się, że żużlowcy znacznie szybciej dochodzą do zdrowia niż przeciętny człowiek. Michał Kliba przyznaje, że coś w tym na pewno jest. - Oni bardzo sobie pomagają samym nastawieniem. Warto też dodać, że to są ludzie, którzy doskonale czują i znają swoje ciało. Wtedy o wiele łatwiej jest też pomóc - wyjaśnia.
Czasami już mówiło się o Klibie używając sformułowania "cudotwórca", bo zawodnicy znacznie szybciej stawali na nogi niż przewidywali to lekarze, to jednak on podchodzi do swojej pracy bardzo spokojnie. - Nigdy nie mogę narzekać na nudę w pracy, bo każdy przypadek jest inny - mówi.
Ci, którzy mieli już okazję korzystać z jego usług są naprawdę bardzo zadowoleni. - Jest bardzo pewny swego w swoim działaniu - wspomina wizytę Rohan Tungate. - Dzięki niemu pozbyłem się kontuzji zaledwie po tygodniu - dodaje. - Miałem sporego krwiaka na biodrze - mówi z kolei Josh Grajczonek. - Michał używając różnych technik bardzo szybko pomógł mi się pozbyć tego problemu. Naprawdę bardzo szybko i profesjonalnie mi pomógł - opowiada.
Czy w sezonie 2018 w gabinecie Michała Kliby pojawi się jeszcze więcej żużlowych pacjentów? Czy stanie się specjalistą od żużlowców? - Ja gdzieś tam zawsze w sporcie się kręcę - przyznaje. - Żużel w sumie lubię od najmłodszych lat, więc na pewno jakoś jeszcze milej się pracuje - kończy.
ZOBACZ WIDEO Kim Jason Doyle będzie za 20 lat? Prawdopodobnie najgrubszym facetem jakiego widzieliście