Do 2020 roku, każdy klub PGE Ekstraligi ma mieć drenaż i plandeki chroniące tor przed deszczem. Czy zarządzająca rozgrywkami Ekstraliga Żużlowa zmieni plany po rozmowie z producentami nano płynu, który chroni spryskaną nawierzchnię przed wodą, zapobiegając jej wchłonięciu?
Dotąd o płynie zabezpieczającym tor przed wodą wiedzieliśmy tyle, że producent wykonał testy na torze Fogo Unii Leszno, gdzie wydzielił kilka sektorów, a każdy z nich spryskał innym stężeniem środka ochronnego. Testy wypadły udanie. Na każdy z sektorów wylano wodę i w żadnym nie wsiąkła ona w nawierzchnię, lecz po niej spływała. Wszystkie rodzaje stężeń, nawet te najsłabsze, okazały się skuteczne.
Wiemy też, że płyn nie przeszkadza w pielęgnacji toru. Powłokę zabezpieczającą tor można usunąć, przejeżdżając nawierzchnię szyną. Wówczas ulega ona zniszczeniu i można spokojnie wykonywać wszystkie prace, z roszeniem włącznie.
Nowa informacja jest taka, że nano płyn jest ekologiczny i nie zawiera żadnych chemicznych substancji. To ważne, bo odwodnienie na żużlowych stadionach jest podłączone do kanalizacji miejskiej. Nikt nie zgodziłby się na to, żeby ściekały do niej jakieś szkodliwe dla zdrowia środki.
ZOBACZ WIDEO Finał PGE Ekstraligi to był majstersztyk w wykonaniu Fogo Unii!
Warto dodać, że płyn chroniący tor działa na takiej samej zasadzie, jak wszelkiego rodzaju impregnaty zabezpieczające daną powierzchnię przed wodą. Można je też porównać do powłoki hydrofobowej do odzieży i obuwia. Okazuje się jednak, że żużlową nawierzchnię potrafią one zabezpieczyć równie dobrze, jak ubrania czy buty.
Ekstraliga do tematu nano płynu na razie podchodzi ostrożnie. Fakty są bowiem takie, że plandeka się sprawdziła - przecież finał PGE Ekstraligi 2017 we Wrocławiu został uratowany. Ktoś powie, że koszty. Tyle tylko, że o ile wiemy, iż plandeka kosztuje 200 do 300 tysięcy złotych (i to jest jednorazowy wydatek), o tyle nie mamy pojęcia, ile kosztowałoby zastosowanie preparatu.