Dla Mateja Zagara wszystko to, co najlepsze w ubiegłym sezonie miało miejsce we wrześniu. Wtedy wygrał turnieje Grand Prix w Teterowie i Sztokholmie, a w play-off Elitserien poprowadził do mistrzostwa Eskilstunę Smedernę. Słoweniec był liderem swojego zespołu w całym sezonie (średnia biegowa 2,212), a także jednym z najlepszych w iście dramatycznym finale przeciwko Elit Vetlandzie. W meczu w Eskilstunie to goście wygrali 49:41, ale w rewanżu... Kowale nie dali za wygraną i triumfowali 54:36, sięgając po tytuł po raz pierwszy od 1977 roku.
- Kiedy przegraliśmy u siebie, pewnie 99,9 procent ludzi na żużlu powiedziało, że jest już po wszystkim - wspomina Słoweniec. - Ale jednak pojechaliśmy po wygraną. Nie tylko udało się wygrać, ale jeszcze zrobić to w dobrym stylu. To będzie świetne wspomnienie, gdy będę 66-latkiem! W tej chwili to po prostu kolejny z sukcesów. Jestem dumny, że jestem jego częścią. Przed nami nowy sezon, a takie osiągnięcie sprawia, że jest się głodnym kolejnych - dodaje.
Smederna nie miała w swoich szeregach gwiazd z absolutnego topu, ale zdaniem 15-krotnego indywidualnego mistrza Słowenii właśnie brak osób z przerośniętym ego mógł być jej zaletą. - Okazało się, jak nazwiska nie dają sukcesów. Być może nasza drużyna nie była najmocniejsza na papierze. Wielu ludzi mawia, że "duch w drużynie jest dobry, bla, bla, bla". Ale ja mogę zapewnić, że w zeszłym roku w Smedernie to właśnie atmosfera pomiędzy chłopakami i szczerość między każdym z zawodników zaprowadziła nas właśnie tak daleko - mówi Zagar.
- Każdy życzył sobie tylko tego, aby udało się i jemu i innym. Wiecie, jak to jest w sporcie, ale tu nie było zazdrości lub ukrywania czegoś. To było świetne miejsce do pracy i jestem zachwycony tym, że koniec końców skończyliśmy ze złotymi medalami, zwłaszcza po tak dramatycznym finale - przyznaje podekscytowany stały uczestnik cyklu GP, który w Polsce drugi rok z rzędu będzie reprezentował forBET Włókniarza Częstochowa.
Żużlowiec z Lublany nie zdecydował się jednak na przedłużenie współpracy ze Smederną na nowy sezon Elitserien, choć pozostaje otwarty na ewentualne rozmowy w przyszłości i dopięcie ich w kolejnym oknie transferowym. - Nie wiem, co będzie. Nie ma o czym spekulować, prowadzimy zwyczajne rozmowy. Nic nie zostało postanowione ostatecznie. Powiedziałem, że jeśli w jakimś momencie będę potrzebny, to będą mogli po mnie sięgnąć. Nie będzie z tym problemu - komentuje.
Odejscie Zagara, a także Grzegorza Walaska i Pawła Przedpełskiego zmusiło działaczy w Eskilstunie do przemeblowania składu. Do drużyny, w której pozostali m.in. Andrzej Lebiediew, Michael Jepsen Jensen i Mikkel Michelsen dołączyli Fredrik Lindgren, Niels Kristian Iversen i Krzysztof Buczkowski. Zagar liczy, że jego były klub będzie w stanie powtórzyć tak udany rok. - Zobaczymy, co przyniesie sezon. Może znowu wygrają, a może nie. Życzę im wszystkiego najlepszego. To świetny klub, który jest świetnie zarządzany. Wszystko działa w nim prawidłowo i szczerze życzę mu powodzenia - kończy 34-latek.
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"