Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SportoweFakty.
***
We wstępie posłużyłem się cytatem z tzw. wiarygodnego źródła. - Stary - słyszę w telefonie. - Wykładasz trzy stówki i Greg jest twój. - Co dostaję w zamian - pytam, a odpowiedź, jaką dostaję, jest dla mnie zaskakująca. - Pięciokrotnego mistrza świata, bo Hancock w tym roku znów będzie wielki. Na dokładkę dostaniesz reklamy w najlepszych miejscach i wejściówki dla ciebie oraz twoich przyjaciół i partnerów biznesowych na Grand Prix.
Może te 300 tysięcy euro to, nawet jak Grega Hancocka, odrobinę za dużo, ale w biznesowych rozmowach trzeba wyjść z wysokiego pułapu, żeby było z czego ścinać. Myślę, że jak Greg dostanie połowę tej sumy, to już będzie ogromnie zadowolony. Kiedyś sponsorskie kontrakty na milion złotych podpisywał Tomasz Gollob, raz wyszło Jasonowi Crumpowi, blisko tej kwoty był Nicki Pedersen. Hancockowi też raz się udało. To jednak było kilka lat temu. Dziś takich pieniędzy w żużlu już nie ma.
Zostawmy jednak kasę w spokoju, bo w przypadku Hancocka co innego jest ważne. Pojawił się mistrz ze Stanów na prezentacji Stali Rzeszów i zamknął gębę wszystkim niedowiarkom. - Zobaczysz, że nie przyjedzie, że jeszcze pójdzie do Unii Tarnów - takich komunikatów dotarło do mnie co najmniej kilka. Wszystkie opatrzone sloganem, że przecież Ireneusz Nawrocki, właściciel Stali, to niepewny zawodnik. Ja nie wiem, czy pewny, czy niepewny, ale Hancock do Rzeszowa zawitał i wszystkie gęby zdradzieckie przestały się śmiać.
Ktoś powie, że demonizuję, że przyjazd Hancocka na prezentację jeszcze niczego nie dowodzi. A jednak będę się upierał, że to ważne. Greg potrafił nie przyjeżdżać na ważne spotkania. Wiedzą coś o tym we Wrocławiu, wiedzą też o tym w Tarnowie i Zielonej Górze. Tak czy inaczej, mogę w ciemno założyć, że teraz odbiorę kilka telefonów i usłyszę pytanie: - A ciekawe, czy przyjedzie na pierwszy mecz. Od razu odpowiem: - Nie wiem. To się okaże.
ZOBACZ WIDEO Kapitalne ściganie na torze w Daugavpils!
Musi być akapit na temat Chrisa Holdera. Wiem, że to już było, że cała Polska już wie, że Australijczyk nie załatwił na czas wizy. Gdyby odbyły się wszystkie zaplanowane sparingi, to Holdera zabrakłoby w meczach Get Well Toruń z MDM Komputerami TŻ Ostrovią i Fogo Unią Leszno. Czy to poważne? Nie. I nie tłumaczą Chrisa kłopoty osobiste. Każdy z nas ma jakieś tam problemy, a jednak w pracy staramy się być profesjonalistami. Zaczynam się zastanawiać, czy Get Well dobrze zrobił, zostawiając starszego z braci w składzie. Rozłąka mogłaby być korzystna dla obu stron. Trudno jednak dziś pewne rzeczy przesądzać. Może za kilka miesięcy Holder wszystkich nas pięknie zaskoczy.
Niesamowicie martwi mnie fakt, że jakoś nam ten sezon nie potrafi zaskoczyć. Mróz skuł tory i ani myśli puszczać. Stanisław Chomski, trener Cash Broker Stali, tłumaczył mi dzisiaj, że na takiej nawierzchni można jeździć, ale nie można się ścigać. Bartosz Zmarzlik potrenował już na tyle, że potrafił w środę płynnie pokonać oba łuki na gorzowskim torze, w tym jeden skuty lodem. Pytanie, co by było, gdyby obok Zmarzlika było trzech rywali?
Oczywiście nasłuchałem się już o organizatorach Speedway Best Pairs tyle, że aż mi uszy spuchły. Runda w sobotę, zawodnicy nie są objeżdżeni, więc niektórzy boją się, że coś złego się stanie, jeśli inauguracja 24 marca wypali. Zakładam, że panowie Jan Konikiewicz i Karol Lejman mają głowy na karku. Nie będą przecież nad nikim stać z pistoletem i zmuszać go, żeby jechał na zabój. Jeśli jednak ktoś nie ma zaufania do One Sport, to przecież nie musi dawać swoim zawodnikom zgody na jazdę w SBP. Szkoda czasu na płakanie dziennikarzowi w rękaw, bo w istocie wystarczy stanowcze "nie".
Patrząc na sondę pod typem moim i Jarka Galewskiego dla Grupy Azoty Unii Tarnów, dochodzę do wniosku, że mamy jednak mądrych czytelników. Normalnie ostro walą po kościach, ale jak przychodzi co do czego, to rozum bierze górę nad sercem. 47 procent twierdzi, że Unia spadnie, 24 daje jej miejsce barażowe, 20 miejsca 5-6, a tylko 9 (przepraszam, ale uznam ich za fantastów - a może fanatycznych kibiców Unii) opowiada się za miejscem w pierwszej czwórce.
.
Jaki tzw. dziennikarz, takie tzw. źródła.