Adrian Gomólski: Szacunek dla ostrowskich kibiców

Adrian Gomólski, jak pokazał jego niedzielny występ, wraca do wysokiej dyspozycji, w jakiej ostrowscy kibice zapamiętali go z ubiegłego roku. Do pełni szczęścia zabrakło mu tylko udanej końcówki spotkania z RKM-em ROW Rybnik.

Najpierw w swoim czwartym starcie Adrian Gomólski jadąc na podwójnym prowadzeniu z Robertem Miśkowiakiem zanotował defekt motocykla. Natomiast w biegu decydującym o losach zwycięstwa "Adik" na dystansie stracił trzecią pozycję na rzecz Mariusza Węgrzyka.

- Po defekcie zmuszony byłem zmienić motocykl na ostatni bieg. On też był dobry, ale trochę się pogubiłem. Pozostali zawodnicy mieli tą przewagę, że przez całe zawody jechali na jednym motocyklu - tłumaczy młody żużlowiec.

W sumie gnieźnianin na swoich koncie w niedzielne popołudnie zgromadził 8 punktów. - Cieszę się, że pomału wraca Adrian Gomólski z zeszłego roku. Chciałbym na wstępie przeprosić ostrowskich kibiców. Wychodząc do nich po zawodach większość z nich poklepywała mnie po plecach, dodawała otuchy. Należy się im duży szacunek. Wierzę, że w najbliższym czasie ostrowscy fani doczekają się naszych zwycięstw - mówi reprezentant Klubu Motorowego.

On jak i pozostali zawodnicy zespołu po zawodach byli bardzo przygnębieni, bowiem gospodarze przegrali z RKM-em zaledwie jednym punktem. - Wydaje mi się, że chyba trochę byliśmy zaskoczeni warunkami torowymi. Ponadto trzeba trochę zmobilizować zawodników zagranicznych, żeby przyjechali i potrenowali. Nie można przyjeżdżać, jako "gwiazda" na mecz i lekceważyć rybnickiej drużyny. Ostatnie wyniki Chrisa Harrisa pokazywały, że nie jest w najlepszej dyspozycji. Potwierdziło to się także w Ostrowie. Widać, że jego sprzęt nie pracuje tak, jak on by sobie tego życzył, ale wierzę, że jeszcze pokaże się z dobrej strony - mówi starszy z braci Gomólskich.

- Zespół z Rybnika trzeba przyznać, że ma trochę szczęścia w tym sezonie. W Gnieźnie drużyna Startu także miała kilka defektów na punktowanych pozycjach. My też straciliśmy przez, to 6 "oczek" na prowadzeniu i byłby wtedy mecz wygrany. Nie możemy składać broni, musimy się podnieść i jechać dalej - kończy zawodnik KM-u.

Źródło artykułu: