Przyznaję, że moja pierwsza myśl dotycząca Edvinsa Grinkosa była głupia. Przypomniał mi się Dick Hallorann, ciemnoskóry kucharz z "Lśnienia", który pokonuje wiele kilometrów, żeby dostać się z Florydy do odciętego od świata hotelu w górach w stanie Kolorado. W filmowej adaptacji zostaje zabity chwilę po dotarciu na miejsce przez Jacka Torrance’a granego przez Jacka Nicholsona. W książce Halloarann pomaga jednak rodzinie szalonego Jacka uciec z nawiedzonego hotelu.
Grinkos w konkursie #ekspertpgee zagrał jedną i drugą rolę. Nie błysnął wiedzą, nie zdobył ani jednego punktu (trema? konieczność mówienia po polsku?), czyli tak jakby przejechał wiele kilometrów na darmo. Z drugiej strony jego niesamowite poświęcenie zrobiło chyba na wszystkich ogromne wrażenie. Moje serce skradł na pewno. Teraz już wiem, co odpowiem wszystkim tym, którzy będą mnie przekonywali, że żużel lada moment upadnie. Z takimi kibicami, jak Grinkos speedway nigdy nie zginie. Łotysz sprawił, że te Święta Wielkanocne są faktycznie czasem nadziei.
Święta są również czasem przebaczenia. Przypomniał mi o tym w Wielki Piątek Piotr Szymański. - Odebrałem telefon od ciebie, bo są święta - wypalił na powitanie, przypominając, że w czwartek wkurzyłem go ekstremalnie, ale jednak ludzie, zwłaszcza w święta, powinni sobie wybaczać. Idąc tym tropem mam propozycję do działaczy KSM-u Krosno. Zróbcie przysługę Fogo Unii Leszno i zgódźcie się na zmianę terminu meczu z ich rezerwami, zamiast mówić, że "nie", bo Dariusz Ostafiński napisał felieton. Prezes Piotr Rusiecki mówi, że to spowodowało usztywnienie stanowiska, ale ja naprawdę nie chcę działać na nikogo jak Mensil.
Skoro przewodniczący GKSŻ mi wybaczył, to ja też wybaczam i proszę innych o wybaczenie. Jeśli kogoś uraziłem, jeśli komuś sprawiłem przykrość, to przepraszam. Proszę też o wyrozumiałość w przyszłości, bo już za chwilę żużlowa karuzela ruszy na dobre, a ja mam taką wadę, że zawsze mówię i piszę to, co myślę. Klub z Krosna, ale i też wszystkich innych, proszę jednak o to, by nie strzelali focha, bo to niczemu nie służy. Dyskutujmy, polemizujmy, kłóćmy się, ale nie traktujemy tego, jak wojny na śmierć i życie. Wszystkim nam potrzeba dystansu.
PS: Szef sędziów Leszek Demski, jako egzaminator w konkursie #ekspertpgee był ostry jak brzytwa. Uzbrojony w pudło z licznymi akcesoriami zbijał z tropu kolejnych uczestników finału. Takiego drapieżnego pana Leszka chcę teraz oglądać w magazynach żużlowej PGE Ekstraligi w nSport+.
ZOBACZ WIDEO: Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"