[b]
KOMENTARZ[/b]. Od zachwytów nad torem, które słyszeliśmy przez całą transmisję w nSport+, jestem daleki. To był mecz jakich wiele. Nic nadzwyczajnego. Trzeba jednak przyznać, że jak na Wrocław było naprawdę nieźle. Wreszcie obejrzeliśmy trochę ścigania. W porównaniu do ubiegłego roku to było wręcz istne szaleństwo. W dodatku spotkanie trzymało przez cały czas w napięciu. Remis jest wynikiem sprawiedliwym, bo tak naprawdę trudno powiedzieć, która z drużyn była w tym starciu lepsza. Po meczu niedosyt był widoczny w jednej i drugiej ekipie. Jeśli ktoś ma być bardziej zadowolony, to na pewno Fogo Unia Leszno, która pokazała, że bez Piotra Pawlickiego i tak może być najlepsza w lidze. Sparta powinna potraktować ten wynik raczej w kategoriach porażki. Wrocławianie nie wykorzystali osłabienia rywala. Największym wygranym jest natomiast Krzysztof Cegielski. Przewidział dokładny rezultat spotkania, a Janusz Kołodziej był jednym z głównych aktorów inauguracji.
BOHATER. Janusz Kołodziej. Punktował na tym samym poziomie co Jarosław Hampel, ale w kluczowym momencie spotkania uratował swoją drużynę. Sparta w drugiej części meczu zaczynała się rozpędzać. W pewnym momencie wydawało się, że odjedzie Fogo Unii i sięgnie po pierwsze zwycięstwo. Wychowanek Unii Tarnów wspólnie z Emilem Sajfutdinowem odwrócił jednak losy spotkania. Podwójna wygrana polsko - rosyjskiego duetu w trzynastym wyścigu miała ogromny wpływ na to, że mistrz Polski wyjechał ze Stadionu Olimpijskiego z jednym punktem.
KONTROWERSJA. Nie było zwarć na torze ani błędów sędziowskich. Mieliśmy za to kilka skandalicznych wydarzeń, które nie powinny mieć miejsca w najlepszej lidze świata. Po wyścigu dziewiątym zeszło powietrze z bandy na wrocławskim stadionie i tak naprawdę spadło ciśnienie całego widowiska. Wrocławianie igrali wtedy z ogniem. Ile trwała przerwa w zawodach? Tego do końca nie wiemy, ale niektórzy twierdzą, że Sparta była o krok od walkowera i w sumie trudno nie przyznać im racji. Później gospodarze zalali swój tor. Zrobiło się mokro i przez pewien czas nie było na nim żadnego ścigania. Do tego w początkowej fazie spotkania mieliśmy problemy z taśmą, która była zbyt luźno naciągnięta i straszyła zawodników. To wszystko popsuło nam wielką inaugurację PGE Ekstraligi. Pod względem sportowym Sparcie można wystawić trójkę z dużym plusem, ale organizacyjnie wrocławianie zasłużyli ledwie na dopuszczający. Ratuje ich tylko przygotowanie toru, który w końcu dał nam emocje.
AKCJA MECZU. Ciekawych mijanek było kilka, ale naszym zdaniem najwięcej działo się w wyścigu 13, który był zresztą jednym z kluczowych momentów całego spotkania. Emil Sajfutdinow i Max Fricke tasowali się na dystansie. Prowadził Rosjanin, później przez moment lepszy był Australijczyk, a na końcu mieliśmy świetną odpowiedź żużlowca Fogo Unii. Obaj jechali ostro, nie zostawiali sobie może zbyt dużo miejsca, ale nie było też żadnych zagrań poniżej pasa. Oby więcej takich biegów we Wrocławiu.
ZOBACZ WIDEO: Oficjalne promo 2018 PZM Warsaw FIM SGP of Poland
CYTAT. "Przerwa mi nie przeszkadza. Jestem zrelaksowany i cieszę się pogodą". To słowa Taia Woffindena w trakcie awarii bandy na wrocławskim torze. Brytyjczyk był w świetnym humorze. Kilkanaście minut dodatkowej przerwy w ogóle go nie zmartwiło. To jednak on został jej największą ofiarą. Nie przeczytał właściwie warunków torowych i zawalił wyścig 13, w którym goście wrócili do gry. Szkoda, bo mógł zostać bohaterem całego spotkania. W pozostałych biegach jechał przecież kapitalnie.
LICZBA. 150. Tyle minut trwało sobotnie spotkanie na Stadionie Olimpijskim. Wrocławianie nie wygrali, ale kto wie, czy nie pobili rekordu długości meczu w sezonie 2018? Na pewno nie będzie łatwo ich przebić. Oby nikomu się to nie udało.
Byłe Czytaj całość
Przez takich nakręcana jest kulawa atmosfera. Napisz coś co zachęca , a nie zniechęca do oglądanie meczów. Pajac , któremu Wrocek nie leży.