Powietrze uszło, a Jurica Pavlic zanotował bardzo przeciętny występ. Chorwat w meczu Car Gwarant Start Gniezno - Lokomotiv Daugavpils (57:33) wywalczył zaledwie cztery punkty z bonusem. W swoich trzech pierwszych wyścigach był kompletnie bezbarwny. Odpalił dopiero w jedenastej odsłonie dnia, w której wygrał w cuglach. Co ciekawe, było to pierwsze biegowe zwycięstwo Chorwata w lidze polskiej od 2014 roku!
- Początek nie wyszedł. Kierowałem się treningami. Nadal czułem się super, ale zacząłem się obwiniać, że spóźniłem start. Przed czwartym biegiem kompletnie wymieniliśmy przełożenia i to zaowocowało. Trudno. Słaby wynik z mojej strony. Dałem z siebie sto procent. Pokazałem, że potrafię i wiem, że mogę. Taki dzień i tak wyszło. Za bardzo chciałem - powiedział po meczu Pavlic.
Dlaczego zatem chorwacki żużlowiec wcześniej nie zdecydował się na zmiany przełożeń? - Na treningu było naprawdę było dobrze. W niedzielę tor był podobny, ale jednak delikatnie się różnił. Cały czas działaliśmy, jednak dopiero jak zmieniłem przełożenia, to było dobrze. Tyle lat nie było mnie w lidze, a tutaj wszystko się szybko kręci. Mówiłem do siebie, że teraz dam radę, ale dopiero jak zrobiłem drastyczne zmiany, to wtedy to zadziałało - dodał Chorwat.
Wychodzi na to, że Pavlicia czeka jeszcze sporo pracy. Na razie nie wiadomo, czy Chorwat dostanie szansę, by zaprezentować swoje umiejętności podczas kolejnego meczu Startu, w którym czerwono-czarni zmierzą się na wyjeździe ze Speed Car Motorem Lublin. - Lublinianie są mocni, ale my także. Przez wiele lat jeździłem w ekstralidze. Szanuję każdego zawodnika i nikogo się nie boję. Po prostu trzeba trafić z przełożeniami, skoncentrować się na startach i pomagać drużynie, zdobywając dobre rezultaty - podsumował Jurica Pavlic.
ZOBACZ WIDEO Kim Jason Doyle będzie za 20 lat? Prawdopodobnie najgrubszym facetem jakiego widzieliście
powodzenia