Chorwacka torpeda odpaliła z opóźnieniem. Pavlic wygrał pierwszy bieg od 2014 roku
Jurica Pavlic przed powrotem do ligi polskiej radośnie mówił, że nigdy nie czuł się lepiej niż teraz. Chorwat miał być "czarnym koniem" Car Gwarant Startu podczas inauguracji z Lokomotivem Daugavpils. Z balonu jednak uszło powietrze.
- Początek nie wyszedł. Kierowałem się treningami. Nadal czułem się super, ale zacząłem się obwiniać, że spóźniłem start. Przed czwartym biegiem kompletnie wymieniliśmy przełożenia i to zaowocowało. Trudno. Słaby wynik z mojej strony. Dałem z siebie sto procent. Pokazałem, że potrafię i wiem, że mogę. Taki dzień i tak wyszło. Za bardzo chciałem - powiedział po meczu Pavlic.
Dlaczego zatem chorwacki żużlowiec wcześniej nie zdecydował się na zmiany przełożeń? - Na treningu było naprawdę było dobrze. W niedzielę tor był podobny, ale jednak delikatnie się różnił. Cały czas działaliśmy, jednak dopiero jak zmieniłem przełożenia, to było dobrze. Tyle lat nie było mnie w lidze, a tutaj wszystko się szybko kręci. Mówiłem do siebie, że teraz dam radę, ale dopiero jak zrobiłem drastyczne zmiany, to wtedy to zadziałało - dodał Chorwat.
Wychodzi na to, że Pavlicia czeka jeszcze sporo pracy. Na razie nie wiadomo, czy Chorwat dostanie szansę, by zaprezentować swoje umiejętności podczas kolejnego meczu Startu, w którym czerwono-czarni zmierzą się na wyjeździe ze Speed Car Motorem Lublin. - Lublinianie są mocni, ale my także. Przez wiele lat jeździłem w ekstralidze. Szanuję każdego zawodnika i nikogo się nie boję. Po prostu trzeba trafić z przełożeniami, skoncentrować się na startach i pomagać drużynie, zdobywając dobre rezultaty - podsumował Jurica Pavlic.
ZOBACZ WIDEO Kim Jason Doyle będzie za 20 lat? Prawdopodobnie najgrubszym facetem jakiego widzieliścieKUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>