Nokaut w nerwowej atmosferze. Menadżer Startu Gniezno wie, co trzeba poprawić

WP SportoweFakty / Mateusz Domański / Na zdjęciu: Marcin Nowak
WP SportoweFakty / Mateusz Domański / Na zdjęciu: Marcin Nowak

W niedzielę Car Gwarant Start Gniezno znokautował na domowym owalu Lokomotiv Daugavpils 57:33. Wydawało się, że gospodarze spokojnie zmierzali po pierwszy triumf w tym meczu. Tymczasem menadżer zespołu zdradził nam, że nie obyło się bez nerwów.

Były one spowodowane nierównymi polami startowymi. Zawodnicy, którzy rozpoczynali biegi z pól A i C, mieli przewagę nad rywalami. Te gorsze częściej przypadały m.in. Mirosławowi Jabłońskiem i Marcinowi Nowakowi, co sprawiło, że musieli się trochę bardziej nagimnastykować na trasie.

- Trzeba patrzeć, jakie mieli pola startowe. Marcin i Mirek startowali najczęściej z drugiego i czwartego. One nie były zbyt korzystne. Z czwartego zdarzały się zwycięskie biegi, ale z drugiego wygrał tylko Mirek Jabłoński i to po akcji na pierwszym łuku. Trzeba przypilnować, by w przyszłości wszystkie pola były równe, bo później wkrada się duża nerwowość. Tor jest po zimie, więc kilka drobiazgów jest do dopracowania. Będziemy działać, by było jeszcze lepiej - powiedział Rafael Wojciechowski, menadżer Car Gwarant Startu Gniezno.

Gorsze pola trafiały się też Juricy Pavliciowi, który wywalczył w niedzielnym spotkaniu cztery "oczka" i bonus. - Jestem zadowolony z postawy całej drużyny. Nawet z Juricy, który przywiózł troszkę mniej punktów. Trzeba zwrócić uwagę na to, że pola pierwsze i trzecie były zdecydowanie lepsze. Dało się zauważyć, że z tych pól drużynowo można było uzyskać dużo lepszy wynik. Oczywiście, po trasie też można było jechać. Jurica miał te pola stosunkowo gorsze. Dopiero w ostatnim biegu startował z pierwszego pola. Wiem, że wytrzymał presję i wygrał ten wyścig. To jest ten plus, który ja widzę i jest on dla mnie ważny - dodał opiekun czerwono-czarnych.

W Gnieźnie cieszą się po udanej inauguracji, ale o nadmiernym optymizmie nie ma mowy. - Wynik jest fajny. Pozwala myśleć o bonusie, a nawet o wyższych celach. My się jednak nie podpalamy. Wiemy, że musimy wykonać jeszcze dużo pracy. Będziemy działać na tym torze. Do tego wyniku przyczynili się zawodnicy, ale także cały sztab osób, które działały razem ze mną i przygotowywały tor przez trzy czy cztery dni. Mamy powtarzalność, jak w zeszłym roku. Jest możliwość szukania ścieżek po wewnętrznej i zewnętrznej. Myślę, że z zawodów na zawody będziemy mieli jeszcze lepiej rozpracowany ten tor, a kibice będą mogli oglądać świetne widowiska - podsumował Rafael Wojciechowski.

ZOBACZ WIDEO Gorące ambasadorki One Sport, czyli SEC Girls

Źródło artykułu: