Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Jak wypadł w czwartek Chris Holder?
Jacek Frątczak, menedżer Get Well Toruń: Wszystko zweryfikuje mecz, ale mogę powiedzieć, że przyjemnie patrzyło się na jego jazdę. Trening daje jakiś obraz pracy sprzętu czy formy zawodnika, ale staram się tym nie posiłkować. Dla mnie to jest zawsze narzędzie do wyciągania wniosków, co po części pokazał pierwszy mecz w Gorzowie. Nie mamy jednak powodów, żeby czymkolwiek się podniecać. Na inaugurację była walka, niektórzy zasłużyli na pochwałę, ale to tyle. Nie możemy się rozczulać. Mecz przegrany nigdy nie jest meczem wygranym. Przygotowujemy się do spotkania ze Spartą. Ludzie mówią, że podobno był u nas wczoraj nawet trening punktowany.
Skoro podobno, to wyniku i punktów pewnie pan nie poda?
Nie podam, bo nie liczyłem. Patrzyłem na postawę poszczególnych zawodników. Jestem bardzo mocno skoncentrowany na sobotnim meczu, ale staram się nie ulegać żadnym skrajnym emocjom. Mogę jednak panu powiedzieć, że z jednej rzeczy się bardzo cieszę.
Z jakiej?
W końcu pojedziemy składem, który został zaprezentowany w połowie grudnia. Wreszcie mam zespół, który mozolnie budowałem zimą. Tak naprawdę w sobotę będę mógł powiedzieć, że to w stu procentach jest mój Get Well Toruń. To cieszy. Mam teraz nadzieję, że w tym zestawieniu pojedziemy od 1 do 15 wyścigu i wszystko zacznie się krystalizować.
Teraz treningi w tajemnicy będą nową strategią Get Well i pana znakiem firmowym? Chce pan w ten sposób załatwić sobie święty spokój?
Nie chcę mówić o żadnej strategii. Media są teraz obecne na każdym kroku. To wszystko staje się coraz bardziej intensywne i spora grupa zawodników prosi o spokój. Tak jest w wielu klubach, Get Well nie jest wyjątkiem. Treningi zamykały już inne zespoły. Robiła tak Sparta Wrocław czy Stal Gorzów. Gdy pracowałem dla Falubazu, to było podobnie. Nie piszcie jednak, że to będzie nowy rytuał. To może się czasami zdarzyć, ale nie wprowadzamy nowej zasady.
Trening miał być tajny, a w mediach społecznościowych i tak pojawiły się filmy, które wrzucał Joe Parsons.
Nie mnie to oceniać. Skupiam się na własnej pracy, a niekoniecznie na tym, co robią sponsorzy poszczególnych zawodników. Nie umknęło to jednak mojej uwadze, ale na razie pozostawię temat bez komentarza.
Przed meczem w Gorzowie nie było Chrisa Holdera, więc był potrzebny Walasek. Teraz Australijczyk przyjechał i dla Grzegorza nie ma miejsca. Jak on na to zareagował?
To jest bardzo trudny temat i chciałbym zostać dobrze zrozumiany. Jeśli weźmiemy pod uwagę długość turbulencji związanych z Chrisem, to w ubiegłym tygodniu nie można było niczego zakładać. Pewne fakty nie były do końca jasne. Mieliśmy różne informacje, ale w praktyce ten sam stan utrzymywał się tygodniami. W takiej sytuacji trudno mieć nadzieję, że wszystko będzie super. My tego naprawdę nie planowaliśmy.
Grzegorz miał pretensje?
Nie było żadnej awantury. Wczoraj po treningu Grzegorz przyznał, że przy tej konfiguracji składu wolałby mieć komfort i jeździć w innym klubie. Zadał pytanie, czy jest taka możliwość, a my wyraziliśmy zgodę. Zrozumieliśmy go, bo wiemy, że żużel to też biznes. Od początku mówiłem, że nie będziemy blokować zawodnika. Poza tym, za duża liczba żużlowców nie jest też komfortowa dla menedżera. Proszę też pamiętać, że pewnych rzeczy nie można było przewidzieć. Tych zwrotów akcji było ostatnio zbyt dużo. Dla mnie pojawienie się Chrisa Holdera w Toruniu jest w sumie sporą niespodzianką.
Jak to?
Jeśli mam być szczery, to przestawałem w to wierzyć. Koncetrowaliśmy się na tym, co jest i szukaliśmy zabezpieczenia. Podpisaliśmy z Grzegorzem aneks finansowy. Teraz odchodzi, ale to jest przede wszystkim decyzja zawodnika. Nikt go stąd nie wyrzucał, a już na pewno nie zrobiłem tego ja. Zawarcie umowy było zobowiązaniem ze strony klubu. Wiązały się z tym niemałe kwoty. Nie byłoby tej decyzji, gdyby nie problemy Chrisa Holdera.
Chris Holder wskakuje do składu, ale podobno będzie jeszcze jedna zmiana na mecz z Betard Spartą.
W składzie pojawi się także Marcin Kościelski.
Dlaczego?
Juniorzy w tym klubie są traktowani jednakowo. Różni zawodnicy mają różne wejście w sezon. Igor i Marcin na razie się specjalnie nie wybijają. Ten pierwszy miał już szansę, a teraz damy ją drugiemu. U Marcina nastąpiło wiele zmian sprzętowych. Poszły w bardzo dobrym kierunku i liczę, że to się rozwinie. Temat jest zresztą związany z szerszą współpracą z jednym z polskich tunerów, o której mówiło się sporo zimą. A co do Igora, to dajmy mu czas. Ocenimy go trochę później. Na razie pracujmy. Ja w niego cały czas wierzę. Wróci do składu, gdy będzie gotowy.
Wygrana ze Spartą będzie dla Get Well jak tlen?
Na pewno poczulibyśmy wszyscy wielką ulgę. Uważam, że wtedy zaczęlibyśmy jechać na większym luzie. Na Motoarenie cały czas z tyłu głowy pokutuje jeszcze sezon 2017. Marzę, żeby się od niego odciąć. Trzeba wypędzić demona i sprawić, żeby w Toruniu zaczęły w końcu rządzić anioły.
ZOBACZ WIDEO Motocykl żużlowy podczas meczu