Rosjanin już po pierwszym nieudanym wyścigu Petera Kildemanda wskoczył na jego miejsce. To spora zmiana w poczynaniach sztabu szkoleniowego ponieważ w pierwszej i drugiej kolejce dawano szanse zawodnikom z podstawowego składu, mimo że niektórzy całe zawody jechali równie bezbarwnie co Kildemand w swoim jedynym biegu w niedzielę.
Kułakow okazał się czarnym koniem i cichym bohaterem zespołu gospodarzy. W trzech wyścigach uzbierał sześć punktów, ani raz nie przekroczył linii mety na ostatnim miejscu, a tarnowianie wyraźnie pokonali Get Well Toruń 51:39.
- To nie tak, że go nie docenialiśmy. Nie udało nam się przepracować pełnego cyklu treningowego. Przystępowaliśmy do ligi bez sparingów. Z tych jazd przed meczem z Zieloną Górą ciężko było coś wywnioskować - zaczął Baran. - Nie ukrywam, że zaryzykowaliśmy z Mirkiem Cierniakiem. Cieszymy się, bo wprowadzenie Wiktora opłaciło się. Gdyby przywiózł na początek zero, nie wiem co byśmy dalej zrobili. Zapewne innych pytań też byłoby multum - dodawał.
Kildemand był mocno rozczarowany tym, że tak ekspresowo go wycofano. Posiedział chwilę przygaszony w swoim boksie, potem szybko się przebrał i już w cywilnych ciuchach oglądał zawody z perspektywy parku maszyn. Nie ma wątpliwości, że najmłodszy z tercetu tarnowskich Duńczyków posiada sporo materiału do analiz i przemyśleń. Od wczoraj musi sobie też doskonale zdawać sprawę, że jedna wpadka może go błyskawicznie skreślić z meczu
- Mecz z Get Well oddzielamy grubą kreską to już historia i od poniedziałku zapełniamy nową kartę. Przed spotkaniem człowiekiem szargają różne rozważania. Jednak to dzieje się na torze potrafi weryfikować pewne rzeczy. Peter ma mnóstwo zawodów w nadchodzącym tygodniu. Zobaczymy co będzie dalej - zakończył Baran.
ZOBACZ WIDEO Oficjalne intro PGE Ekstraligi 2018