Zacznijmy od uporządkowania faktów. Drużyna rezerw w polskim żużlu to coś nowego. Przed laty zdarzały się takie eksperymenty, ale zwykle umierały po jednym sezonie. Najprawdopodobniej umarłby też żużel w Rawiczu, gdyby nie pomysł szefów Fogo Unii Leszno i utworzenie w 2. Lidze Żużlowej drużyny rezerw. To należy zapisać na plus działaczom z Wielkopolski, bo w ten sposób uratowali cenny ośrodek żużlowy.
Na tym kończą się jednak pozytywy, a zaczynają się problemy. Bo od pewnego czasu w Lesznie mamy do czynienia z syndromem oblężonej twierdzy. Tamtejsi działacze i kibice wyliczają kolejne problemy, jakie napotykają na swojej drodze rawicko-leszczyńskie Niedźwiadki.
Zaczęło się od tego, że inaugurację PGE Ekstraligi we Wrocławiu wyznaczono na ten sam dzień (sobota), co mecz rawiczan w II Lidze Żużlowej. W efekcie Dominik Kubera, Bartosz Smektała oraz Brady Kurtz nie mogli wspomóc ekipy rezerw. Inną kwestią pozostaje to, czy łączona drużyna Kolejarza i Unii faktycznie potrzebowała pomocy, skoro wtedy i tak pokonała krośnieński KSM.
Drugi problem narodził się teraz, choć tak naprawdę istniał od początku sezonu. W Lesznie odkryli, że play-offy na II-ligowym froncie rozgrywane będą w tym samym terminie, co w PGE Ekstralidze. To żadna niespodzianka, tak przecież jest od lat. Należy oczekiwać, że dopiero mecze barażowe nie będą się pokrywać ze spotkaniami w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Co to oznacza dla rezerw Fogo Unii? Ano, że w meczach decydujących o awansie znów nie zobaczymy Kubery, Smektały i Kurtza. Tutaj dochodzimy do sedna. Czy założenie drugiego zespołu miało na celu szkolenie młodych zawodników poprzez zapewnienie im startów, czy też awans do wyższej ligi w myśl zasady po trupach do celu? Leszczynianie są klubem, który od lat może stanowić wzór szkolenia w Polsce. Tamtejsza szkółka co roku wypuszcza kolejnych adeptów.
W II lidze żużlowej objeżdżać się mogą tacy zawodnicy jak Szymon Szlauderbach, Wiktor Trofimow jr czy Jaimon Lidsey. W obecnych realiach nie mają oni szans na jazdę w PGE Ekstralidze. Można byłoby ich wypożyczyć do któregoś z I-ligowych ośrodków, ale nie wiadomo czy otrzymywaliby tam wystarczającą ilość szans. W Rawiczu tego problemu nie ma.
Czy Kubera, Smektała i Kurtz potrzębują jazdy w II-ligowych realiach? Rozgrywania wyścigów z takimi zawodnikami jak Tomasz Orwat czy Mateusz Jagła? Nie. Oczywiście nic nie ujmując wspomnianym bydgoszczanom, ale to nie ta sama półka. Miejsce Byków jest w PGE Ekstralidze. Wiem, że ktoś powie, że każdy start jest lepszy dla Kubery czy Smektały, niż kolejny trening na Smoczyku lub siedzenie w domu przed telewizorem. Młodzi zawodnicy Fogo Unii powinni jednak celować w jazdę w ligach zagranicznych, poznawanie nowych obiektów. Bo z łojenia II-ligowych rywali, którzy często uprawiają żużel na pół amatorsko, wiele pożytku mieć nie będą.
Wystarczy popatrzeć na przykład piłki nożnej. W polskiej Lotto Ekstraklasie drużyny posiadają swoje rezerwy, ale zgodnie z regulaminem PZPN z 2013 roku mogą one maksymalnie występować na poziomie II ligi. Nawet jeśli wygrają rozgrywki na tym szczeblu, to nie mają prawa awansu do I ligi. I jakoś nikt nie płacze z tego powodu.
Ba, nie mamy sytuacji, w której Legia Warszawa czy Lech Poznań odsyłają czołowych piłkarzy do rezerw, by pomogli jej drużynie w awansie. Owszem, zdarza się, że zawodnik jest oddelegowany do rezerw, ale są to incydentalne przypadki. Zazwyczaj dochodzi do nich, gdy piłkarz coś przeskrobie, albo wraca do zdrowia po kontuzji, bo wtedy potrzebuje jak największej liczby minut na boisku.
Podobnie jest w innych krajach. W Anglii rezerwy drużyn mają oddzielną ligę, w Hiszpanii drugie zespoły mogą grać maksymalnie na poziomie Segunda Division (druga liga). Bo nikt sobie nie wyobraża, by w sobotę Cristiano Ronaldo kopał piłkę w meczu Realu Madryt z FC Barceloną, a w niedzielę jechał na mecz rezerwowej Real Castilli z Fuenlabradą w III lidze.
Co innego w drugą stronę, gdy pierwszy zespół trapiony jest kontuzjami i ma problemy ze skompletowaniem składu, nie ma kłopotów z "wyjęciem" jakichkolwiek piłkarzy z drużyny rezerw. Bo po to one są. Wtedy młody piłkarz staje przed nie lada szansą. I tak samo powinno być w speedwayu. Jeśli Kubera czy Smetkała, czego im nie życzymy, byliby kontuzjowani, to Szlauderbach czy Trofimow powinni z marszu wskakiwać w ich miejsce. Manewry w drugą stronę, i to tym bardziej gdy rawicko-leszczyńska drużyna ma kompletny skład, powinny być rzadkością.
Dlatego w Lesznie powinni patrzeć na plusy, a nie minusy. Być może łączona drużyna Unii i Kolejarza nie awansuje w tym roku do I ligi, ale dzięki jej istnieniu młodzi zawodnicy podniosą swoje umiejętności. Gdyby nie ona, to pewnie Lidsey do dziś nie miałby na swoim koncie występu w polskiej lidze. Pozytywy z posiadania drużyny rezerw nie będą widoczne dziś, nie będą widoczne jutro, ale za dwa-trzy lata? Tak. Bo nagle Fogo Unia otrzyma zaznajomionych z polskimi torami Lidseya i paru innych żużlowców.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników, czyli sprawdzian wiedzy żużlowców
Kubera Smektala i Kurtz to podstawowy skład.