Swojego żalu po meczu nie ukrywał Mirosław Jabłoński, który jest w tym sezonie jednym z liderów Car Gwarant Startu Gniezno. Doświadczony zawodnik zdobył tym razem jedynie 2 punkty w czterech wyścigach. - Porażka pełną gębą, tak to nazwijmy. Nie da się ukryć, że nikt tutaj nie zakładał czegoś takiego. Taki sport, wnioski wyciągnięte i trzeba zapomnieć jak najszybciej o tym meczu - powiedział Jabłoński.
33-latek skrytykował przygotowanie toru. Był to jeden z czynników wysokiej przegranej jego klubu. - Kierownik ROW-u mówił, że jest lekko pod koło? To chyba gdzieś indziej, bo nie w Rybniku. W niedzielę było tutaj bardzo przyczepnie. Nie przypominam sobie, kiedy jeździłem na takiej nawierzchni. Do tego krawężnik był betonowy, a szeroko było niezwykle przyczepnie. Tutaj mnie zastanawia pojęcie równości toru. Jedni komisarze przyjeżdżają do nas i każą ubijać lekko "ryśniętą" zewnętrzną, a w Rybniku mieliśmy dwie różne nawierzchnie. Mamy pewną niespójność - dodał.
Dostało się również komisarzowi toru. Funkcję tę w Rybniku sprawował Tomasz Welc. - Mówiliśmy naszemu kierownikowi przed meczem, żeby apelował do sędziego w sprawie tej nawierzchni. Komisarz stwierdził, że wszystko jest zgodne i tak, jak należy. Nie było tak jak regulamin nakazuje, bo w Gnieźnie komisarze zachowują się zupełnie inaczej. Nasz tor jest wybitnie regulaminowy w porównaniu do tego, co było w Rybniku - stwierdził.
Gnieźnianie opuszczają po niedzielnym meczu fotel wicelidera na rzecz ROW-u Rybnik. - Nie tłumaczmy się tylko torem. Zaznaczam tylko różnicę. W Gnieźnie, kiedy chcemy zrobić nawierzchnię pod siebie, to przeszkadzają nam komisarze, a tutaj gospodarze robią, co chcą. Chodzi tylko o to. Przyjeżdża inny człowiek i ma inny regulamin. Nie zmienia to faktu, że przegraliśmy z kretesem i to nas nie tłumaczy. Nie potrafiliśmy wygrać żadnego startu. Nie ma nic na nasze usprawiedliwienie. Kompletnie nic nam nie wychodziło - oznajmił.
Kolejny mecz gnieźnian już za tydzień. Zmierzą się na swoim obiekcie z Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Przypomnijmy, że w poprzednich meczach domowych, Car Gwarant Start zawsze wysoko zwyciężał. - Staramy się wygrywać mecze u siebie. Tak naprawdę trudniejsza część sezonu przed nami. Mamy taki kalendarz i spotkania z mocniejszymi drużynami jeszcze nas czekają. Wiemy, że musimy trenować. Zostaliśmy sprowadzeni na ziemię i wylano na nas kubeł zimnej wody. Musimy wziąć się w garść i nie spocząć na laurach. Przy okazji chciałbym pozdrowić moją córkę Nataszę, która wylądowała w szpitalu - trzymaj się i wracaj do zdrowia - zakończył Mirosław Jabłoński.
ZOBACZ WIDEO Speedway of Nations gwarantuje emocje do ostatniego wyścigu
Takie przypuszczenie: może imprezka poprzedniego dnia dla całego teamu?