Noty dla zawodników Grupa Azoty Unia Tarnów
Nicki Pedersen - 5. Ten człowiek jest niesamowity. Gdy wsiada na motocykl zamienia się odporną na ból bestię. O przepraszam, dzika. Zupełnie nie było po nim widać, że zmaga się jakimś złamaniem. Znów ciągnął wynik gospodarzom. Gdyby zabrakło go w składzie, Tarnów miałby biedę i nędzę jednocześnie, a trener Baran mógłby zgasić światło w klubie. Przegrał dwa razy na koniec z niesamowicie szybkim w drugiej połowie zawodów Artiomem Łagutą
Artur Mroczka - 4. Gdy będzie powtarzał takie występy częściej i ustabilizuje formę na poziomie meczu z Grudziądzem, Tarnów powinien być spokojny o utrzymanie. Problem jest jednak taki, że nigdy nie wiadomo co akurat strzeli mu do głowy i jak pojedzie. Przykład? Proszę bardzo. Po biegu siódmym, kiedy wymęczył na trasie Kamila Wieczorka, celebrował swój niebywały wyczyn jazdą na świecy. Na trybunach dało się wyczuć lekki pomruk zażenowania takim zachowaniem. Mógł więcej wycisnąć z tego meczu, ale w wyścigu czternastym potrącił Krzysztofa Buczkowskiego i został wykluczony z powtórki. Oczywiście nie zgadzał się takim werdyktem. Jego stronę w magazynie PGE Ekstraligi trzymał szef sędziów Leszek Demski. Ale chyba tylko on.
Jakub Jamróg - 5. Solidność to jego drugie imię. W Tarnowie może na niego liczyć jak na Zawiszę. Już w pierwszym starcie rozleciał mu się silnik i ledwo dotoczył się do mety po jeden punkt. To go nie zdeprymowało. Drugi motocykl okazał się równie szybki. Znów znakomicie szarpał na dystansie. W czternastym biegu długo stawiał zasieki na Buczkowskiego, by na ostatnim łuku zadać ostateczny cios i minąć go pod bandą. Uchronił w ten sposób jaskółki od podwójnej porażki.
Peter Kildemand - 2. Najlepiej by było nie napisać nic. Nie ma potrzeby pastwienia się nad Duńczykiem, którego ksywa Pająk wskazywałaby na to, że powinno się go bać. Tymczasem teraz to raczej kociak, albo jakiś pluszowy miś. Na pewno filantrop rozdający punkty na lewo i prawo. Tak naprawdę za plecami przywiózł tylko Huckenbecka, bo dwa oczka w prezencie otrzymał od defektującego Jamroga. Niestety póki co nie widać perspektyw na poprawę.
Kenneth Bjerre - 4. To nie był ten sam Kenneth co w poprzednich spotkaniach w Tarnowie. Kapitana trzeba jednak rozgrzeszyć. Dzień wcześniej miał eliminacje do GP we włoskim Lonigo. Zaczynały się o dwudziestej pierwszej, a do przebycia ok. 1200 km. Google maps pokazywały średni czas w trasie – dwanaście godzin. Więc jeśli nie nadepnął mocniej na pedał gazu, w Tarnowie pojawił się może trzy godziny przed zawodami. Pędzenie na złamanie karku jeszcze nikomu nic dobrego nie przyniosło. Dlatego te dziewięć oczek z bonusem trzeba traktować jako porządny rezultat.
Dawid Knapik - 4. Już w drugim meczu na swoim obiekcie dokonał tego czego nie potrafił kilka lat starszy Kacper Konieczny. Dwa razy pokonał młodzieżowców GKM-u. Ułożony, spokojny chłopak, skoncentrowany na robocie, a nie tracący energię na głupoty. Na torze też fajnie się go ogląda. Ładna sylwetka, płynna jazda i kontakt z dużo bardziej doświadczonymi rywalami.
Patryk Rolnicki - 4. Po ostatnim meczu mówił, że zastanawia się nad zmianą roboty, bo nie mógł już patrzeć na to jak się prezentuje. Po niedzieli możemy śmiało powiedzieć: Patryku, może jednak coś jeszcze z ciebie będzie. Widać, że mu zależało. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów nie zanotował przy swoim nazwisku literki. Powinien mieć punkt więcej, ale arbiter Michał Sasień popisał się skandaliczną decyzją orzekając, że w czwartym biegu „na kresce” strzelił go Artiom Łaguta. Powtórki telewizyjne jak byk pokazały, że sędzia patrzył chyba na wszystko tylko nie w monitor.
Wiktor Kułakow - 2. Mamy kłopot z Rosjaninem. Tak naprawdę nie wyróżnił się niczym szczególnym. Podobnie jak Kildemand otrzymał dwa wyścigi na wykazanie się, ale zdobył punkt mniej niż Duńczyk. Trudno jednak zaczyna się zawody od biegu dziesiątego.
Noty dla zawodników MRGARDEN GKM Grudziądz
Przemysław Pawlicki - 4. Powoli chyba wychodzi z lekkiego dołka, który złapał zanim jeszcze liga zdążyła się rozkręcić. Obok Łaguty motor napędowy grudziądzan. W jedenastym biegu zakałapućkał się na starcie i o mały figiel nie wykręcił bączka. W ostatniej odsłonie z udziałem najlepszych zawodników nie nawiązał walki. Widać więc jak na dłoni, że jest jeszcze nad czym pracować.
Kai Huckenbeck - 1. Wypadałoby napisać, że przyjechał do Tarnowa, pojawił się na starcie w dwóch wyścigach i na tym koniec. Tak naprawdę nic konstruktywnego nie przychodzi mi do głowy więc napiszę tylko tyle, że przeszedł obok meczu niezauważony.
Krzysztof Buczkowski - 3. Niby nieźle, niby solidnie, a jednak jakoś tak nieprzekonująco. Stać go zdecydowanie na więcej. Trochę błądził z przełożeniami. Na nic zdało się wyciąganie notesów z sezonu 2014 gdy był zawodnikiem Unii Tarnów. Trójkę w jednym z wyścigów zawdzięcza zamieszaniu, które jako jedyny szczęśliwie ominął.
Antonio Lindbaeck - 2. Po pierwszej serii wydawało się, że to może być właśnie to brakujące ogniwo, które przechyli szalę wygranej na korzyść gości. Nic z tego. Potem wrócił typowy Anton. Totalna degrengolada. Nawet na dystansie brakowało ikry i nutki szaleństwa. Z takim Szwedem Grudziądz może mieć ciężką walkę o utrzymanie z Get Well.
Artiom Łaguta - 5. Co nie założy w Tarnowie zawsze jest szybki. Zaraz po meczu powiedział, że tutaj czuje się jak w drugim domu, jakby nieco puszczając oczko w stronę miejscowych działaczy. W trzech wyścigach kiedy przyjeżdżał za liderami Jaskółek skarżył się na słabe wyjścia spod taśmy. Gdy już sobie z tym elementem poradził był praktycznie nieosiągalny dla Nickiego. Przepraszam, dla nikogo.
Kamil Wieczorek - 2. Trenerzy GKM-u mogą opowiadać jakieś głodne kawałki, że pracują z młodzieżowcami. Że poświęcają im mnóstwo czasu, ale tak naprawdę efektów brak. Wiadomo było, że zatrudnienie Roberta Kościechy nie zbawi nagle GKM-u. No chyba, że "Kostek" zamknąłby w busie jednego z nich i sam się przebrał w kewlar zawodniczy, a potem jeszcze dla niepoznaki paradował w kasku. Może wtedy. Może właśnie wtedy.
Dawid Wawrzyniak - 1. O ile kolega wyżej przywiózł jeszcze nieopierzonego Dawida Knapika, o tyle Wawrzyniak musi się zastanowić nad swoją dalszą jazdą. Gdybym był na miejscy Kempińskiego albo Kościechy ręce by mi opadły do samej ziemi.
Krystian Pieszczek - 2. Sezon zaczynał jako zawodnik podstawowego składu. Potem stopniowo spadał w hierarchii, a jak tak dalej pójdzie to niedługo nie wyjedzie nawet na tor. W Tarnowie dostał jedną szansę, ale widać, że u Krychy jest jakiś kłopot. Zniknęła zadziorność i zachwiana jest pewność siebie. Na torze najlepiej wypadł wtedy gdy podbiegł do leżącego na torze Krzysztofa Buczkowskiego, zapytać o stan zdrowia.
ZOBACZ WIDEO Grand Prix w Moskwie lub Sankt Petersburgu