- W Niemczech, tam, gdzie mieszkałem, w ogóle nie było żużla. Grałem w hokeja, żeby nie grać w piłkę. Jednak hokej nigdy mnie nie kręcił. Zawsze chciałem być żużlowcem, bo wujkowie jeździli - mówi Lars Skupień w Rybnickim Magazynie Żużlowym. - Tatę było trudniej przekonać do żużla niż mamę. Śmiał się, że w życiu mi się nie uda. Mama jest za to na każdym moim meczu, bo mówi, że jak coś się stanie, to chce być blisko mnie - opowiada zawodnik ROW-u Rybnik.
- Wujek Eugeniusz często do jaj (dla żartów - dop.red.) mi gadał, że przyjedziesz do Polski i będziesz jeździł. No i mieszkam u niego i czuję się jak w domu. To specyficzny facet. Jak wygrywam, to fajnie, a jak nie, to nerwy. Zdarza się, że też po nim poryczę, ale to starszy mężczyzna i muszę mieć respekt. Czasami nie idzie jednak opanować emocji i potem są kłótnie. Dziwię się, że taki stary facet jak on ma tyle energii - przyznaje Lars, chwaląc równocześnie wujka za silniki, jakie mu przygotowuje. - Czasami robi je aż za dobre, bo nie panuję nad nimi.
Młody Skupień w Rybniku otoczony jest wujkami, bo Eugeniusz Skupień jest mechanikiem w jego teamie, natomiast Antoni Skupień jest trenerem drużyny. - Antek jest spokojny, a Egon to wulkan. Słucham jednego i drugiego, następnie wyciągam wnioski. Najlepiej jak umawiam się z Eugeniuszem na trening. Ustalamy, że spotykamy się o dziesiątej. Przychodzę dziesięć minut przed a on po ustaleniu, że spałem do ósmej, stwierdza, że myślał, iż prędzej przyjdę, bo jest fajna pogoda.
Lars zdradza też, że jego marzeniem jest zostać mistrzem świata, a w Rybniku chce jeździć jak najdłużej, bo dobrze czuje się w tym klubie. I to pomimo tego, iż prezes Krzysztof Mrozek, choć lubi zaskakiwać zawodników i przynosi im kawę do parku maszyn, jemu jeszcze kawy nie zrobił. - Widać, że prezes tym żyje. Ja to się dziwię, że żona go jeszcze z domu nie wyrzuciła, bo on non-stop siedzi na stadionie - kończy młody Skupień.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po zielonogórsku
Nie rozumiem tego.