Patryk Dudek: Jedziemy o mistrza. Nikogo się nie boimy. To nas powinni się bać (wywiad)

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Patryk Dudek na czele
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Patryk Dudek na czele

- Speedway of Nations to tylko nazwa. Jedziemy o tytuł mistrza świata par. Dziś ja i Maciej, bo za miesiąc kadra mogłaby wyglądać inaczej. Mamy tylu dobrych zawodników, że trzy drużyny można by stworzyć - mówi Patryk Dudek.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Wrażenia po wtorkowym treningu przed finałem Speedway of Nations?

Patryk Dudek, reprezentacja Polski, Falubaz Zielona Góra: Cieszę się, że się odbył, bo lepiej poznałem wrocławski tor. Inaczej jedzie się samemu, a inaczej w czterech, co będzie miało miejsce w zawodach, ale i tak uważam, że trening mi pomógł. Poznałem lepiej łuki i różne ścieżki.

Maciej Janowski, dla którego Olimpijski jest domowym torem, podpowiadał panu, jak należy jechać?

Pewnie, że tak, ale pytanie, jak bardzo się to przyda w zawodach. Mogą być przecież inne warunki. Nie wiemy, co nam przygotuje Phil Morris, który z ramienia BSI dba o przygotowanie i kosmetykę toru w trakcie zawodów.

Mówią, że Morris lubi lać wodę i coś w tym jest. Czy na waszym treningu polewaczka często wyjeżdżała na tor? Przygotowanie w warunkach zbliżonych do tego, co będzie na finale, miałoby duży sens.

My nie sugerowaliśmy się tym, co może nam przygotować Morris. Było normalnie. Nie mieliśmy treningu na wodzie, lecz w dobrych warunkach. A jak dojdzie woda, to z pewnością szybko się dopasujemy.

Słyszałem takie głosy, że kadra jest optymalnie zestawiona, bo Janowski i Dudek dobrze czują się w swoim towarzystwie, a Drabik się dopasuje.

Znamy się z Maćkiem dość dobrze od dziesięciu lat. Trener też jest, odkąd pamiętam, a Maks już trzy lata jeździ na zgrupowania. To prawda, że z Maćkiem potrafimy się dogadać, że dobrze się razem czujemy. Od trzech sezonów jeździmy w tym samym klubie w Szwecji, więc to też nam pomaga i działa na naszą korzyść. Oby na torze ta nasza dobra znajomość przełożyła się na wynik.

Zanim kadra została ogłoszona, dużo mówiło się o tym, że znajdą się w niej zawodnicy bez genu szaleństwa. Pierwsza opcja to był Janowski i Hampel, bo mieli być nie tylko ludzie wyważeni i spokojni, ale i też tacy, którzy na dokładkę mają dobry moment startowy.

A dzisiaj jestem ja i Maciej. Pewnie za miesiąc też wyglądałoby to inaczej, bo wszystko zależy od dyspozycji, w jakiej aktualnie się znajdujemy. Myślę sobie, że decyzję trenera trzeba uszanować, mając na uwadze to, że mamy na tyle mocną kadrę, że nawet i trzy drużyny wystawilibyśmy w parach, a rywalizacja tylko by na tym zyskała. Powiem więcej, finał z trzema polskimi parami byłby bardziej emocjonujący.

Wróćmy do końcówki ostatniego pytania. Moment startowy będzie kluczowy?

Niekoniecznie. Ostatnie mecze pokazały, że na Olimpijskim można się ścigać na całej szerokości i długości. Oczywiście zawsze lepiej wygrać start i zostać objechanym przez jednego rywala niż przegrać i wlec się z tyłu. Nie mówię, że tak ma być, ale czasami są takie biegi, gdzie nic się nie układa i przywiezienie czegokolwiek jest sukcesem. Na pewno jednak finał Speedway of Nations nie będzie imprezą, w której po przegranych startach trzeba będzie płakać.

Jest jakaś reprezentacja, której wy jakoś szczególnie się obawiacie?

Nie mamy się czego bać. To nas powinni się bać. Jesteśmy mocni, a dodatkowo będzie za nami spora rzesza kibiców. Na to liczę. Na fajną atmosferę i na doping. W Polsce jesteśmy do tego przyzwyczajeni.

Szkoda tylko, że nie będzie w tym roku zarówno DPŚ, jak i mistrzostw par.

W parach jest mniejszy margines błędu. Tu jest trochę jak z rywalizacją w Grand Prix. W fazie zasadniczej nie trzeba jeździć jakoś wystrzałowo, ale można wejść do finału i załatwić sprawę. Regulamin jest taki, że wszystko możemy przegrać jednym biegiem. Może się okazać, że wygramy każdy wyścig po 5:1, a w finale przytrafi się defekt i koniec. Nie chcę mówić, że regulamin jest zły. Jeśli zdarzy się taka sytuacja, o której przed chwilą mówiłem, to będziemy psioczyć. A jak będzie droga przez mękę i wygrany finał, to będziemy bić brawo. Nie ma co, reguły gry są takie same dla wszystkich, więc trzeba to przyjąć i jechać.

Tylko o co? Armando Castagna mówił, że o tytuł mistrza Speedway of Nations.

To jest tylko nazwa. Jedziemy o tytuł mistrza świata par.

Jak będą wyglądać ostatnie chwile przed zawodami?

W czwartek wieczorem spotykamy się we Wrocławiu, bo w piątek, od samego rana będzie się działo. Najpierw sprawy techniczne, kontrole sprzętu, a potem trening. Lepiej przyjechać wcześniej i pospać, niż zrywać się rano z łóżka.

Czyli krótka piłka. To chyba jednak dobre dla żużlowca?

Tak, bo my jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Wszystko toczy się szybko, więc nic dziwnego, że i teraz tak będzie. Nie musimy się aklimatyzować jak sportowcy z wielu dyscyplin. Jedziemy z marszu i tak jest dobrze.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po zielonogórsku

Komentarze (37)
avatar
Franka
9.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Noooooooooo faktycznie w pierwszym dniu strasznie się bali jak było widać na załączonym obrazku. Czasami lepiej milczeć i doceniać przeciwnika 
avatar
sympatyk żu-żla
6.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Maciek i Maks są na własnym torze.Mogą poszaleć ,Tai też ten tor zna dobrze jeszcze kilku zawodników można wymienić co lubią jechać Wrocławiu.Patryk oby twe słowa to co są napisane stało się fa Czytaj całość
avatar
stalowy holender
6.06.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
przyjedzie Morris , zrobi tor pod Taia i po ptokach...nawet Mareczek nie pomoze ...bedzie pachniec gipsem jak co niektorzy nie wyluzuja... 
avatar
Artt
6.06.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
No!!!a nie jakies pier....ie , ze ciezko, ze regulamin, ze inni silni i inne bzdety :)))Proponuje kibicom i zwlaszcza ekspertom brac przyklad z tego co powiedzial Patryk:)Jedziemy po wygrana a Czytaj całość
avatar
ZXV
6.06.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Powodzenia chłopaki zero respektu do rywali i do przodu