Lepszy wynik grudziądzkiej młodzieży na pewno cieszy, ale niektórzy mówią, że tak naprawdę nie ma się się czym podniecać, bo w niedzielę zawodnicy MRGARDEN GKM-u mieli po prostu słabych rywali. - Faktem jest, że wyglądało to lepiej niż w rywalizacji z innymi zespołami, które u nas jechały. Mimo to zdajemy sobie sprawę, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Tarnowska młodzież nie należy przecież do ligowej czołówki - mówi nam Zdzisław Cichoracki, członek rady nadzorczej.
Grudziądzanie co rusz słyszą, że ich juniorzy nie robią żadnych postępów, ale nadal konsekwentnie stają na głowie, żeby im pomóc. W tygodniu poprzedzającym mecz z Grupą Azoty Unią Tarnów było podobnie. Intensywne treningi i remonty silników tym razem dały jakiś efekt.
W GKM-ie powtarzają zresztą, że w swoim uporze widzą głębszy sens. - Naprawdę widzimy w tych chłopakach potencjał. Mamy tylko wrażenie, że jest problem z jego uwolnieniem - wyjaśnia Cichoracki. - Oni nie mogą zapominać o nawijaniu i trzymaniu gazu, bo to podstawy. Musimy im o tym przypominać i przekonywać ich do wiary we własne możliwości - podkreśla Cichoracki.
Za chwilę może się jednak okazać, że mieliśmy do czynienia z krótkim przebudzeniem. Niektórzy już teraz twierdzą, że dłuższej poprawy nie będzie i juniorzy GKM-u za chwilę wrócą do niskiego poziomu, który prezentują od dawna. W klubie jednak nikt nie chce rozmawiać o przyszłości. - Nie ma tematu zakupu nowego juniora - ucina Cichoracki.
- Mówmy o tym roku. Nie powiem przecież, że w przyszłym sezonie chłopacy pójdą w odstawkę i weźmiemy kogoś nowego. Jaka to byłaby dla nich motywacja? Prędzej by się załamali niż zrobili jakikolwiek postęp, a nie o to chodzi. Jesteśmy nadal w trudnej sytuacji i potrzebujemy punktów każdego zawodnika. Juniorzy też są istotni w kontekście utrzymania - tłumaczy.
GKM przekonuje, że nie zaprzestanie szkolenia i nadal będzie wydawać na ten cel spore środki. - W odwodzie czekają jeszcze Nizgorski, Zieliński, Lotarski. To nie jest tak, że w Grudziądzu nikt nie myśli o młodzieży. Cały czas pracujemy nad naszą przyszłością, mimo że z każdej strony słyszymy o braku efektów. Szkolenie to proces. Może będziemy cieszyć się za rok, może za półtora. Na pewno jednak nic nie wydarzy się, jeśli przestaniemy pracować. Wkład finansowy był bardzo duży i nie zamierzamy zawracać z tej drogi - podsumowuje Cichoracki.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po wrocławsku