Nicki Pedersen powrócił w tym sezonie do ścigania po dziesięciu miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją kręgów szyjnych. Duńczykowi groziło zakończenie kariery, ale zdecydował się ostatecznie wrócić na tor i zawalczyć raz jeszcze o najwyższe laury. O ile w ligach: polskiej, szwedzkiej i duńskiej Pedersen notuje fenomenalne wyniki, o tyle w Grand Prix zawodzi i niczym nie przypomina maszyny z ligowych torów.
Przypomnijmy, że po czterech turniejach 41-latek zajmuje dopiero 12. miejsce w klasyfikacji generalnej i prawdopodobnie nie tylko mistrzostwo, ale też jakikolwiek medal będą poza jego zasięgiem. Co może wpływać na taką różnicę w wynikach Pedersena? - Myślę, że to jest trochę kalkulacja zawodnika dojrzałego. Na zasadzie, że już nic na siłę. Nie oznacza to, że odpuścił GP, ale zobaczył, że nie jest w czubie któreś zawody, że raczej nie zdobędzie teraz mistrzostwa. Zaczął się zastanawiać i bardziej koncentrować na lidze i w polskiej ma przecież najlepszą średnią - ocenia Marta Półtorak, która przed laty była pracodawcą Pedersena w Stali Rzeszów.
Niewykluczone, że ślad po urazach z lat 2016-2017 może być najbardziej widoczny właśnie wtedy, gdy rywalizacja toczy się na przysłowiowe "żyletki", a tak jest w GP. - Gdyby miał realną szansę na tytuł, to dałby z siebie wszystko. A on to mistrzostwo już i tak ma i było ono wywalczone w stylu "Nicki Pedersen i reszta", więc udowadnianie komuś czegoś nie wchodzi w grę. Może to też być zmęczenie materiału. To jest dla niego sezon po bardzo ciężkiej kontuzji. Mówiono, że Pedersena już nie będzie albo że się skończył i że np. Unia Tarnów źle robi, że go bierze. Ja byłam w gronie tych, którzy mówili, żeby tak łatwo Duńczyka nie skreślać, bo to jest wojownik - przyznaje nasza rozmówczyni.
Niewątpliwie Pedersenowi bliżej niż dalej zakończenia kariery, dlatego być może zdecyduje się na podobny ruch, jaki wykonał przed laty Leigh Adams. Australijczyk, widząc, że w GP nie zawalczy już o medale, zrezygnował z jazdy w cyklu, skupiając się na ligach. Taki wariant nie przekonuje Półtorak. - Wątpię w taką ewentualność. Tak jak mówię, Nicki to typowy wojownik i walka go nakręca. On się nie podda. Być może ten sezon poświęcił głównie na obudowę w ligach, bo nie wszystko do końca jeszcze ogarnął. On jest profesjonalistą, który podchodzi do wszystkiego z odpowiednim warsztatem. Nie sądzę, że tak łatwo pogodzi się z tym, jeśli nie wyjdzie mu w GP w tym roku - kończy.
ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2018