Do zakończenia rundy zasadniczej PGE Ekstraligi pozostały jeszcze cztery kolejki, ale już w lipcu są zespoły, które czują zagrożenie w postaci spadku do Nice 1.LŻ. Póki co, w najgorszej sytuacji jest MRGARDEN GKM, który zanotował tylko dwa zwycięstwa w tym sezonie. Eksperci alarmują, że brak utrzymania może być dla zespołu z Grudziądza dużym problemem.
Krótko mówiąc, drużyna może się posypać kadrowo. - Takie jest prawo dżungli. Kto spada, musi na nowo budować klocki. Nie jest to prosta sytuacja, tym bardziej, że na rynku nie ma dużo klasowych zawodników. Temat jest bardzo złożony, bo przecież dochodzi aspekt finansowy - podkreśla Wojciech Dankiewicz, ekspert nSport+.
Nasz rozmówca tłumaczy, że gdy spada się do niższej klasy rozgrywkowej, to siłą rzeczy gwiazdy odchodzą. - Na pewno o Artioma Łagutę pokuszą się wszystkie kluby ekstraligowe. Każdy zespół widziałby go w swoich szeregach. Podejrzewam, że mimo zakazu, już może coś dziać się w tym kierunku - ocenia.
Robert Wardzała nie ma z kolei wątpliwości, że ciężko myśleć o szybkim awansie, gdy nie pozostanie choć dwóch, trzech żużlowców z sezonu w PGE Ekstralidze. - Budowa składu od podstaw nie jest dobrą taktyką. Całego zespołu nie zbuduje się w ciągu miesiąca. To po prostu niemożliwe. Na rynku nie ma tylu zawodników - tłumaczy był żużlowiec.
Z kolei były prezes forBET Włókniarza Częstochowa nie widzi innej możliwości, jak tylko skupienie się na walce o utrzymanie. Jego zdaniem jakiekolwiek rozmyślanie w obozie grudziądzan o scenariuszach po ewentualnym spadku nie ma sensu. - GKM jeszcze nie spadł. Działacze i żużlowcy powinni skupić się na najbliższym spotkaniu 29 lipca u siebie z Get Well. Będzie ciężko, ale gospodarze nie stoją na straconej pozycji. Na rozmowy o spadku jeszcze nie czas - podsumowuje Marian Maślanka.
ZOBACZ WIDEO Ryszard Kowalski: Zwycięzca PGE IMME otrzyma 25 tys. zł