Wierzę, że niebawem zaczniemy wszyscy równo punktować - rozmowa z Martinem Vaculikiem, zawodnikiem Wybrzeża Gdańsk

Martin Vaculik jest jednym z nielicznych przedstawicieli czarnego sportu na Słowacji. W obecnym sezonie reprezentuje barwy Lotosu Wybrzeża Gdańsk. Przed niedzielnym meczem z Unią Leszno opowiada o atmosferze w drużynie, swojej przygodzie z czarnym sportem i planach na przyszłość.

Ewelina Bielawska: Wygrana z kompletem punktów w 1. rundzie mistrzostw Czech Juniorów w Slanach, dwa tygodnie później wygrana Runda Kwalifikacyjna IMŚJ w Neustadt Donau. Następnie Twoim triumfem zakończył się również półfinał IMEJ do lat 19 w Debreczynie. Znakomicie rozpocząłeś ten sezon pod kątem rozgrywek indywidualnych.

Martin Vaculik : Myślę, że pod kątem rozgrywek indywidualnych jest wszystko w porządku i trzeba tak trzymać dalej. Zawody w Czechach były w miarę łatwymi, ponieważ nie było tam ani Mateja Kusa ani Filipa Sitery. Byli tylko czescy juniorzy i zawodnicy, którzy dopiero co zaczynają przygodę z tym sportem. W Neustadt było już ciężej, gdyż byli Grzegorz Zengota, Maciej Janowski, Maksim Bogdanow i ci jeździli bardzo dobrze. Była piątka zawodników dobrze punktujących i każdy mógł wygrać. Cieszę się, że mi się to udało i awansowałem dalej. W Debreczynie był ponownie Maciej Janowski i Przemek Pawlicki i między naszą trójką toczyła się głównie gra. Tam również wygrałem, z czego bardzo się cieszę. Nie mam więc na razie zastrzeżeń co do swojej postawy w rozgrywkach indywidualnych.

Pytanie nasuwa się samo w tym momencie. Jakie plany indywidualne wyznaczyłeś sobie na ten sezon?

- Chciałbym zająć jak najlepszą pozycję w finale IMEJ do lat 19, który odbędzie się w Tarnowie. Będę się starał jak najlepiej pokazać i wywalczyć jak najwyższe miejsce - zdobyć któryś z medali. W Mistrzostwach Świata Juniorów chciałbym również dobrze wypaść i wywalczyć którąś z medalowych pozycji. To jest moje marzenie i będę się starał je spełnić.

Startowałeś w tamtym sezonie w Rzeszowie. Niestety zespół ten został zdegradowany do I ligi. Postanowiłeś nadal jeździć w Ekstralidze i podpisałeś kontrakt z Lotosem Gdańsk. Czy przenosiny do Gdańska to dobra decyzja?

- Myślę, że tak, gdyż cały czas chciałem jeździć w Ekstralidze. Nie sądzę, że 1 liga jest tak bardzo słaba, ale postanowiłem po prostu jeździć w najwyższej klasie rozgrywek i trzymać się tego. Moim zdaniem jest to dobra droga do tego, by być dobrym żużlowcem.

W najbliższą niedzielę, 17 maja gościć będziecie na swoim torze drużynę Unii Leszno. Zapowiada się ciekawy pojedynek - wasza drużyna na swoim torze wydaje się być silną, natomiast leszczyński zespół ma za sobą mecze, w których udowodnił, że jest mocny. Jak postrzegasz Wasze szanse przed tym meczem?

- Zobaczymy jak to będzie. Gdyby nasza drużyna miała więcej szczęścia, mielibyśmy już wygrany niejeden mecz za sobą. Mamy nadzieję, że ta zła passa się przełamie i będziemy mogli tym razem wygrać. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to będzie trudny mecz, gdyż wiemy jak silna jest drużyna z Leszna. Będzie ciężko, ale oczywiście będziemy starali się wygrać ten mecz w końcu. Nie może być tak jak jest na razie.

24 maja czeka was mecz u siebie z Polonią Bydgoszcz, drużyną beniaminka.

- Żadna drużyna nie jest łatwa. W Ekstralidze wszystkie są mocne i wyrównane. Także z Polonią też nie będzie łatwo, ale musimy się starać wygrać ten mecz nie patrząc na to, czy ta drużyna wydaje się być słabszą czy nie.

Podczas, gdy Ty punktujesz, reszta kolegów z drużyny gubi te punkty i nie radzi sobie zbyt dobrze. Na całej linii zawodzi Hans Andersen, który miał być silnym punktem drużyny czy chociażby kapitan waszego zespołu, Magnus Zetterstroem. Jakie są nastroje po tych czterech odjechanych meczach, kiedy każdy z nich był przegrany?

- To pytanie do moich kolegów. Ja staram się punktować i jeździć jak najlepiej. Nie zawsze to wychodzi, ale tak już w tym sporcie jest. Wierzę, że niebawem zaczniemy wszyscy równo punktować. Musimy pomyśleć nad tym, co zmienić i dopilnować, żeby wszystko było dobrze.

Nie można powiedzieć, że jesteście słabym zespołem, gdyż w dotychczasowych meczach, za wyjątkiem wyjazdowego pojedynku z Falubazem Zielona Góra, przegrywaliście zaledwie paroma punktami. Inauguracyjne spotkanie z Toruniem przegraliście wynikiem 49:41, takie samo rozstrzygnięcie miało miejsce we Wrocławiu. W meczu ze Stalą Gorzów przegraliście na własnym torze jedynie dwoma punktami.

- Tak, można powiedzieć, że to zdecydowanie pech ciąży nad naszą drużyną. Liczę, że w końcu szczęście się do nas uśmiechnie i drużyna zacznie wygrywać. Jesteśmy dobrą, silną drużyną. Nie możemy jednak pozwalać sobie na wpadki, gdzie któryś z nas przywiezie jedynie jeden bądź dwa punkty w meczu. Musimy wszyscy równo punktować i to będzie wtedy kluczem do sukcesu.

Dlaczego zostałeś żużlowcem? Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z żużlem?

- Mój tata był żużlowcem i od najmłodszych lat chodziłem z nim na zawody i spędzałem czas w parkingu. Spodobało mi się bardzo, polubiłem to, więc gdy skończyłem 9 lat oznajmiłem, że chciałbym również jeździć. Tata kupił mi wtedy pierwszy motor i tak zacząłem jeździć i jeżdżę do dzisiaj.

Jak wygląda w ogóle sytuacja speedwaya w twoim ojczystym kraju? Czy jest to choć trochę popularny sport, czy nie cieszy się zbytnim zainteresowaniem?

- Tak naprawdę sport jest tam popularny tylko w moim mieście. To mała miejscowość, ludzie lubią tamten sport. Ale dzieje się tak tylko w tym mieście. Poza nim żużel nie jest zbytnio popularny, pewnie ze względu na to, że nie ma też zbyt wielu chętnych osób do jazdy. Na trochę wyższym poziomie jest praktycznie łącznie ze mną jedynie chyba trzech zawodników.

Jakiś czas temu wypowiadałeś się, iż reprezentacja Słowacji jest dla Ciebie teraz priorytetem

- Tak, dokładnie. Reprezentacja jest priorytetem dla mnie. Zarówno zawody jak i mistrzostwa Europy są bardzo ważne. Jednak w momencie, gdyby kolidowały terminy, mistrzostwa byłyby tym priorytetem.

Kto daje Ci największe wsparcie ?

- Oczywiście moi rodzice, którzy są przy mnie. Bez nich nie byłbym tym kim jestem. Gdyby nie oni, nie jeździłbym teraz. To oni dali mi pieniądze na cały sprzęt i zainwestowali we mnie, żebym mógł spełniać swoje marzenia. Oni byli i nadal są przy mnie i to najważniejsze wsparcie.

Jest może taki zawodnik, na którym wzorujesz się w swojej karierze?

- Tak, jest nim Tony Rickardsson.

W jakich ligach, oprócz polskiej, startujesz w tym sezonie?

- Jestem zawodnikiej szwedzkiej drużyny Smederny Eskilstuna. Próbuję swoich sił również w Danii w Holsted, a także startuję w Czechach i niemieckim MSC Brokstedt.

Co sądzisz na temat ligi polskiej?

- Jest zdecydowanie najsilniejszą i najmocniejszą ligą na świecie. Nie ma tu chociażby w Ekstralidze lekkich biegów. Dowodem na siłę tej ligi jest chociażby to, że startują w niej najlepsi zawodnicy ze światowej czołówki.

Widzę coraz większe postępy w nauce języka polskiego. Uczyłeś się tego języka zanim rozpocząłeś swoją przygodę w lidze polskiej?

- Nie, nie uczyłem się wcześniej tego języka. Parę lat jednak jeżdżę już tutaj i z czasem coraz lepiej mi się rozmawia. Oglądałem kiedyś często z tatą żużel, który był emitowany w polskiej telewizji i w tymże języku. I tak z roku na rok miałem coraz więcej do czynienia z językiem polskim, stąd dziś możemy już swobodnie porozmawiać.

A może myślisz po cichu o obywatelstwie polskim Martin?

- Może nie aż tak po cichutku. Powiem szczerze, że dla mnie byłoby to dobrym wyjściem w momencie, gdyby wszedł taki regulamin, gdzie mogliby występować tylko juniorzy z Polski. W obecnej sytuacji nie mógłbym wtedy startować. Także zobaczymy jak to będzie.

Komentarze (0)