Mundial w Rosji wywołał euforię na Wyspach Brytyjskich, gdyż po raz pierwszy od wielu lat angielscy piłkarze znaleźli się w czołowej czwórce turnieju. W pewnym momencie tamtejsze media były niemal pewne sukcesu reprezentacji prowadzonej przez Garetha Southgate'a. W prasie aż roiło się od nagłówków mówiących o tym, że "futbol wraca do domu".
Ostatecznie skończyło się tylko na nadziejach, bo Anglicy najpierw przegrali półfinał z Chorwacją, a w meczu o brązowy medal okazali się gorsi od Belgów.
Do wydarzeń z Rosji w sobotni wieczór w Cardiff, gdzie odbyło się żużlowe Grand Prix Wielkiej Brytanii, nawiązał Tai Woffinden. - Publika była niesamowita. Wsparcie jakie otrzymuję od brytyjskich kibiców jest niewiarygodne. Słyszałem ogromny hałas za każdym razem, gdy wyjeżdżałem do wyścigu. Cieszę się, że w tej sytuacji wykonałem dobrą robotę i w ten sposób podziękowałem fanom za wsparcie. Mam dla nich jedną wiadomość. Żużel wraca do domu! - powiedział Brytyjczyk.
Woffinden zajął drugie miejsce w Grand Prix Wielkiej Brytanii, ale po zawodach na jego twarzy rysował się błogi uśmiech. Wprawdzie ciągle nie ma na swoim koncie zwycięstwa przed własną publicznością, ale jego sytuacja w mistrzostwach jest niezwykle komfortowa. 27-latek ma na swoim koncie 81 punktów. Drugi Fredrik Lindgren traci do niego aż 20 "oczek".
- Dobra robota. Fajnie byłoby wygrać, ale najważniejsze jest to, że jestem na szczycie i mam aż 20-punktową przewagę. Na tym mi zależy. Każdy turniej Grand Prix jest krokiem do ostatecznego celu, jakim jest zdobycie trzeciego tytułu IMŚ. Jeszcze niczego nie wygrałem. Póki nie nadejdzie ostatni wyścig, to nie będę się radować, bo nie chcę zapeszać. Żużel potrafi być okrutny i wiele może się zmienić w jednej sekundzie - dodał Woffinden.
ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2018
Cóż więcej można rzec w obliczu tekstu napisanego na podstawie jednego zdania?
Nie wiem gdzie te odważne słowa,..
Ale fajnie fajnie...
Pozdrawiam z Leszna